Pamiętajcie o... radach osiedli
7 lipca 2006
... chciałoby się zanucić, parafrazując tekst znanej piosenki Jonasza Kofty.
Rady osiedlowe czy sołeckie to przecież nie tylko dobra białołęcka tradycja, z której wypączkowało wiele dzisiejszych inicjatyw czy grup inicjatywnych (i dobrze!), aż chciałoby się pociągnąć dalej "przecież stamtąd przyszliście", lecz ciągłe i stałe zadania. Oczywiście część tematów podjętych przez rady osiedli znacznie lepiej dziś realizować w formule organizacji pozarządowych czy też na szczeblu rady dzielnicy. Formuła prawna ich działalności odbiera radom możliwość pozyskiwania środków finansowych, struktury te nie mają też żadnego władztwa decyzyjnego.
Mimo to akurat te struktury posiadają coś, co jest bardzo istotne dla właś-ciwego funkcjonowania lokalnych wspólnot - otwartość i powszechność. Są trochę jak lekarz pierwszego kontaktu, choć rzadko są same w stanie rozwiązać jakiś problem, to poprzez jego nagłośnienie, zainteresowanie decydentów, mogą zapobiec jego eskalacji. To może dotyczyć zarówno usychających drzew przy drodze, źle wyprofilowanego zakrętu, zaśmiecenia lasów, komunikacji miejskiej, jak i jakichś bardziej złożonych problemów społecznych. Oczywiście wiele zależy tu od współpracy z administracją samorządową, działającymi na terenie rady organi-zacjami społecznymi, placówkami oświatowymi etc. Patrząc z perspektywy RO Białołęka Dworska mogę powiedzieć, że czas przynosi owoce - społecznicy nauczyli się racjonalności np. administracji, a inne podmioty racjonalności społeczników (chyba generalnie najwięcej spięć wynika właśnie z konfliktów racjonalności).
Uwzględniając te wszystkie przesłanki warto, by w nowej kadencji samorządu znalazło się (a być może poszerzyło się) pole działania dla rad osiedlowych i sołeckich - zarówno prawnie jak i funkcjonalnie. To tradycja i kapitał społeczny Białołęki, który warto zachować.
Krzysztof Madej