Na problemy - warsztaty. Strata czasu i brak pomysłów
10 października 2014
Za PRL krążyła anegdota, że gdy w państwie coś szwankuje, to władza powołuje wysoką komisję. Dzisiaj rolę komisji pełnią warsztaty, w których każdy może uczestniczyć, zgłaszać swoje uwagi i pomysły rozwiązania problemu.
Jedną z dziedzin, która niewątpliwie na Pradze Północ szwankuje, jest edukacja. Świadczą o tym przede wszystkim najgorsze w praskich szkołach na tle innych dzielnic wyniki egzaminów zewnętrznych (Targówek też jest poniżej średniej), a także inne wskaźniki, w tym niska frekwencja uczniów, brak zajęć dodatkowych w szkołach. Niezadowoleni rodzice posyłają dzieci do szkół na lewym brzegu Wisły. Władze dzielnicy uznały więc edukację za obszar, którym należy się szczególnie zająć i wspólnie z mieszkańcami postanowiły opracować strategię w tej dziedzinie.
Warsztaty na ten temat, w których uczestniczyłem, zgromadziły głównie nauczycieli i dyrektorów szkół i przedszkoli. Dzieci często przychodzą do szkoły głodne i problemem jest, żeby je nakarmić, a nie czegoś nauczyć. Przyszli z obowiązku (niektórzy sądzili, że to jakieś kolejne szkolenie), ale z wypowiedzi wynikało, że nie bardzo widzą sens tego spotkania. Doszło nawet do małego buntu, kiedy panie z Centrum Komunikacji Społecznej poprosiły o podzielenie się na grupy, z których jedna miała zastanawiać się nad wizją dobrej jakości szkoły, a druga - dobrej jakości przedszkola. "Siódmy raz mam opracowywać strategię dla Pragi Północ. A co z poprzednimi?" - padło m.in. pytanie. Nauczyciele tłumaczyli, że tu nie chodzi o szkołę, lecz o uczniów. Na Pradze Północ panują najtrudniejsze w Warszawie warunki społeczne i socjalne. Dzieci często przychodzą do szkoły głodne i problemem jest, żeby je nakarmić, a nie czegoś nauczyć. To nie szkoły są byle jakie i powinny się poprawić. Wyniki egzaminów nie oddają rzeczywistości szkolnej. W każdej klasie są bowiem dzieci, które się świetnie rozwijają, wspierane przez domy, rodziców, ale także takie, które znacząco obniżają poziom. Z jednej strony nie wynoszą z domu motywacji do nauki, z drugiej często nie mają nawet gdzie odrabiać lekcji. Zwracano uwagę na to, że pieniądze, które miasto daje na szkoły, są bardzo małe. Nie ma funduszy na zajęcia dodatkowe i wyrównawcze, na wyposażenie, na remonty budynków. Nie jesteśmy grupą bezradnych dyrektorów, którym trzeba podpowiadać, jak powinni pracować. To wszystko, co można było zrobić bez pieniędzy zostało zrobione 2-3 lata temu - mówiono.
Czy to są to jakieś odkrywcze sformułowania, czy urząd miasta nie wie, na czym polega problem i musi zamawiać diagnozę sytuacji, robić specjalne badania? Myślę, że wie o tym także Ministerstwo Edukacji Narodowej. Uważam, że potrzebna jest strategia edukacyjna nie dla Pragi Północ czy Targówka, lecz dla Warszawy. Dzieci z prawego brzegu nie dlatego osiągają gorsze wyniki w edukacji, że są głupsze, czy też mają gorszych nauczycieli, ale m.in. ze względu na warunki domowe, materialne i brak tradycji edukacyjnych. Już na starcie są więc na gorszej pozycji niż dzieci z "lepszych" dzielnic. W dodatku także tutejsze szkoły są często niedoinwestowanie, gorzej wyposażone, brakuje boisk i hal sportowych. Młodzi ludzie nie mają gdzie rozwijać swoich zainteresowań ani spędzać pożytecznie wolnego czasu. Potrzebna jest więc strategia, która da więcej pieniędzy prawobrzeżnej oświacie i umożliwi wyrównanie poziomów. Powinien ją opracować urząd miasta z urzędami dzielnic, a nie wynajęta fundacja wspólnie z mieszkańcami w ramach warsztatów, bo to tylko strata czasu i pieniędzy.
Marek Borowski
senator z Pragi i Targówka, były marszałek Sejmu (2001-2004), wicepremier (1993-1994) i poseł (1991-2011)