Nie będzie kamer w wolskich parkach
10 września 2014
W tym roku w parku Moczydło, parku Szymańskiego i na skwerze Apfelbauma miał zostać zainstalowany monitoring. Nie będzie. I nie wiadomo, kiedy urzędnicy wrócą do tego tematu.
Podkreśla, że władze dzielnicy nie rezygnują z tej inwestycji i urzędnicy będą starali się - w porozumieniu z BGN - znaleźć inne rozwiązanie, np. podzielić projekt na etapy i zrealizować część tam, gdzie będzie to prawnie możliwe. Takie działania podejmą, ale na pewno już nie w tym roku.
A może kamery niepotrzebne?
Spotkani przez nas mieszkańcy Woli wyrażają zainteresowanie zainstalowaniem kamer, choć jednocześnie zapewniają, że w obu parkach i na skwerze czują się "dość bezpiecznie".
- Nieraz biegam w parku Moczydło nawet późnym wieczorem - nigdy się nie bałam, nikt nigdy mnie nie zaczepiał. Myślę, że są miejsca, gdzie kamery przydałyby się bardziej, chociażby w okolicach Hali Koło - stwierdza pani Aneta.
- W dzień czuję się w obu parkach bezpiecznie, a wieczorem i nocą tu nie bywam. Nie słyszałam, żeby dochodziło tu do spektakularnych wybryków chuligańskich, ale może kamery dodatkowo zwiększyłyby bezpieczeństwo i ograniczyłyby potencjalne ryzyko, gdyż wandale baliby się, że zostaną zidentyfikowani - dodaje pani Maria, która odwiedza oba parki z pięcioletnim synem Piotrusiem.
W tym roku w parku Moczydło straż miejska zanotowała trzynaście przypadków picia alkoholu w miejscu publicznym, trzy przypadki publicznego załatwiania potrzeb fizjologicznych, jedno zdarzenie dotyczące zakłócania spokoju i porządku publicznego oraz jedno - uszkodzenia wyposażenia parkowego. Z kolei w parku Szymańskiego strażnicy tylko raz spisali raczących się trunkami wysokoprocentowymi pod chmurką. Na skwerze Apfelbauma miało miejsce kilka chuligańskich aktów - skradziono dwa wkłady do koszy i uszkodzono ławkę.
- Dzielnica co roku naprawia, remontuje, wymienia itd. wyrwane szczeble w parkowych ławkach i mostkach, czasem całe ławki oraz inne elementy małej architektury, uszkodzone lampy, nie wspominając o zieleni - połamanych drzewach, powyrywanych roślinach i krzakach. Jest to zjawisko nagminne, apelowaliśmy nawet do naszych mieszkańców o to, by zgłaszać takie przypadki do straży miejskiej, gdy ktoś jest świadkiem dewastowania parku. Niestety, rzadko ma to miejsce - podkreśla Monika Beuth-Lutyk.
Urząd dzielnicy najwięcej na naprawy wydał tuż po oddaniu do użytku parku Szymańskiego po rewitalizacji, czyli w 2011 r. - wtedy koszt napraw wyniósł prawie 200 tys. zł.
- Od tamtego czasu co roku jest co prawda lepiej, ale nadal te koszty są duże - ok. 50-80 tys. zł rocznie. Szkoda tych pieniędzy - można byłoby je przeznaczyć na coś nowego, zieleń czy więcej ławek... W parku Szymańskiego wandale wyspecjalizowali się szczególnie w niszczeniu szczebelków w mostkach, instalacji elektrycznej (dewastowane skrzynki, wyrywane całe kable wraz z drogimi lampami w schodach czy tych w rzece służących do jej podświetlenia). Dewastowane są również zabawki na placach zabaw czy skarpy przy stawie - wylicza rzeczniczka urzędu dzielnicy.
Jak wiadomo, statystyki straży nijak mają się zazwyczaj do rzeczywistości. Czy w wolskich parkach czujemy się bezpiecznie? Czekamy na opinie: redakcja@gazetaecho.pl.
ak