Prąd płynie nielegalnie od prawie 30 lat
15 grudnia 2014
Mija już 29 lat od chwili, kiedy druty wysokiego napięcia zawisły nad Jelonkami wzdłuż ulicy Wincentego Pola. Podobno zostały zainstalowane nielegalnie.
- Już kilka lat temu obiecano, że ta linia zostanie zdjęta, bo została zbudowana bez pozwoleń. Kable wiszą nad naszymi posesjami. Nikt nikogo nie pytał, czy sobie tego życzy. Jak to możliwe, że tyle lat może wisieć samowola budowlana? - dziwi się czytelnik.
Okazuje się, że może.
- Prąd jest tamtędy przesyłany. Wzywaliśmy do rozebrania linii, ale temu, kto ją wybudował, absolutnie na tym nie zależy - mówi rzeczniczka urzędu dzielnicy Monika Beuth-Lutyk.
- Wiem, że decyzje o rozbiórce zostały wydane, ale potem zostały zaskarżone. I tak w kółko. Niewiarygodne. Problem w tym, że okolicą niewiele osób się interesuje. W bok od Powstańców Śląskich mamy jeszcze pozostałość po dawnych polach uprawnych. Korzystający z linii - PZL Wola - konsekwentnie w tej sprawie milczy. Żadnego komentarza, odpowiedzi, informacji. Tak samo od drugiej, wolskiej strony, niedaleko torów kolejowych. Boczne drogi, alejki między domami jednorodzinnymi. Linia jest stara i nie wiadomo, w jakim dokładnie jest stanie technicznym, czy to w ogóle bezpieczne - mówi czytelnik.
Korzystający z linii - PZL Wola - konsekwentnie w tej sprawie milczy. Żadnego komentarza, odpowiedzi, informacji. Spółka jest w likwidacji. Odsyłają nas do ZM Wola, ale tam w słuchawce automat.
Sprawa jest bardzo specyficzna. - Kłopoty zaczęły się już na etapie pozwolenia na budowę tej linii przez PZL Wola. Zostało zaskarżone, a sprawa ciągnęła się tak długo, że w rezultacie linię postawiono nie czekając na rozstrzygnięcie. Stoen (dziś RWE) uznał tę linię za samowolę i odmówił przejęcia, ale prąd za jej pośrednictwem był i jest przesyłany. Spór między tymi firmami rozstrzygnął sąd uznając, że właścicielem linii jest PZL Wola, ale od tej decyzji PZL się odwołały. W następnych latach urząd dzielnicy wydał dwie decyzje o rozbiórce tej linii jako samowoli budowlanej, ale i one zostały zaskarżone - opowiada rzeczniczka urzędu Monika Beuth-Lutyk.
- W 2000 roku urząd przekazał sprawę do Państwowej Inspekcji Nadzoru Budowlanego, czyli do instytucji zajmującej się samowolami i nadzorem budowlanym. Od tego czasu PINB także wydał co najmniej dwie decyzje o rozbiórce, ale i one zostały zaskarżone do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego - mówi rzeczniczka.
Powiatowy i Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego ciągle prowadzą postępowanie w sprawie rozbiórki linii. Czyli znowu jesteśmy na podobnym etapie, co 30 lat temu.
mac