Nowy limit to fikcja? Do tramwaju wejdzie kilkadziesiąt osób
14 maja 2020
Od najbliższego poniedziałku zmienia się limit osób korzystających jednocześnie z pojazdów komunikacji miejskiej.
- Od 18 maja zmienione zostaną reguły funkcjonowania w transporcie publicznym. Do tej pory wolne miało być co drugie miejsce siedzące. Teraz będzie to 30 procent wszystkich miejsc siedzących lub stojących przypisanych według normy dla danego pojazdu - powiedział premier Mateusz Morawiecki.
Kilkadziesiąt osób stłoczonych w jednym składzie
Szybko można obliczyć, że od poniedziałku do pojazdów komunikacji miejskiej wejdzie znacznie więcej pasażerów. Jeśli dwuwagonowy tramwaj starszego typu teraz może zabrać tylko 16 osób (bo łącznie ma 32 miejsca siedzące plus około 160 stojących), to od poniedziałku wejdzie do niego około 60 pasażerów.
- Prezydent Rafał Trzaskowski już trzy tygodnie temu apelował o zmianę rozporządzenia dotyczącego obostrzeń w komunikacji miejskiej. Od 20 kwietnia administracja rządowa wprowadza poluzowania do rozporządzeń w sprawie naszego przemieszczania się. Możemy poruszać się w celach rekreacyjnych, w zeszłym tygodniu otwarto galerie handlowe. Część osób wraca z pracy zdalnej do biur, 18 maja w Warszawie zostaną otwarte przedszkola i żłobki. To wszystko sprawia, że w przestrzeni miejskiej przebywa coraz więcej mieszkańców. Siłą rzeczy od kilku tygodni rosło zapotrzebowanie na korzystanie z komunikacji miejskiej - komentuje rzeczniczka prasowa miasta Karolina Gałecka i dodaje, że na stołecznych drogach w tej chwili jest już cały tabor.
Kto ma ich liczyć?
Ciekawą też kwestią jest - kto ma liczyć pasażerów? Czy nie będą to "martwe" przepisy? - We wcześniejszym rozporządzeniu również nie było zapisu, kto ma liczyć pasażerów i kto formalnie za to odpowiada. Minister spraw wewnętrznych poinformował na konferencji prasowej, że kontrole będzie przeprowadzała policja, a za ewentualne przepełnienia będzie karała kierowców. Nasi pracownicy otrzymali instrukcje postępowania. W sytuacji podejrzenia przepełnienia składu - zatrzymują go, informują pasażerów czym jest podyktowane zatrzymanie a następnie informują nadzór ruchu. Otrzymali wsparcie prawne (takie rozwiązanie wprowadziły Tramwaje Warszawskie), zależało nam, żeby nasi pracownicy nie musieli obawiać się ewentualnych mandatów i związanych z tym konsekwencji finansowych. Czy i tym razem nie ma zapisu mówiącego, kto ma liczyć pasażerów i kto za to odpowiada? Czekamy na druk rozporządzenia - podsumowuje Karolina Gałecka.
(DB)