Profesor pobity za rozmowę w obcym języku
9 września 2016
Prof. Jerzy Kochanowski z UW został zaatakowany w jadącym Okopową tramwaju, którym jechał ze swoim niemieckim kolegą.
Prof. Kochanowski został lekko ranny - w szpitalu założono mu pięć szwów. Jego niemiecki kolega nie ucierpiał.
- Nie rozumiemy, co zmienia się w otaczającym świecie, że z miejsca, które zawsze było przyjazne, wielokulturowe i otwarte, staje się ksenofobiczne i nacjonalistyczne - napisali w liście otwartym studenci Instytutu Historycznego UW, którzy błyskawicznie zareagowali na wczorajsze wydarzenia.
Każdy bandycki atak motywowany nienawiścią do "innego" zasługuje na potępienie, ale napaść na Jerzego Kochanowskiego zbulwersowała mnie podwójnie. Podczas studiów na UW miałem przyjemność poznać profesora - niezwykle życzliwego i otwartego człowieka, który poświęcił wiele lat na nauczanie o trudnej polsko-niemieckiej historii. Jak widać on i inni historycy ponieśli klęskę, bo nacjonalistyczne nastroje narastają z roku na rok, a przemocy motywowanej nienawiścią na tle etnicznym i rasowym przybywa.
Prof. Kochanowski nie szuka w napaści podtekstów politycznych, ale trzeba to powiedzieć głośno: ludzie stosujący przemoc wobec obcokrajowców (albo domniemanych "zdrajców narodu"), mają swoje poglądy polityczne. Mają pewną wizję Warszawy i Polski, może nawet chodzą na wybory. Ktoś uczy ich nienawiści, ktoś inny tę nienawiść toleruje. A wielu warszawiaków albo patrzy obojętnie, albo - jak wskazują komentarze na wielu portalach - wręcz wybiela bandytów.
Dominik Gadomski