Śmierdzący problem na trawnikach. "Jestem przepełniona złością"
25 lutego 2023
Lata mijają, a temat psich kup na publicznych trawnikach wciąż jest aktualny. Co ciekawe, coraz częściej psiarz narzeka na psiarza, że ten nie sprząta po swoim pupilu. Jedna z mieszkanek Woli zaapelowała do sąsiadów.
- Jestem przepełniona złością i totalnym niezrozumieniem. Mieszkańcy Woli, a właściwie Karolkowej i Wolskiej: czy ktokolwiek sprząta tam po swoim psie? - napisała na portalu społecznościowym jedna z mieszkanek. - Codziennie chodząc ze swoim psem muszę mieć oczy szeroko otwarte, zarówno na siebie, jak i mojego psa.
Czy ktoś na Kole truje psy? Facebook huczy, policja nic nie wie
Podobno jeden z psów wyprowadzonych na spacer w okolicy Pustoli na Kole zjadł kiełbasę nafaszerowaną trucizną. Czy okoliczni właściciele psów mają się czego obawiać? Zapytaliśmy policję.
Wszędzie jest pełno niesprzątniętych odchodów! Już szlag mnie trafia, jak rano muszę brać psa pod prysznic, gdy wejdzie łapą, albo jak sama muszę przez pół godziny czyścić buty, a potem biegnę do pracy. Zastanawiam się, czy to naprawdę tyle kosztuje, żeby kupić woreczki, zamontować do smyczy, schylić się i zwyczajnie posprzątać? Jeśli nie sprzątasz po swoim psie, to świadczy to o twojej kulturze osobistej i braku szacunku do innych! - dodaje.
Nie sprzątają po psach
Prośby mogą niewiele pomóc. Wielu dobitnie przekonało już się, że nawet bezpośrednie zwrócenie uwagi może okazać się przykrym doświadczeniem.
- Jak usłyszałam od posiadacza psa, że kiedyś sprzątał, ale odkąd zobaczył, że inni nie sprzątają, więc zaprzestał, to mi ręce opadły... A jego pies to owczarek niemiecki, tak że odchody niemałe. Od innego "mądrego" oberwało mi się, bo zwróciłam mu uwagę. Przecież trawników się nie depcze, więc to ja jestem wandalem - komentuje jeden z mieszkańców.
- Dramat jest wszędzie, niestety. Sama mam dwa psy i sprzątam. Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Nienawidzę, kiedy sprzątam po swoich a wdepnę w cudze - czytamy kolejny wpis.
Strażnik miejski niewiele pomoże
Jak wiemy z doświadczenia, straż miejska z pewnością nie rozwiąże problemu odchodów na trawnikach. Strażnicy muszą mierzyć siły na zamiary, wszak braki kadrowe odczuwalne są wszędzie i trudno oczekiwać, żeby strażnik stał na każdym rogu i pilnował właścicieli czworonogów. Za nieposprzątanie po swoim psie można zapłacić 500 zł. Nie jest tajemnicą, że takie mandaty stosowane są niezwykle rzadko, a często - nawet jeśli psiarz zostanie przyłapany - kończy się jedynie pouczeniem. Jak zatem można skutecznie walczyć z psiarzami, którzy nie utrzymują porządku pod blokiem?
- Przypomina mi się jedna historia z mojego osiedla, na którym przez lata odchody po psach były dosłownie wszędzie: na trawnikach, na chodnikach, na klatkach schodowych. To się zmieniło, gdy ktoś w końcu stracił cierpliwość. Zaczął robić zdjęcia niesprzątającym psiarzom i wywieszać je po okolicy z napisem "ten pan/pani nie sprząta po swoim psie". Systematycznie i już na stałe przyniosło to efekt. Ludzie zaczęli się wstydzić, nikt nie chce być wytykany. Teraz na osiedlu nie mamy tego śmierdzącego problemu. Może to jest jedyny sposób? - powiedział nam anonimowo jeden ze strażników miejskich.
(db)
.