Znacie to: dla innych nie mieć czasu, albo - co jeszcze gorsze - traktować ich jak konkurentów, których trzeba przechytrzyć lub pokonać? Nasze codzienne życie raczej nie jest łatwe. Za to łatwo mogą nas pochłonąć troski o własne sprawy, o własne szczęście. I wtedy rodzą się takie postawy.
|
Autorka jest radną dzielnicy Białołęka |
Tymczasem właśnie w czasach przemian warto pa-miętać, że każdy z nas może brać udział w kształto-waniu oblicza miasta, dzielnicy czy osiedla, na któ-rym mieszka. Ma do tego prawo. I wtedy musi zna-leźć czas dla innych. Powinien też dla swojej dzia-łalności poszukiwać jak najlepszych struktur. Nasza Białołęka jako dzielnica jest na tyle młoda, że ma wyjątkowo dużo problemów do rozwiązania. Od władz dzielnicy wymaga to zaangażowania i umiejęt-ności odnalezienia się w coraz to nowej sytuacji. My zaś, jako mieszkańcy, nie zawsze możemy włączyć się w działanie na rzecz innych. Lecz biorąc udział w wyborach do samorządu, każdy z nas może zapew-nić sobie to, że radni w dzielnicy, w mieście i woje-wództwie zrobią dla niego znacznie więcej. To się nam opłaci. Czy wszyscy radni to ludzie, o których możemy powiedzieć: "jedni z nas"? Czy mają takie same po-trzeby jak my? Czy potrafią się otwierać na potrzeby innych współmieszkańców, czyli: moje, twoje, nasze? Różnie z tym było! Teraz ważne jest, by nasi nowi radni byli lepsi i mieli czas dla nas, mieszkańców. Nikt nie znajdzie oparcia w radnych, którzy mówią: "na układy nie ma rady", "takie jest życie", "ode mnie to nie zależy", "ja już martwię się tylko o siebie". Byłam radną i z listy Gospodarności i z listy PO. Wiem dobrze jak działają te struktury na Białołęce i w mojej ocenie, niczym się nie różnią. Dlatego będę kandydować z listy komitetu wyborczego Prawo i Spra-wiedliwość. Mając 12 lat doświadczenia w wykonywaniu mandatu radnego, wybra-łam nowe struktury do działania. Dlaczego? Bo radny nie jest po to, by służyć partii czy lokalnemu ugrupowaniu. Radny zawsze będzie tam, gdzie może pracować dla dobra ludzi, którzy dali mu kredyt zaufania - oddali na niego swój głos. W minionej kadencji jeszcze nie wszystkim mogłam pomóc, nie wszystkie zgłoszone sprawy rozwiązałam. Było wiele przeszkód, ale ja nie tracę nadziei. To wiara i nadzieja pozwalają mi dążyć do wyznaczonego celu i pokonywać napotykane przeszkody. Będę nadal zabiegać o nasze sprawy. Musi się udać. Jeśli uda się mi jako radnej, to uda się nam, każdemu z mieszkańców. Przecież ja też tutaj mieszkam ze swoją rodziną. Chcę, żeby na Białołęce żyło się nam lepiej, łatwiej i bezpieczniej.
Anna Woźniakowska