Tablica pamiątkowa dla oszusta?
dzisiaj, 08:46
Czyje sumienia mają uspokoić kolejne tablice pamiątkowe honorujące nawet przebierańca i oszusta?
Radny Adam Stańko napisał interpelację z prośbą o informację, kiedy zainstalowana zostanie tablica upamiętniająca ofiary NKWD zamęczone przy Dostępnej 38. Kilka dni później sprawą zainteresowała się Lowisa Lermer, która przedstawia się na jednym z portali społecznościowych jako publicystka i co kilka dni w internecie łaja burmistrza i jego zastępców właściwie za wszystko, uprawiając permanentną krytykę władz Bemowa.
Co z kaźnią na Dostępnej?
Po wojnie w budynku komunalnym pod obecnym adresem Dostępna 38 mieściło się więzienie Informacji Wojskowej oraz NKWD.
Upamiętnią pałac bankiera. Dziś stoi tu PZMot
Radna Judyta Faliszewska proponuje przypomnieć zapomnianą perłę architektoniczną dawnych Grot.
W zeszłym roku Instytut Pamięci Narodowej zabrał stąd piwniczne drzwi, które były niemym świadkiem gehenny polskich patriotów katowanych przez komunistów. Jak pisaliśmy, wicedyrektor stołecznego IPN Zbigniew Siedlewski zapewnił, że drzwi trafią do renowacji i zostaną wyeksponowane w jednej z izb pamięci na Pradze.
O sprawę tablicy pamiątkowej poświęconej pamięci zamęczonych tu osób spytał w interpelacji właśnie radny Adam Stańko, ale też Lowisa Lermer w swojej odezwie do burmistrza Jakuba Gręziaka. - Tablica pamiątkowa będzie. Instytut Pamięci Narodowej zobowiązał się do przygotowania projektu treści, zamówienia szyldu i zainstalowania go na elewacji domu komunalnego. Uroczystość odsłonięcia zaplanowana została na 1 marca przyszłego roku, czyli Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych - mówi wiceburmistrz Jakub Gręziak.
Katownia NKWD na... WAT?
Lowisa Lermer publicznie upomniała wiceburmisrza również za brak upamiętnienia kolejnego miejsca kaźni - aresztu pod schodami w budynku akademika nr 1 Wojskowej Akademii Technicznej przy ul. Kaliskiego 17. - W tej sprawie wystąpiliśmy zarówno do rektora-komendanta WAT oraz do IPN z prośbą o zweryfikowanie tych informacji i czekamy na odpowiedź od obu instytucji. Nie będziemy na zawołanie, bo ktoś ma taki kaprys, wieszać wszędzie tablic. Wszystkie informacje muszą być szczegółowo sprawdzone, szczególnie jeśli chodzi o historię i męczeństwo - mówi Jakub Gręziak.
Dom brodatego Nikodema Dyzmy
Czy tablice pamiątkowe pojawią się też na budynku budowanego właśnie Miejsca Aktywności Lokalnej przy ulicy Sobczaka 5 na Boernerowie? Jedna ma przypominać, że wraz z sąsiednim domkiem nr 7 była to własność Stowarzyszenia Bratniej Pomocy Uczestnikom Walk o Niepodległość. Sekretarzem tej organizacji był znany pisarz oraz dziennikarz Melchior Wańkowicz. W styczniu 1936 roku na Boernerowie odbyła się wielka feta - jeden z domów przydzielono Mamertowi Wandallemu, ponad 90-letniemu oficerowi, weteranowi powstania styczniowego i współtwórcy Rządu Narodowego w Rawie Mazowieckiej. Klucze do budynku przy ówczesnej ul. Polskiej Organizacji Wojskowej 7 - dziś Sobczaka 7 - przekazał nobliwemu starcowi w powstańczym mundurze nie kto inny, jak sam Wańkowicz.
I to właśnie postać tego weterana ma upamiętniać kolejna tablica. Problem w tym, że Mamert Wandalli był zwykłym oszustem, mistyfikatorem i przebierańcem. Powszechnie podawał, że urodził się w 1845 roku, a jego ojciec był Włochem, który walczył w polskim batalionie w powstaniu listopadowym. Nikt nie śmiał kwestionować słów siwobrodego starca, który nosił specjalny, granatowy mundur weterana. Jednak kilka lat temu genealodzy odkryli, że Wandalli tak naprawdę urodził się w 1855 roku i podczas powstania miał zaledwie 8 lat. Potwierdza to nie tylko jego metryka urodzenia (ojcem nie był żaden włoski imigrant, tylko zwykły polski chłop o nazwisku Wandel), ale także akty ślubu (Mamert często zostawał wdowcem) oraz kolejne akty urodzeń jego dzieci, w których podawano wiek ojca i matki.
Tak więc sprytny staruszek nabrał wszystkich: aparat wojskowy, urzędniczy, a nawet organizacje charytatywne. Z kolei dom przy Sobczaka po prostu wyłudził. Czy zasługuje więc na upamiętnienie? - Wystąpiłam do Instytutu Pamięci Narodowej o opinię w tej sprawie. Materiały w sprawie prawdziwego życiorysu Wandallego są bardzo wiarygodne, ale zanim podejmę decyzję czy tablica będzie, czy też nie, chcę mieć w tej sprawie opinię historyków - mówi Magdalena Tomecka, dyrektor Bemowskiego Centrum Kultury, które tworzy MAL na Boernerowie.
Nie ma, to nie ma!
Wyjaśnienia urzędników są więc logiczne. Bez opinii dyplomowanych historyków trudno realizować upamiętnienia. Co jednak na to Lowisa Lermer? - Dziesięć lat moich bezskutecznych, jak dotąd, starań o upamiętnienie miejsc kaźni komunistycznej na Boernerowie, a także innych miejsc, związanych z historią osiedla, mówi samo za siebie i nie świadczy najlepiej. I dopóki tych tablic nie będzie, to znaczy, że ich nie ma - kwituje na swojej stronie mieszkanka Boernerowa.
(pik)
.