Samorządowe klimaty. Wstyd po czubek głowy.
7 kwietnia 2006
W tekście "Samorządowe pranie brudów" zamieszczonym w poprzednim "Echu" wiceprzewodniczący rady dzielnicy Sebastian Kozłowski opowiada o wydarzeniach podczas ostatniej sesji rady, na której złożono dwa wnioski - o odwołanie przewodniczącego Macieja Świderskiego oraz mnie z funkcji wiceprzewodniczącej. Wnioski mają być rozpatrywane na następnej sesji.
Radni PiS-u od dawna marzyli o zrobieniu politycznego "kuku" Platformie Obywatelskiej i odwołaniu przewodniczącego rady Macieja Świderskiego. Nadarzyła się okazja - o Świderskim źle pisała "Gazeta Wyborcza". PiS-owców jest jednak za mało, żeby móc przegłosować stosowny wniosek (tylko 12, wszystkich radnych 25). Do tego politycznego "tańca" - chcieli, czy nie - musieli zaprosić dwóch radnych z "niedobitków" LPR: Henryka Wielądka i Jana Mamaja (ja i radny Zbigniew Poczesny już dawno nie mamy nic wspólnego z prowadzonym przez Wielądka kołem LPR na Targówku).
Obrady rozpoczęły się z dużym opóźnieniem, bo w kuluarach nadal toczyła się walka o cenę jaką PiS musi zapłacić Wielądkowi za jego i radnego Mamaja głos (Wielądek żądał podobno dla siebie funkcji wiceprzewodniczącego, a dla kolegi z LPR stanowiska wiceburmistrza).
Żeby dać (podobno) Wielądkowi funkcję wiceprzewodniczącego, radny Krzysz-tof Zalewski (PiS) złożył wniosek o odwołanie mnie z tejże funkcji.
Wyborcy powierzyli mi sprawowanie mandatu radnej, a nie "politruka" posłu-sznie podnoszącego rękę do góry. Wstydzę się wiceprzewodniczyć takiej radzie i złożyłam rezygnację z tej funkcji na piśmie.
Nie składałam wniosku o zbadanie legalności mandatów kilku naszych radnych z PiS. Jednak po tym, co przeczytałam w ww. tekście (podobno niektórzy radni z klubu PiS nie mieszkają na naszym terenie) zażądałam na piśmie od przewodni-czącego Świderskiego wyjaśnienia tej sprawy.
Upartyjnianie samorządu terytorialnego "poszło" już zbyt daleko i to ze szkodą dla mieszkańców. Jeśli Wielądek - według mojej oceny - mało kompetentny radny - zostanie wiceprzewodniczącym, jakoś ten niefortunny wybór da się przetrzymać. Gorzej, gdy stawką tej "ugody" będzie powołanie kolejnego, czwartego wice-burmistrza z wysoką miesięczną pensją. Wtedy cenę za zawierane "na pięć minut przed końcem kadencji" układziki PiS z "niedobitkami" LPR zapłacą z własnych podatków wszyscy, nawet ci najbiedniejsi mieszkańcy.
Sylwia Góralska
radna dzielnicy Targówek