Motocross za oknem
30 kwietnia 2010
Sezon motocyklowy rozpoczęty, a wraz z nim radość dla użytkowników jednośladów. Niestety, dla innych to czas niedogodności i hałasu.
- Najgorzej jest w weekendy - mówią wawerczycy. - Wtedy dziki tor ma naj-większe obłożenie. W tygodniu sporadycznie pojawi się ktoś z ryczącym motorem, ale największy hałas jest w soboty i niedziele. Sam tor jest nielegalny, powstał na działce prywatnej, bez wiedzy właścicielki, a dla nas jest uciążliwy. Próbowaliśmy rozmawiać z użytkownikami, ale nie na wiele się to zdało - większość to młodzi ludzie, do których żadne argumenty nie trafiają - dodają.
Sport motocyklowy ma to do siebie, że część jego uroku polega właśnie na muzyce silników. Z muzyką jednak jest tak, że nie każda podoba się wszystkim, a zbyt głośna - nawet najpiękniejsza - zamienia się w hałas. Mieszkańcy nie odma-wiają motocyklistom prawa do spełniania swojego hobby, sprzeciwiają się jedynie negatywnemu wpływowi jazdy na swoje sąsiedztwo. Aby zyskać spokój, niejedno-krotnie domagali się interwencji policji i straży miejskiej.
Strażnicy jednak nic o tym nie wiedzą. - W tym roku nie wpłynęła do nas żadna skarga dotycząca toru motocyklowego w Wawrze. Dlatego nie planujemy dodatko-wych patroli w okolicach ulicy Jeziorowej oraz Bronowskiej - mówi Jolanta Bory-sewicz ze straży miejskiej.
Zakazać jazd motocyklistom można zawsze - gorzej jeśli nie ma rozwiązania alternatywnego. W Warszawie formalnych torów do jazdy crossem jest jak na le-karstwo. Legalny tor dla crossowców znajduje się na Chlubnej na Białołęce, przy klubie "Dziki Zakątek". - Do dyspozycji chętnych pozostają nasze własne quady, ale nie widzę przeszkód, aby po wcześniejszym uzgodnieniu udostępnić tor dla pry-watnych maszyn - powiedział nam w rozmowie telefonicznej właściciel toru.
W okolicach już lepiej, bo tory crossowe są w kilku podwarszawskich miejsco-wościach. Jest tylko jeden problem - są płatne. A przecież po co płacić za dojazd i skorzystanie z toru, skoro można za darmo i nielegalnie? Motocykliści wymieniają się namiarami na "miejscówki" na forach internetowych. Większość z nich jest nie-legalna. Pół biedy, jeśli umiejscowiona jest na odludziu, gdzie dźwięki silników nie są uciążliwe dla mieszkańców. Gorzej, jeśli jednośladowcy nie liczą się z tym, że ich pasji nie chcą podzielać osoby postronne. Na drogach daje się zauważyć po-prawa wzajemnych stosunków między motocyklistami i "puszkarzami". Może pora na podobne układy między crossowcami i mieszkańcami?
(wt)