Lekarze rodzinni w ogniu krytyki. "Nie chce się wam pracować"
6 kwietnia 2020
Medyków małej przychodni na osiedlu Boernerowo spotkały ostatnio przykrości i mocne zarzuty o łamanie przysięgi Hipokratesa ze strony niezadowolonych pacjentów. Dlaczego?
Od 1956 roku na terenie osiedla Boernerowo działała przychodnia rejonowa, początkowo dla pracowników wojska, później dla wszystkich okolicznych mieszkańców. W 1998 roku dwie lekarki: Helena Byszkiewicz-Cesarz i Ewa Przychodzień zorganizowały tam praktykę lekarzy rodzinnych. Od samego początku świadczenia medyczne udzielane były zapisanym pacjentom, na podstawie umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. I tak jest do dziś. Ostatnio jednak na lekarzy i cały personel spadły gromy od niezadowolonych pacjentów. Skarżą się, że w tym trudnym okresie zostawili swoich podopiecznych.
Zamknęli przychodnię i zostawili pacjentów?
- Bardzo rzadko piszę na Facebooku, ale słysząc zarzuty, że lekarze rodzinni zamknęli przychodnię i zostawili swoich pacjentów, muszę zabrać głos. Przychodnie nie są zamknięte, zmienił się jednak zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia sposób ich funkcjonowania. Cały czas jesteśmy na miejscu udzielając teleporad, wypisując e-zwolnienia i e-recepty. Przyjmujemy pacjentów, których stan podczas teleporady uznaliśmy za wymagający wizyty osobistej w przychodni. Jest tak nie dlatego, że nie chce nam się pracować. A dlatego, że mamy ograniczyć do minimum narażanie pacjentów i siebie na przeniesienie wirusa. Nie wiemy, kto jest bezobjawowym nosicielem. Mogę to być ja, może to być każdy spotkany, niekoniecznie kaszlący, człowiek. Myślicie, że to jest dla nas komfortowe, że się boimy zachorować, sprzeniewierzamy się przysiędze Hipokratesa? - napisała Ewa Przychodzień-Schmidt.
"Nie opuściliśmy swoich pacjentów"
- Jesteśmy w przychodni w godzinach 8-18. Każdy z naszych pacjentów może zadzwonić w celu uzyskania teleporady. Jest ona punktem wyjścia do dalszego postępowania: wstępnej diagnozy, zaleceń, recept i zwolnienia. Jednak część teleporad kończy się koniecznością wizyty w przychodni, bo dopiero wtedy uzyskujemy wystarczającą ilość informacji do bezpiecznego leczenia. Takich sytuacji jest kilka w ciągu dnia. Zmiana modelu pracy jest trudna dla wszystkich. Także dla nas, bo czujemy ciężar odpowiedzialności za swoje decyzje podejmowane w oparciu o ograniczone informacje. Dziennie udzielamy około 35 teleporad (na dwóch lekarzy). Dochodzą do tego kontakty wynikające z potrzeby wypisania e-recept, których do tej liczby nie wliczam - wyjaśnia nam Ewa Przychodzień-Schmidt.
Wyjaśnienia lekarki, będącej jednocześnie radną Bemowa, większość mieszkańców przyjęło ze zrozumieniem i wsparciem dla personelu przychodni przy Telewizyjnej 30. - Uważam, że jest ok. Potrzebowałam leki, to dostałam e-receptę. Wnuk potrzebował badania, to umówili godzinę badania. Można dać radę - komentuje pani Barbara.
(DB)