Lekcja etyki prosto z legionowskiego ratusza
20 kwietnia 2018
Gazeta, której właścicielem jest spółka miejska bezpośrednio podlegająca prezydentowi Legionowa, zwymyślała mieszkańców od "pasożytów", dziennikarzy nazywa "pismakami", a opozycyjnych radnych porównuje do "nieudaczników". Tymczasem rzeczniczka prasowa ratusza chce uczyć etyki niezależnych dziennikarzy.
Zaczęło się całkiem niewinnie. Ot, zwykła prośba o sprostowanie nieprawdziwych lub nieścisłych informacji, którą do naszej redakcji przysłała rzeczniczka legionowskiego ratusza. Artykuł dotyczył komunikacji miejskiej, ale w jednym z pierwszych zdań sprostowania czytamy: "Nieprawdą jest, że gazeta "Miejscowa na weekend" jest uzależniona od legionowskiego ratusza.
Miejscowa "Trybuna Ludu". Podwójnie płacimy za propagandę prezydenta
Niedawno jedna z agencji zajmująca się marketingiem samorządowym przyznała tygodnikowi "Miejscowa na weekend" tytuł najlepszej gazety w kraju. Bezpłatny tygodnik, udający niezależną prasę, opisujący sukcesy urzędującej władzy, drukowany jest za pieniądze podatników. Władze Legionowa obwieściły ten sukces na billboardach, także finansowanych z miejskich podatków.
Gazeta wydawana jest przez spółkę prawa handlowego".
Wymowne. Ratuszowi nie zależy na prostowaniu nieprawdy, lecz raczej na zakłamywaniu rzeczywistości. Czy napisaliśmy coś źle? Wystarczy spojrzeć tylko na jeden(!) fakt. Jednoosobowym zgromadzeniem wspólników w miejskiej spółce KZB (która wydaje "Miejscową") jest nie kto inny, jak sam prezydent Roman Smogorzewski. Zgromadzenie wspólników (w tym przypadku jednoosobowe) powołuje chociażby radę nadzorczą w spółce, która z kolei powołuje i odwołuje jej prezesa. KZB, którego rada i zarząd są w pełni zależne od prezydenta miasta, wydaje "niezależną" od woli władz miasta gazetę? Nikt przy zdrowych zmysłach nie postawi na taką tezę złamanego grosza. Odmówiliśmy opublikowania sprostowania.
Rzeczniczka ratusza na odmowę publikacji sprostowania zareagowała wręcz histerycznie i w kolejnym mailu do naszej redakcji zapowiada, iż sprawę przedstawi Radzie Etyki Mediów. Z przyjemnością staniemy przed Radą, o ile w ogóle będzie chciała się nami zająć, bo nie jesteśmy członkami Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Mamy jednak dla legionowskiego ratusza i pani rzecznik propozycję - należałoby się czym prędzej zająć etyką redaktora i dziennikarzy "Miejscowej". Bądź co bądź za chamstwo, jakie pojawia się na tych "niezależnych" łamach odpowiada politycznie prezydent Roman Smogorzewski. Nie jest dobrze, gdy autorzy tegoż samorządowego medium nazywają mieszkańca "pasożytem", dziennikarzy konkurencji "pismakami", a starszych ludzi interesujących się miejskimi inwestycjami "ORMO-wcami". Przypomnijmy choćby tekst poświęcony byłemu opozycyjnemu radnemu Józefowi Dziedzicowi, którego autorzy prezydenckiej gazety nazwali "nieudacznikiem".
To co zrobili ostatnio, czyli publiczny lincz na eksmitowanym mieszkańcu, urąga wszelkim zasadom przyzwoitości i etyki dziennikarskiej. Powiedzmy to otwartym tekstem - prezydent miasta za publiczne pieniądze wydaje poprzez spółkę KZB gazetę propagandowo-tabloidową. Propagandową - gdy trzeba dobrze napisać o władzach, tabloidową - gdy należy "dowalić" przeciwnikom prezydenta. Jeśli już więc mówimy o etyce, to "Miejscowa" nie ma z nią wiele wspólnego. I czas chyba najwyższy, żeby zainteresowała się tym przynajmniej rada miasta, choć oczywiście nie ma zbyt wielkich możliwości ingerowania w działania KZB, ale prezydentowi, który te możliwości ma, warto przemówić do rozsądku, bo jako nadzorca "Miejscowej" cofnął nas wszystkich do czasów "Trybuny Ludu" dodając od siebie tabloid, którego nawet w PRL nie było w takiej formie.
Redakcja
.