Zagryzł maltańczyka, zaatakował yorka. Agresywny pies mieszka przy Sobieskiego?
24 marca 2021
- Przed chwilą na Krasińskiego jakiś wielki pies podobny do amstaffa zagryzł naszego psa. Był bez smyczy. Naszego niestety nie udało się uratować - napisała 22 marca na Facebooku pani Karolina. Co już udało się ustalić w tej sprawie?
Do tego przerażającego zajścia doszło około godziny 16 obok jednego z osiedlowych śmietników przy ulicy Krasińskiego w Legionowie. Maltańczyk został uduszony, zanim ktokolwiek zdołał udzielić pomocy. Tego samego dnia w mediach społecznościowych legionowianie publikowali fotografie z dużym psem w kolorze jasno beżowym biegającym w czerwonej obroży w okolicach targowiska w części bliżej liceum. Nie wiadomo jednak, czy to ten właśnie pies zagryzł maltańczyka.
Co udało się już ustalić?
Pies, który zabił maltańczyka był w obroży, stąd domniemanie, że ma on jakichś właścicieli. I słusznie. Jak się bowiem okazuje, straż miejska najprawdopodobniej już namierzyła posesję, z której agresywny pies uciekł. - Czekamy na ruch ze strony pokrzywdzonej aż całą sprawę zgłosi na policję. Dopiero wówczas, jak otrzymamy sygnał z policji, to przekażemy im informację na jakiej posesji przebywa ten pies. Zwierzę najpewniej wybiegło z posesji, bo była źle zabezpieczona furtka wejściowa. Ponieważ właściciela nie było w domu, to strażnik zakręcił drutem metalowym, żeby furtka już się nie uchyliła - powiedział nam komendant straży miejskiej Adam Nadworski, który dodał, że nie pamięta tak drastycznego zdarzenia z udziałem agresywnego psa na terenie Legionowa.
Policja: "Nie ma sensu tego ciągnąć"
Jak się dowiedzieliśmy pokrzywdzona była dzień po tragicznym zdarzeniu na policji, jednak skoro nie wiedziała skąd jest pies i kto jest jego właścicielem usłyszała, że od jednego z funkcjonariuszy, że "nie ma sensu tego ciągnąć". - Moja przyjaciółka dzisiaj zauważyła tego psa w Parku Zdrowia i potem obserwowała go, jak się błąka po ulicach. Jechała za nim i znalazła posesję, na której mieszka przy ul. Sobieskiego. Z pewnością złożymy zeznania na policji - zdradziła nam pokrzywdzona.
Pies atakował z głodu?
Co ciekawe, jak donoszą mieszkańcy, jeszcze dzisiejszego poranka (24 marca) na ulicy Hubala prawdopodobnie ten sam pies zaatakował yorka, którego na szczęście udało się uratować. Ponoć starszej pani w odciągnięciu agresywnego psa pomógł sąsiad. Komendant straży miejskiej nie wyklucza, że mógł to być ten sam pies, choć zgłoszenia z ulicy Hubala nie dostali.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy od miłośników czworonogów będących na miejscu, pies prawdopodobnie mógł atakować małe psy z głodu. - Pysk do dzisiaj miał we krwi, właściciele nawet jej nie zmyli. Na podwórku nie było ani misek z wodą, ani z jedzeniem, pies jest wychudzony i bardzo zaniedbany - usłyszeliśmy.
Co grozi właścicielowi agresywnego psa, który zaatakował maltańczyka? Niezachowanie ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia jest przez polskie prawo karane. Kodeks wykroczeń przewiduje za takie zachowania kary ograniczenia wolności, grzywny do 1 tys. zł albo karę nagany.
(DB)