Lokalne browary upadną? Internet nie uratuje branży
17 kwietnia 2020
Jednoczesne zamknięcie pubów i restauracji, zakaz handlu przez internet i ograniczenia w pracy sklepów rujnują branżę alkoholową.
Wódki i piwa to jedne z niewielu polskich produktów rozpoznawalnych poza granicami kraju, ale wywołany stanem epidemii kryzys gospodarczy może sprawić, że część z nich przejdzie do historii. Puby, bary i restauracje są pozamykane, markety przyjmują ograniczoną liczbę klientów a w internecie obowiązuje zakaz handlu alkoholem. Zagraniczne sieci handlowe obchodzą go przy pomocy zależnych spółek przyjmujących "zamówienia", ale większość krajowych producentów woli nie ryzykować starcia z urzędem skarbowym i prokuraturą.
- Istniejące przepisy są zagmatwane i dają możliwość różnorakiej, przeważnie zawężonej interpretacji, co powoduje, że przedsiębiorcy w obawie przed restrykcjami nie wykorzystują internetowych kanałów sprzedaży, do czego zachęcają przecież rządzący - pisze Kongres Polskiego Biznesu. - Ponadto lokalne browary, winiarnie i destylarnie często zaopatrywały zaprzyjaźnione restauracje i puby.
Gwóźdź do trumny
Zgodnie z obecnym prawem restauratorzy nie mogą oferować alkoholu w sprzedaży z dowozem, co zamknęło przed producentami jeszcze jeden kanał sprzedaży. Nie odbywają się także targi i imprezy masowe.
- Ustawowe obostrzenia, które przed wybuchem epidemii miały w założeniu utrudniać dostęp do alkoholu, stanowią obecnie gwóźdź do trumny dla polskich, lokalnych rzemieślników i nie dają im szans na dostosowanie się chociaż w części do nienormalnych warunków funkcjonowania życia gospodarczego - pisze KPB.
Najbardziej zagrożone upadkiem są oczywiście najmniejsze firmy, produkujące wysokiej jakości piwa rzemieślnicze i kultywujące lokalne tradycje. Sytuację mogłoby uratować zniesienie zakazu handlu alkoholem przez internet. Podczas trwającego posiedzenia Sejm z pewnością nie zajmie się sytuacją polskich browarników, skupiając się m.in. na projekcie całkowitego zakazu aborcji.
(dg)