Metro Jakiego to kuriozum. Inwestujmy w SKM
16 października 2018
Rozmowa z Bartoszem Wiśniakowskim, kandydatem Koalicji Obywatelskiej do sejmiku mazowieckiego.
Wygląda na to, że tematem numer jeden na Woli i Bemowie będzie w najbliższych latach dokończenie budowy II linii metra. Kandydat PiS na prezydenta Patryk Jaki zapowiada, że w obu dzielnicach powstanie też linia trzecia, łącząca Karolin, Odolany i Czyste z Dworcem Zachodnim.
To jakieś kuriozum. Przecież dokładnie tam są tory kolejowe! Jak można projektować metro wzdłuż linii szybkiej kolei miejskiej? Za same dwie stacje Wola Park i Powstańców Śląskich miasto ma zapłacić prawie miliard złotych. Przypominam, że budżet inwestycyjny Warszawy to około miliard rocznie. PiS chciałby wydać miliardy na metro, jadące wzdłuż trasy SKM-ki. Pomijając bezsens takiego pomysłu - skąd wziąć na to pieniądze?
Minister budownictwa zapowiedział, że dołoży.
Rząd próbuje wpłynąć w ten sposób na wynik wyborów w Warszawie, co jest skandaliczne. Jak minister może powiedzieć, że dofinansuje budowę metra w razie wygranej odpowiedniego kandydata? To brzmi jak szantażowanie warszawiaków: wybierzecie naszego człowieka, to dostaniecie w nagrodę kilka stacji w przypadkowych miejscach. To nie tylko łamanie demokratycznych standardów, ale też promowanie złych rozwiązań transportowych.
Dlaczego?
Tak jak wspomniałem, między Dworcem Zachodnim a Karolinem są już tory. Jeśli chcemy rzeczywiście poprawić jakość komunikacji szynowej w tej części miasta równolegle z budową metra, inwestujmy w kolej. Porozumiejmy się z kolejarzami, kupmy więcej pociągów, zbudujmy wspólnie kilka nowych stacji.
Gdzie konkretnie?
Na wspomnianej linii można zbudować od 1 do 3 stacji na wysokości Odolan, warto rozważyć też perony pod wiaduktem al. 4 Czerwca 1989, czyli Nowo-Lazurowej. Część pociągów Kolei Mazowieckich mogłaby kursować wtedy nie przez Włochy i Ursus, ale Karolin i Odolany. Wszystko byłoby nieporównywalnie tańsze od absurdalnego budowania linii metra wzdłuż istniejących torów.
W ostatnich latach dużo mówiło się o stacjach na linii kolejowej między Wolą a Bemowem, przy Połczyńskiej i Górczewskiej. Nic z tego nie wyszło.
Rzeczywiście, kolejarze odłożyli tę inwestycję, ale nic straconego. Trzeba z powrotem usiąść do rozmów i omówić finansowanie stacji. Trzeba też przeanalizować możliwość budowy stacji na wysokości Znanej i Jana Olbrachta, gdzie przy okazji mógłby powstać tunel drogowy łączący dwie dzielnice.
Ostatnio opisywaliśmy jeszcze jeden pomysł na transport szynowy na Woli i Bemowie: szynobus kursujący po jednym torze tzw. bocznicy do Huty, obsługujący całkiem inne rejony, niż metro i tramwaje.
To ciekawa propozycja, ale wymagałaby porozumienia z właścicielem Huty, bo tory kończą się na jej terenie. Dyskusyjna jest też sprawa napędu, bo szynobusy są pojazdami spalinowymi. Nie jestem przekonany, czy w tak zanieczyszczonym mieście, jak Warszawa, warto inwestować w takie rozwiązanie.
Rozm. oko