Zakazane wrota
tytuł oryg.: | La porta proibita |
autor: | Tiziano Terzani |
przekład: | Krzysztof Żaboklicki |
wydawnictwo: | W.A.B |
kolekcja: | Terra Incognita |
wydanie: | I, Warszawa |
data: | 13 kwietnia 2011 |
forma: | książka, okładka twarda |
wymiary: | 142 × 202 mm |
liczba stron: | 360 |
ISBN: | 978-83-7414968-6 |
Inne formy i wydania
książka, okładka twarda, I | 2011.04.13 |
audiobook (CD) | 2011.11.30 |
książka, okładka miękka, II | 2013.08.21 |
Powieść dostępna na
Terzani przez ponad trzydzieści lat próbował przeniknąć sekret kultury oraz mentalności społeczeństwa Wschodu, żeby przetłumaczyć Europejczykom ten wciąż egzotyczny i niedostępny krąg znaków. [...] To przykład mądrego dziennikarstwa, od którego zaczyna się historia.
,,Polityka" (z recenzji W Azji)
Mimo grożących mu niebezpieczeństw, Terzani przekroczył zakazane wrota, by opowiedzieć światu, jakie były ówczesne Chiny. To, co go spotkało, najlepiej pokazało charakter tego kraju.
,,South China Morning Post"
Tylko kilku dziennikarzy stało się legendą za życia, a jeszcze mniej spośród nich na to zasługuje. Tiziano Terzani z pewnością zasłużył.
,,The Times"
Zaułki hutong wyglądają teraz nędznie, brudno, nieporządnie. ,,Domy przy dziedzińcu" - ongiś wzór pełnej spokoju harmonii - zamieniły się w zrujnowane, chaotyczne obozowiska, w meandry baraków. Ludzie stłoczeni na tych kilku metrach ubitej ziemi, jakie pozostały jeszcze wolne na dziedzińcach, gotują tam, myją się, pracują i bawią z dziećmi wśród rozstawionych w nieładzie rowerów, kuchenek, stosów cegieł i węgla, nad którymi suszy się porozwieszana bielizna. Nad odrapanymi wejściami do wielu ,,domów przy dziedzińcu" - nikt nie troszczy się już o to, aby je odmalować - widnieją jeszcze stare slogany: ,,Socjalistyczny dziedziniec to szczęście". Na innych ścianach wypisano hasła nowsze i bardziej realistyczne: ,,Załóż kłódkę na rower i uważaj na złodziei".
Redakcja ,,Dziennika Ludowego", zdając sobie sprawę z trudności, których przyczyną jest to przymusowe współżycie wielkiej liczby różnych ludzi, poświęciła ostatnio całą stronę opisaniu sytuacji ,,wzorowej", mającej być przykładem dla wszystkich. Tytuł artykułu brzmiał: Dziewięć rodzin jak jedna. Opowiadał on historię trzydziestu dziewięciu osób należących do dziewięciu różnych rodzin, które przez długie lata dzieliły w wielkiej zgodzie skąpą przestrzeń, jedyne pomieszczenie kuchenne z dziewięcioma kuchenkami i dwoma kranami. ,,Ich przestrzeń życiowa była bardzo ograniczona, ale bardzo obszerna była ich przestrzeń duchowa" - podsumował organ prasowy partii. W rzeczywistości stosunki między zajmującymi wspólne mieszkania rodzinami są bardzo napięte. Rewolucja kulturalna odbyła się w latach sześćdziesiątych, ale starzy mieszkańcy ,,domów przy dziedzińcu" nadal uważają nowych lokatorów za intruzów, zaś ci ostatni widzą jeszcze w dawnych właścicielach ,,wrogów klasowych", których słusznie wywłaszczono. W dalszym ciągu jedni podejrzewają drugich, ludzie mówią szeptem nawet w gronie rodziny, z obawy, że zostaną podsłuchani i ewentualnie zadenuncjowani przez sąsiadów. Pewien cudzoziemiec chciał podarować kurczaka choremu chińskiemu przyjacielowi, ale ten odmówił, tłumacząc, że gdyby na dziedzińcu rozszedł się zapach pieczonego drobiu, inni lokatorzy zasypaliby go pytaniami i donieśli władzom o jego ,,nielegalnych kontaktach".
***
W krańcowo przeludnionych dzielnicach wokół dworca centralnego mieszka się z reguły w nędznych, zaniedbanych domkach z cegieł, bez wody bieżącej i bez ubikacji. Domki te są tak małe, że zajmujące je rodziny muszą przechowywać swoje zapasy kapusty na zimę w podobnych do psich budkach, ustawionych wzdłuż chodnika. Dzieci bawią się przez cały czas na dworze, pośród stosów śmieci, których nikt nie wywozi; zimą odpadki zamarzają i na szczęście ulegają sterylizacji.
W Harbinie w pobliżu rzeki, poza obszarem dawnej rosyjskiej koncesji kolejowej, mieszkały kiedyś w ogromnym getcie pełnym baraków i nędzy dziesiątki tysięcy chińskich kulisów, kuli (ku li to po chińsku ,,gorzka siła"; nazywano tak portowych tragarzy, robotników niewykwalifikowanych, ludzi konie - tych, którzy, aby przeżyć, oferowali na sprzedaż wyłącznie własną siłę fizyczną). Dziś cały ten teren jest nadal jak getto: prawdziwe morze baraków z cegieł, drewna i tektury, powybijane szyby w oknach, rozklekotane drzwi.
Jedyny w całej dzielnicy porządny i czysty budynek to otwarty niedawno meczet. Zbudowano go w 1935 roku, podczas rewolucji kulturalnej został poważnie uszkodzony. Imama wraz z najbliższymi współpracownikami wysłano do obozu na reedukację. W 1979 roku, po trzynastu latach niewoli, wypuszczono wszystkich, a rząd przyznał im tytułem odszkodowania dwieście tysięcy juanów na odnowę świątyni. Teraz w każdy piątek czterysta osób zbiera się w niej na modlitwę; czternastu młodych ludzi rozpoczęło naukę arabskiego, aby móc czytać Koran.
***
Oprócz świerszczy Chińczycy hodowali od niepamiętnych czasów ptaki. Jeden ze zwrotów używanych, aby życzyć komuś szczęścia, brzmi: ,,Obyś mógł się zestarzeć i troszczyć o wnuka oraz ptaka". Widzi się często takich szczęściarzy spacerujących po ulicy: starców popychających bambusowy wózek z dzieckiem i umieszczoną obok piękną klatką z ptakiem.
Chińczyk nie więzi kanarka lub słowika w domu, nie uważa ich za bibeloty. Są dla niego towarzyszami, z którymi chodzi na spacer, z którymi przekomarza się i bawi.
Jest jeszcze mrok, słońce wychyla się dopiero zza widnokręgu, a już dziesiątki ludzi w podeszłym wieku stoją w kolejce przed bramami pekińskich parków. Każdy trzyma w ręku klatkę, którą rytmicznie kołysze. Klatki zostaną zawieszone na gałęziach drzew, ptaki będą śpiewać, a siedzący pod drzewami starcy - rozmawiać o swych ulubieńcach i o radości, jaką przynoszą.
Klatki są różnorodne, ale każda to miniaturowe arcydzieło. Mają odsuwane drzwiczki, wewnątrz widać filiżaneczki ze starej nieraz porcelany w stylu najsłynniejszych waz, a czasem nawet wazonik z mikroskopijnym kwiatkiem, którego widok ma ptaka cieszyć i zachęcać do śpiewu. W odróżnieniu od klatek używanych w krajach zachodnich, klatki chińskie nie są wyposażone w huśtawki, na których ptak się kołysze i wzmacnia sobie łapki. W Chinach starzy ludzie podczas spacerów z ptakami kołyszą całą klatką tak, że nie tylko zmuszone do utrzymywania równowagi zwierzę się wzmacnia, ale i oni sami ćwiczą nadgarstki, co dobrze robi na reumatyzm. Oto subtelności Wschodu.
Na prywatnych bazarach sprzedaje się znowu najrozmaitsze ptaki. Cena zależy od jakości ich śpiewu. Laoshizi, rodzaj dużego wróbla, wydającego jeden tylko, ostry dźwięk, kosztuje poniżej juana (pięć eurocentów). Huamei, czyli ,,malowane brwi" (od białych piórek wokół oczu), który wywodzi długie trele, wart jest co najmniej dziesięć razy tyle. Hailin, umiejący zdaniem Chińczyków naśladować głosy stu zwierząt, nie wyłączając kota i psa, może osiągać cenę nawet trzystu juanów. Miasta ożywia teraz znowu wiele głosów nieznanych i dziwnych, przeminęły ,,milczące" lata rewolucji kulturalnej, kiedy ,,mała zabawa" była zakazana, a trzymanie zwierząt dla przyjemności uchodziło za przestępstwo.
***
W Kantonie młoda wdowa topi dwójkę swoich dzieci w stawie, aby móc ponownie wyjść za mąż i mieć prawo do ,,pierwszego" dziecka z drugim mężem. Mająca właśnie rodzić chłopka w Szantungu błaga akuszerkę, żeby udusiła noworodka, jeśli to będzie dziewczynka; błaga, bo mąż nie zbije jej wtedy, a ona, zachodząc znowu w ciążę, spróbuje dać mu syna. We wsi Dongguang grupę brzemiennych kobiet - kilka z nich już w ósmym miesiącu - aresztuje się, zakuwa w kajdanki, wsadza na ciężarówki i pośród wrzasków i płaczu wiezie na przerwanie ciąży.
Tak dzieje się w Chinach. Przyjęta cztery lata temu niezwykle surowa polityka kontroli urodzeń wywołuje te i inne aberracje, lecz nie ulega wątpliwości, że trzeba było sięgnąć po środku zaradcze. Można uznać za dyskusyjne sposoby, jakich władze pekińskie się chwyciły, interweniując dosłownie w kobiece brzuchy, ale cel uświęca środki. Od 1949 roku do dzisiaj ludność Chin podwoiła się; przeciętny zasób ziarna, przypadający obecnie na jednego Chińczyka, równa się dokładnie połowie zasobu z czasów dynastii Tang sprzed dwóch tysięcy lat.
Chińczycy rozmnażają się i przybywa ich nadal, mimo próśb i rad, aby rodzina nie miała więcej niż jedno dziecko, mimo grożenia ludziom różnymi sankcjami ekonomicznymi i społecznymi. Co dwie sekundy rodzi się mały Chińczyk, w ciągu jednego dnia przychodzi na świat czterdzieści trzy tysiące dwieście chińskich dzieci. Co roku szesnaście milionów nowych obywateli trzeba dodać do miliarda zarejestrowanego w ostatnim spisie ludności.
Jeżeli Chińczycy będą dalej rozmnażać się w tempie dwojga-trojga dzieci na rodzinę, za sto lat będzie ich ponad cztery miliardy. Skażą się w ten sposób na nędzę i zacofanie.
,,Jeżeli liczba mieszkańców przekroczy próg miliarda dwustu milionów, pod koniec stulecia nasza stopa życiowa nie będzie wyższa niż dzisiaj" - napisał dziennik ,,China Daily".
Nie trzeba być wybitnym specjalistą, aby zrozumieć, że wszystko to, co obecnie Chiny kosztem wielkiego wysiłku zdołają wyprodukować, zostaje natychmiast wchłonięte przez nadmiar ludności, i że ambitny plan Deng Xiaopinga zakończenia modernizacji kraju do roku dwutysięcznego jest czystym urojeniem.
***
Zwykle wystarcza strzał w tył głowy. Jeśli nie, policjant odczekuje kilka minut i strzela znowu - tym razem w serce.
Pod względem technicznym Chiny się unowocześniły. Natomiast co do reszty wszystko odbywa się tak, jak w dawnych czasach. Zwołuje się tłum na wielki plac albo na stadion. Oskarżeni mają ręce związane na plecach i ogolone głowy, wzrok wbity w ziemię. Wlecze się ich na środek areny, każdy nosi na piersi kartkę z wyszczególnieniem jego ,,zbrodni przeciwko ludowi": kradzież, gwałt, morderstwo. Oskarżyciel wygłasza swoją mowę. Sędziowie słuchają, tłum przygląda się oszołomiony, ktoś krzyczy.
,,Proces" trwa krótko. Oskarżonych jest wielu, trzeba się spieszyć. Wyrok ustalono już przedtem, brzmi on zazwyczaj: kara śmierci. Skazanych upycha się na otwartej ciężarówce i obwozi po mieście przy dźwiękach gongów i bębnów. Taka parada ciągnie się niekiedy godzinami, aby wszyscy mogli zobaczyć. Bok ciężarówki opatrzony jest pasem materiału z napisem: ,,Chronimy życie i mienie ludu".
Na miejscu egzekucji - w Pekinie jest to pole w pobliżu mostu Marco Polo - skazańców ustawia się w szereg, potem muszą uklęknąć. Policjant w mundurze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego podchodzi do każdego od tyłu i strzela ze służbowego pistoletu. Na białych afiszach z czarnym tekstem i przekreślonymi czerwonym krzyżem nazwiskami skazanych widnieją wykazy przeprowadzonych egzekucji. Ludzie zbierają się przed nimi i czytają w milczeniu te pięć lub sześć linijek o każdym poszczególnym przypadku.
Kampania rozpoczęła się we wrześniu 1983 roku po uchwale Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, wnoszącej poprawkę do wprowadzonego właśnie w życie kodeksu karnego; poprawka zniosła wiele ograniczeń dotyczących wydawania wyroków śmierci. Dochodzenie należy zakończyć w ciągu trzech dni; oskarżonego nie zapoznaje się już z aktem oskarżenia; wyroków śmierci nie musi już zatwierdzać Sąd Najwyższy.
- Mogą cię zaaresztować we wtorek i rozstrzelać w sobotę - mówi mi młody mieszkaniec Pekinu.
Do dwudziestu dwóch rodzajów przestępstw, za które była przewidziana kara śmierci, dodano teraz z mocą wsteczną siedem, między innymi: kradzież w okolicznościach obciążających, gwałt oraz ,,sprzedaż kobiet i dzieci".
Partyjna prasa rozpisała się należycie o tej kampanii przeciwko przestępczości. W ciągu trzech miesięcy aresztowano już siedemset tysięcy osób. Poproszona o współpracę ludność zareagowała znakomicie: według pierwszych oficjalnych danych do policji wpłynęło czterysta czterdzieści tysięcy spontanicznych donosów od obywateli, oskarżających przeważnie swoich sąsiadów.
Liczbę wykonanych w całych Chinach wyroków śmierci utrzymuje się jeszcze w tajemnicy, ale według szacunkowych danych wynosi ona od czterech do dziesięciu tysięcy. Ludzie reagują na ogół pozytywnie. ,,Trzeba było wreszcie kogoś rozstrzelać", ,,Bez tych zbójów w mieście będzie więcej porządku", ,,Teraz będziemy spokojniejsi" - oto komentarze, jakie słychać najczęściej wśród osób zbierających się przed afiszami zawiadamiającymi o egzekucjach.
Na sąsiedniej półce
-
[ książka ]Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Osagów i narodziny FBIDavid Grann
-
[ książka ]Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Indian Osagów i narodziny FBIDavid Grann
-
[ książka ]Duchy. Korespondencje z KambodżyTiziano Terzani
-
[ książka ]DrylandKonrad Piskała
-
[ książka ]Rekin z parku YoyogiJoanna Bator
-
[ książka ]Pokolenie KolosówPiotr Tomza
-
[ książka ]Księgarz z KabuluAsne Seierstad
-
[ książka ]W AzjiTiziano Terzani
-
[ książka ]Listy przeciwko wojnieTiziano Terzani
-
[ książka ]Pasażerka ciszyFabienne Verdier
-
[ książka, audiobook, e-book ]Nic nie zdarza się przypadkiemTiziano Terzani
-
[ książka ]Dobranoc, panie Lenin!Tiziano Terzani
LINKI SPONSOROWANE