Pracownicy piszą do burmistrza: "Za mała premia dyrektorki BOK"
21 listopada 2013
Czy dyrektorka Białołęckiego Ośrodka Kultury zmusiła pracowników do interweniowania u burmistrza w sprawie swojej własnej premii? Wszystko na to wskazuje, choć sama zainteresowana temu kategorycznie zaprzecza. Jej wyjaśnienia są jednak lakoniczne i mało wiarygodne. Niby skąd pracownicy mogli wiedzieć, że pani dyrektor otrzymuje minimalną premię, jeśli nie od niej samej? - Informacja o moich premiach była i jest powszechnie dostępna w BOK i nie stanowi żadnej tajemnicy służbowej - twierdzi Anna Barańska-Wróblewska.
- Dyrektorka BOK kolejny raz pokazała swój charakter. Kazała pracownikom napisać pismo do burmistrza z pytaniem, czemu jej premia jest obniżana. Wszyscy musieli się podpisać.
Nepotyzm, niegospodarność i zastraszanie w Królestwie Muzyki
Białołęcki Ośrodek Kultury ma jeden z największych budżetów w Warszawie, a jednak jego działalność pozostawia wiele do życzenia. Choć za pieniądze, jakimi dysponuje, można by prowadzić różnorodną działalność nie tylko w siedzibie na ul. van Gogha, lecz także we wschodnich rejonach dzielnicy, wielkie pieniądze wydawane są na koncerty z udziałem powtarzającej się grupy wykonawców, z mężem dyrektorki BOK na czele. Repertuar ośrodka jest wypadkową jej powiązań i znajomości w kręgu artystów muzyki klasycznej, głównie operowo-operetkowej, i jest coraz bardziej monotonny.
Dyrektorka BOK: niszczycie dorobek mojego życia
Dyrektor Białołęckiego Ośrodka Kultury zażądała od redakcji "Echa" opublikowania sprostowania treści zawartych w artykule "Nepotyzm, niegospodarność i zastraszanie w Królestwie Muzyki". Ponieważ przesłana wypowiedź nie spełnia wymogów prawa prasowego, redaktor naczelny odmówił publikcji jako sprostowania. Nie widzimy jednak przeszkód, by zapoznać czytelników naszego portalu z treścią stanowiska Anny Barańskiej-Wróblewskiej. Poniżej cała treść, bez skrótów.
Postraszyła, że jeśli ktoś się nie podpisze, to cała załoga nie dostanie premii. Wszyscy podpisali. Co było robić? - mówi osoba pracująca w BOK zastrzegająca sobie anonimowość i opowiada o fatalnej atmosferze pracy panującej w Ośrodku.
"Premia dyrektor Anny Barańskiej-Wróblewskiej jest od dłuższego czasu znacznie obniżana, tym samym nasuwa się wniosek, że jakość jej pracy spadła (...). Chcielibyśmy zapytać o powód tak niskiej oceny jej pracy, a tym samym wszystkich pracowników i funkcjonowania całego Ośrodka" - czytamy w piśmie podpisanym przez pracowników BOK.
Z prawnikiem u wiceburmistrza
- 25 października zadzwonili do mnie pracownicy BOK z prośbą o pilne spotkanie dotyczące spraw pracowniczych. Uznałem, że skoro sprawa jest pilna, to trzeba niezwłocznie to spotkanie zorganizować - mówi wiceburmistrz Mariusz Budziszewski. - Zaprosiłem na nie również panią dyrektor, jako zwierzchnika i pracodawcę. Ku mojemu zdziwieniu na spotkaniu pojawiło się kilkunastu pracowników i pani dyrektor, a z nią radca prawny w charakterze jej pełnomocnika. Okazało się, że sprawa dotyczy premii. Pracownicy mieli przeświadczenie, że wysokość ich premii zależy od wysokości premii pani dyrektor, a ta jest niższa niż rok temu. Przyznanie comiesięcznej premii dyrektorowi Białołęckiego Ośrodka Kultury wynika z przepisów prawa i jest obligatoryjne - podsumowuje wiceburmistrz.
Premię dyrektorki BOK co miesiąc obniżał poprzedni burmistrz Adam Grzegrzółka, bo to premia uznaniowa i przyznawał ją w wysokości 30-50 proc. miesięcznego wynagrodzenia. Obecny burmistrz utrzymuje tę stawkę.
Do zarządu dzielnicy formalnie złożono dwa pisma. Jedno wspomniane powyżej - od pracowników i drugie od Anny Barańskiej-Wróblewskiej z prośbą o wyrażenie zgody na wypłatę premii pracownikom. Sytuacja jest kuriozalna, bo to ona jest pracodawcą, a władze dzielnicy nie mają nic do decyzji o wypłacie premii poszczególnym osobom, natomiast premia dla szefowej BOK jest wypłacana uznaniowo, a decyzję w tej sprawie podejmuje burmistrz, więc te pisma nic nie zmienią w całej sytuacji.
Dyrektor Anna Barańska-Wróblewska lakonicznie komentuje sprawę. Zaprzecza jakoby do czegokolwiek zmusiła pracowników. - Pracownicy dostali premie za październik w maksymalnej wysokości. Nie wywierałam na nikogo żadnej presji. Pismo stworzyli samodzielnie - tłumaczy.
Przelało się
Współpraca urzędu dzielnicy z dyrektorką BOK od dawna się nie układa. Burmistrz i radni Białołęki mają wiele zastrzeżeń do jej stylu zarządzania ośrodkiem, a zwłaszcza ogromnych wydatków na koncerty muzyki poważnej z udziałem jej własnej orkiestry. W marcu br. opublikowaliśmy artykuł "Nepotyzm, niegospodarność i zastraszanie w Królestwie Muzyki", w którym pisaliśmy: "Białołęcki Ośrodek Kultury ma jeden z największych budżetów w Warszawie, a jednak jego działalność pozostawia wiele do życzenia. Choć za pieniądze, jakimi dysponuje, można by prowadzić różnorodną działalność nie tylko w siedzibie na ul. van Gogha, lecz także we wschodnich rejonach dzielnicy, wielkie pieniądze wydawane są na koncerty z udziałem powtarzającej się grupy wykonawców. Repertuar ośrodka jest wypadkową jej powiązań i znajomości w kręgu artystów muzyki klasycznej, głównie operowo-operetkowej, i jest coraz bardziej monotonny."
Przypomnijmy, że za koncerty z udziałem orkiestry Romantica (którą dyrektorka BOK założyła, jeszcze zanim została szefową Ośrodka) wystawiane są rachunki rzędu nawet 25 tys. zł, co doprowadziło do zubożenia oferty i kłopotów finansowych BOK w drugiej połowie 2012 roku. Mniej więcej w tym samym czasie Barańska-Wróblewska zwolniła dwóch wieloletnich pracowników (którzy nie akceptowali postępowania dyrektorki), w tym Tomasza Mitrowskiego dyscyplinarnie w uzasadnieniu pisząc m.in., że "bez jej zgody spotkał się z burmistrzem". Pracownicy, którzy swoją dyrektorkę obserwują na co dzień, mówią wprost, że styl jej pracy opiera się na zasadzie "dali mi kasę, więc ją wydaję".
Po naszym artykule w BOK odbyła się kontrola, która wykazała szereg nieprawidłowości. Zwolnienie Anny Barańskiej-Wróblewskiej poważnie rozważał poprzedni burmistrz dzielnicy Adam Grzegrzółka, ale sam niespodziewanie zakończył karierę na Białołęce i sprawa przycichła. Ostatnie zdarzenia ożywiły ją na nowo. Wszystko wskazuje na to, że czara goryczy przelała się, bo burmistrz Piotr Jaworski rozesłał właśnie do organizacji pozarządowych wniosek o wydanie opinii o współpracy tychże organizacji z dyrektorką BOK w związku z zamiarem odwołania jej ze stanowiska. Takie konsultacje z trzecim sektorem to wymóg ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej. Organizacje mają pięć dni roboczych na wydanie opinii, jeśli chcą ją wydać.
Co na to trzeci sektor?
- Bardzo niedobrym zjawiskiem jest niejasny i mało transparentny system podejmowania współpracy z organizacjami pozarządowymi przez BOK - mówi Bartłomiej Włodkowski, szef Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego, członek Warszawskiej Rady Pożytku Publicznego. - O ile poprzedni dyrektor, świętej pamięci Tomasz Służewski starał się wprowadzić klarowne i równe dla wszystkich zasady, to teraz - jak mówiło mi wiele organizacji pozarządowych - jest to uznaniowe. Artyści i grupy twórcze z Białołęki skarżą się, że pani dyrektor wbrew deklaracjom publikowanym np. na łamach "Art-BOKu" nie podejmuje współpracy, ani nie korzysta ze składanych ofert. Kilkakrotnie np. na spotkaniach DKDS słyszałem opinie, zwłaszcza środowisk seniorskich, wskazujące brak nieodpłatnej oferty BOK, skierowanej do osób niezamożnych - dodaje Włodkowski i deklaruje, że jego opinia na temat dyrektorki BOK będzie negatywna.
Ma kasę, więc ją wydaje
Pracownicy, którzy swoją dyrektorkę obserwują na co dzień, mówią wprost, że styl jej pracy opiera się na zasadzie "dali mi kasę, więc ją wydaję". Anna Barańska-Wróblewska w koncepcji złożonej podczas konkursu na dyrektora deklarowała pozyskiwanie pieniędzy dla BOK ze źródeł zewnętrznych. Nic takiego nie nastąpiło. Strumień płynie w odwrotną stronę i nie ma znaczenia fakt, że na koncerty, które przez dyrektorkę określane są "wydarzeniem miesiąca" albo "wydarzeniem roku" sprzedaje się zaledwie ok. 30 biletów.
Konfliktowość i nieumiejętność pracy w zespole, nieradzenie sobie z zarządzaniem ludźmi, konflikty z pracownikami i organizacjami pozarządowymi, niewłaściwe zachowanie wobec radnych - to tylko garstka zarzutów wobec dyrektorki, bo są też znacznie poważniejsze. Jej kariera na stanowisku szefowej BOK może zakończyć się w najbliższych dniach.
as, oko, bw
.