Spalony kościół - czy bezpieczny?
25 sierpnia 2011
Kościół parafialny pod wezwaniem Chrystusa Króla przy ul. Tykocińskiej, mimo spalonego dachu, nie zagraża bezpieczeństwu wiernych - uspokaja proboszcz parafii. Do końca sierpnia budynek świątyni będzie miał już tymczasowy dach. Proboszcz odprawia msze, pomimo zakazu Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego.
Co z bezpieczeństwem wiernych?
Mimo zniszczeń już w niedzielę po pożarze w kościele odbywały się msze. W niedzielę 10 sierpnia można było po raz pierwszy od pożaru wejść do kościoła. - Czy przebywanie w budynku jest bezpieczne? - zastanawiali się niektórzy wierni. Inni nie mieli wątpliwości i specjalnie przyszli na mszę, żeby w ten sposób okazać wsparcie proboszczowi. - Po pożarze nadzór budowlany zalecił nam zamknięcie kościoła z obawy przed pęknięciami, które pojawiły się na ścianach od strony prezbiterium i nakazał wzmocnić ściany tzw. wieńcem - dodaje duchowny. Faktycznie urzędnicy zdecydowali zamknąć świątynię.- Decyzją nr IIIOT/344/2011r. z 8 sierpnia 2011 r. nakazano usunięcie nieprawidłowości w budynku kościoła oraz zakazano jego użytkowania do czasu usunięcia stwierdzonych nieprawidłowości - informuje Alina Celińska, zastępca Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego dla m.st. Warszawy.
Co na to proboszcz? - Mieliśmy dylemat co zrobić, ponieważ w sobotę 9 sierpnia mieliśmy trzy śluby, natomiast na niedzielne msze przychodzi ok. 2-3 tys. osób. Żeby zapewnić wiernym bezpieczeństwo ze specjalistami budowlańcami zdecydowaliśmy więc wyłączyć prezbiterium, gdzie znajduje się ołtarz i gdzie dach jest uszkodzony. Prowizoryczny ołtarz stanął w połowie
Urzędnicy jednak twierdzą, że kościół powinien być zamknięty. - W sobotę 9 sierpnia inspektor, który był w kościele przy Tykocińskiej, wyłączył z użytkowania cały budynek - mówią jednoznacznie. Czy w związku z tym parafia przy Tykocińskiej zostanie ukarana? - Najpierw nasz inspektor będzie musiał pojechać na miejsce i sprawdzić czy kościół jest użytkowany i czy jest zabezpieczony - mówi Alina Celińska. Prawdopodobnie jednak parafię ominie kara. Urzędnicy twierdzą, że bardzo często decyzje o zamknięciu obiektów nie są przestrzegane, a ich zarządcom uchodzi to na sucho. Było tak np. w przypadku Świątyni Opatrzności, w której odbywały się przez kilka lat pogrzeby, mimo że budynek nie miał decyzji o użytkowaniu. Poza tym kościół pw. Chrystusa Króla prawdopodobnie jest już prawidłowo zabezpieczony, bo jak sam proboszcz twierdzi, po pożarze wykonano już bardzo dużo prac naprawczych.
Szybkie remonty
- Wzmocniliśmy i uszczelniliśmy dach nad nawą główną, ze stropu kościoła usunięto około 10 ton pogorzeliska: zwęglonego drewna, zdeformowanej blachy i gruzu, a także krzyż wieńczący dach nad prezbiterium - wylicza proboszcz. - Gotowy jest też projekt tymczasowego dachu nad transeptem i prezbiterium, który zabezpieczy tę część kościoła przed deszczem i dalszym zalewaniem kościoła. Zostało też wykonane doraźne oświetlenie prezbiterium i nagłośnienie kościoła - wymienia ks. Wojtowicz. W ubiegłym tygodniu natomiast została wzmocniona ściana nośna nad prezbiterium żelbetonowym wieńcem (30 metrów muru), usunięto ze stropu resztki pogorzeliska i cegłę z rozwalonego komina, a dźwigiem wciągnięto drewno na strop kościoła na nową więźbę dachu (10 m3 drewna). W tym tygodniu rozpoczęły się dalsze prace nad odbudową dachu. Do końca sierpnia budynek świątyni będzie miał już tymczasowy dach - zapowiada proboszcz Wojtowicz.Pospolite ruszenie
Duchowny podkreśla, że wszystkich tych prac nie można byłoby tak szybko wykonać, gdyby nie "pospolite ruszenie" wiernych, i nie tylko tych z parafii, oraz firm, które pomagają w odbudowie zniszczonych elementów kościoła. Na konto parafii, które zostało uruchomione po tragedii, wpłynęło do tej pory około 10 tys. zł. - Wierni pomagają także w kościele: wylewali wodę z kościoła, a obecnie dyżurują w świątyni, która musi być cały czas otwarta, aby w ten sposób szybciej suszyły się ściany. To bardzo wzruszające, że w obliczu takiej tragedii znaleźli się ludzie dobrej woli, którzy pomagają jak mogą. Są to dary serca - uważa ks. Mariusz Wojtowicz.Marzena Zemlich