Nowa Pełczyńskiego: mogło być lepiej
4 listopada 2015
Dwa miesiące po otwarciu brakującego odcinka Pełczyńskiego mieszkańcy są już przyzwyczajeni, ruch się ułożył i można na chłodno ocenić projekt ulicy.
Pieszo...
Do tej pory chcąc dojść od ul. Powstańców Śląskich do osiedli na Nowych Górcach albo Alei Sportów Miejskich, musieliśmy pokonać fragment "ulicy", który w zależności od pory roku i pogody był piaskownicą, jeziorem błota albo jeziorem błota zamrożonego. Teraz dotarła tu cywilizacja, już można przejść suchą stopą. Powstał chodnik w niskim, charakterystycznym dla przedmieść standardzie: stosunkowo wąski i ułożony z kostki bauma, służącej do budowy miejsc parkingowych i dróg technicznych. Chodniki z takiej kostki psują się błyskawicznie, a zimą są wyjątkowo śliskie. Nieciekawie prezentują się też nowe latarnie. Do oświetlenia ulicy wybrano brzydki model "podwójnych" latarń, ustawionych po jednej stronie jezdni. Lampy skierowane w stronę chodnika świecą w pierwszej kolejności na trawę i miejsca parkingowe.
Dużą zaletą i czynnikiem poprawiającym bezpieczeństwo na ulicy są wyniesione przejścia dla pieszych, niestety nie wszystkie. W połowie długości ulicy, na skrzyżowaniu z nienazwaną odnogą Pełczyńskiego objętą strefą zamieszkania, mamy wyniesione przejście w poprzek głównego ciągu, niewyniesione wzdłuż niego i... brak przejścia na trzecim ramieniu skrzyżowania. Największą ciekawostką jest fakt, że ulica nie jest objęta strefą Tempo 30. Dopuszczalna prędkość na niej to 50 km/h, obniżana przed przejściami do 30 km/h - mamy więc drogę zachęcającą do szarpanej, mało ekonomicznej jazdy. Płaskie jest także ostatnie przejście przed skrzyżowaniem z Powstańców Śląskich, zlokalizowane przy aptece. To zdecydowanie największa wada nowej ulicy, bo kierowcy mogą się rozpędzać i nieostrożnie przejeżdżać przez popularne przejście. Temu problemowi, a także możliwościom jego rozwiązania, poświęcimy oddzielny artykuł.
...rowerem...
Niektórzy rowerzyści się dziwią i uznają za błąd to, że na Pełczyńskiego nie zbudowano drogi rowerowej ani nie wyznaczano oddzielnych pasów dla cyklistów. Wszystko jest jednak zgodne z prawem i ze sztuką, bo na drogach objętych ograniczeniem prędkości do 30 km/h, z wyniesionymi przejściami dla pieszych, rowery i samochody powinny jechać tym samym pasem. Po nowym asfalcie położonym na płaskim terenie jedzie się lekko i przyjemnie, ale byłoby jeszcze wygodniej, gdyby w wyniesionych przejściach dla pieszych zostawić płaskie przejazdy dla wąskich kół rowerów. Najbardziej brakuje jednak parkingów.
...i samochodem
Mieszkańcy Nowych Górc wreszcie mają możliwość przejechania autem między Powstańców Śląskich a Lazurową. Na większości nowego odcinka ograniczenie prędkości do 30 km/h jest wymuszane przez wyniesione przejścia dla pieszych. Dziwnym zabiegiem jest wyznaczenie w niektórych miejscach parkowania równoległego, w innych prostopadłego - sprawia to, że ulica jest chaotyczna. Na Górce zawitała także znana z całej Warszawy plaga znaków drogowych, które ustawiono dosłownie jeden za drugim. Oto przykład: na pierwszym słupie informacja o ograniczeniu prędkości do 30 km/h i progu zwalniającym, na drugim - o zakazie parkowania na jezdni, na trzecim - o przejściu dla pieszych, na czwartym - o miejscach do parkowania prostopadłego. Ale największą ciekawostką jest fakt, że ulica nie jest objęta strefą Tempo 30. Dopuszczalna prędkość na niej to 50 km/h, obniżana przed przejściami do 30 km/h - mamy więc drogę zachęcającą do szarpanej, mało ekonomicznej jazdy.
Środkowy odcinek Pełczyńskiego był bez wątpienia potrzebny mieszkańcom Nowych Górc. To dobrze, że powstał, ale niskie standardy sprawiają, że będzie to przeciętny, lokalny ciąg komunikacyjny, który chcemy jak najszybciej pokonać i o nim zapomnieć. Być może ulicę ożywi nieco budżet partycypacyjny na rok 2017?
Dominik Gadomski