Oszukali?
23 lutego 2007
Sprawa gimnazjum na Ostródzkiej znów wzbudza emocje. Poprzednie władze zadeklarowały rozpoczęcie przetargu. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Mieszkańcy zielonej Białołęki czują się oszukani.
Kontrowersje wokół przetargu
Na ostatniej sesji rady dzielnicy poprzedniej kadencji ówczesny burmistrz Jerzy Smoczyński powiedział, że przetarg na budowę gimnazjum został ogłoszony. Taki zapis znalazł się w protokole z sesji. Mieszkańcy zielonej Białołęki mieli od tego czasu nadzieję, że sprawa szkoły na Ostródzkiej wreszcie, po latach sporów (które wielokrotnie opisywaliśmy w "Echu") znajdzie szczęśliwe rozwiązanie. - Burmistrz mówił nam o rozpoczęciu przetargu, a tymczasem nie było o tym żadnej informacji na stronach internetowych - mówi podirytowany mieszkaniec zielonej Białołęki. - Wszyscy tu czekają na to gimnazjum. Nie ukrywam, że niektórzy też dlatego, że podczas remontu szkoły na Berensona chcieliby tam przenieść swoje dzieci.Co było, co będzie?
O planach budowy gimnazjum po zielonej stronie Białołęki słychać było już od daw-na. Uchwała w tej sprawie była podejmowana jeszcze przez radę gminy. Zmiana ustroju Warszawy pokrzyżowała plany, gdyż decyzje o tego typu inwestycjach są teraz w gestii miasta, a nie samorządu dzielnicy. Zaczęły się przepychanki między miastem a dzielnicą. Władze lokalne z burmistrzem Jerzym Smoczyńskim na czele od lat uważały, że gimnazjum jest potrzebne, w stołecznym biurze edukacji zaś mówiono: "po co budować gimnazjum w szczerym polu?". Pikanterii konfliktowi dodawał fakt, że szefową biura edukacji była Liliana Zientecka, wcześniej wicebur-mistrz Białołęki odpowiedzialna za oświatę. Środowiska oświatowe aż wrzały od plotek, że Zientecka (PiS) na złość burmistrzowi (Gospodarność) nie daje zgody na budowę szkoły w jego okręgu wyborczym.Potem wypłynęła też sprawa nieuregulowanej własności gruntu pod przyszłą szkołę. Ten problem właśnie pokrzyżował po raz kolejny planowaną budowę. - Ma-my podpisaną przez Agencję Nieruchomości Rolnych umowę przyrzeczenia na 14 ha z chwilą wpisu do księgi wieczystej, a do tego momentu agencja chce nam wydzierżawić 6 ha pod szkołę - mówił dziennikarzowi "Echa" wiceburmistrz Tadeusz Semetkowski pod koniec 2005 roku. - Obie umowy podpisane są przez ANR. Czekamy na podpis przedstawiciela władz miasta lub pełnomocnictwo dla zarządu dzielnicy do podpisania tej umowy.
Ani jednego ani drugiego władze dzielnicy nie uzyskały. Biuro gospodarki nie-ruchomościami m.st. Warszawy stało na stanowisku, że miasto nie powinno reali-zować inwestycji na gruncie, do którego nie posiada tytułu własności lub prawa użytkowania wieczystego, bo w takim przypadku nie będzie właścicielem budyn-ków.
Lokalni samorządowcy, widząc rosnące potrzeby zielonej Białołęki, chcieli wszelkimi sposobami przeforsować budowę gminazjum. Nie udało się! Trudno jed-nak zrozumieć, co spowodowało, że były burmistrz na ostatniej sesji rady dzielnicy w poprzedniej kadencji powiedział, że przetarg już ogłoszono.
Nowe władze dzielnicy, choć od początku kadencji zajmują się sprawą, również nie ogłosiły przetargu, którego specyfikacja jest od dawna gotowa. Powód? Naj-pierw bardzo długo czekały aż dyrektor Agencji Nieruchomości Rolnych podpisze wniosek do sądu, żeby ten wpisał jako właściciela 6 ha miasto stołeczne.
- Nowy dyrektor oddziału warszawskiego ANR podpisał już wniosek - mówi Ro-bert Radzik, wiceburmistrz Białołęki. - Prawdopodobnie jednak nie będziemy cze-kać z uruchomieniem przetargu na decyzję sądu. Jeżeli otrzymam od władz War-szawy promesę, że teren zostanie przekazany dzielnicy pod tę inwestycję, przetarg rusza.
Mz, bw