REKLAMA

zoliborz urodziny placu Wilsona 2025 1zoliborz urodziny placu Wilsona 2025 2zoliborz urodziny placu Wilsona 2025 0

W ogrodzie carycy. Kobiety Romanowów, tom 2

nowość
autor: Monika Raspen
wydawnictwo: Replika
seria: Kobiety Romanowów
wydanie: Poznań
nowość: 26 sierpnia 2025
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 432
ISBN: 978-83-6856003-9

Wielkie tajemnice i polityka, arystokracja i półświatek Petersburga

Zima 1904 roku. Ustalenia Ochrany i Policji Pałacowej dotyczące tragicznej śmierci Iriny Duminy nie zadowalają jej przyjaciółek. Trzy kobiety: Daria - policjantka, Anna - balerina i Nadieżda - dama dworu, usiłują odkryć prawdę na własną rękę. Ze zgrozą odsłaniają kolejne fakty i mroczne sekrety najwyższych sfer.

W tym czasie caryca rodzi długo wyczekiwanego chłopca. Rosja szaleje z radości, ale mały Aleksy jest dotknięty klątwą Koburgów - hemofilią. Przyglądamy się z bliska rodzinie ostatniego cara i dostrzegamy jak tragiczną postacią jest Mikołaj II i jak dalekie od sielanki jest życie rodziny Romanowów. Szarą eminencją na dworze zostaje diaboliczny książę zu Kleinitz stojący na czele loży ,,Feniks", a wielka Rosja zaczyna chylić się ku upadkowi.

Porywająca historia pełna tajemnic i namiętności, której bohaterkami są przede wszystkim silne kobiety

Fragment

STYCZEŃ

Żałoba

Petersburg, Cmentarz Tichwiński

Wielkie płaty śniegu opadały powoli na ziemię, wydając nie­pokojący odgłos ni to szumu, ni to szelestu. Rzadko o tej porze roku można było doświadczyć w Petersburgu tak niezwykłej aury jak dzisiejszego dnia: bezwietrznej, z intensywnymi opa­dami śniegu, który leciał z nieba tak gęsto, że tworzył białą ścianę utrudniającą widoczność. Niskie ciężkie chmury zda­wały się mieć w swoim wnętrzu jego nieograniczony zapas. Od wielu godzin gromadził się na gałęziach drzew i figurach nagrobków, zmieniając nekropolię w baśniową krainę, w której niepodzielnie królowała śmierć.

Nie było słychać krakania wszędobylskich wron, ćwierka­nia wróbli ani świergotu sikor. Ani jedna wiewiórka nie poja­wiła się na otulonych białym puchem gałęziach.

Pani tego miejsca przykryła białym płaszczem wszystko, co do niej należało, i zawłaszczyła w taki sposób, że nikt nie miał wątpliwości, iż przebywa w królestwie umarłych.

Na tym śnieżnym pustkowiu tylko jeden grób nie był otu­lony bielą. Jakby ta, która w nim spoczęła, nie przeszła jeszcze na drugą stronę, więc władczyni świata umarłych nie mogła jej okryć swoim białym całunem.

- Nie płacz - rozległ się zaniepokojony szept. - Wiesz chyba, że łzy bliskich nie pozwalają odejść duszy. Błąka się i nie zazna ukojenia, dopóki bliska osoba będzie rozpaczała i skupiała się na własnym cierpieniu!

Na płycie grobowca widniał napis Vale!1

1 Do widzenia! (łac.), na tablicy nagrob­nej zaś umieszczona była podobizna wyjątkowo pięknej mło­dej dziewczyny z zagadkowym uśmiechem.

Nad grobem stały cztery młode kobiety i dwie starsze damy. Pod marmurową płytą spoczywało ciało Iriny Duminy, pocho­wanej tu kilka dni temu.

Dwiema starszymi damami były caryca-wdowa Maria Fio­dorowna i jej dama do towarzystwa, ale tak naprawdę przy­jaciółka, Agafia. Do grupki młodych kobiet należały: balerina Anna Pawłowa, pracownica Ochrany Daria Lewkowa, Nadież­da von Zinoff i siostra zmarłej, Apolonia Dumina. Ta, która nie mogła zapanować nad rozpaczą i powstrzymać łez.

- Spotkałyśmy się tu, żeby porozmawiać, nie narażając się na to, że ktoś nas podsłucha. Mam niestety wrażenie, że w Pa­łacu Aniczkowskim coraz częściej ściany mają uszy. - Maria Fiodorowna porozumiewawczo popatrzyła na Agafię, która potakująco pokiwała głową.

- Bądźcie spokojne, moje drogie. Nie będzie łez. Wypłaka­łam już wszystkie - kontynuowała. - Dzisiaj chcę wam tylko obiecać, że zajmę się córeczką Iriny. A pomoże mi w tym oso­ba najlepsza do tego zadania, czyli Lonia. - Wskazała zalaną łzami młodziutką dziewczynę, która próbowała się uśmiech­nąć. - Chcę wam też powiedzieć, że w żadnym razie nie za­niecham poszukiwania winnego śmierci Iriny. Bo nie wierzę absolutnie w to, co ustaliły wspólnie Ochrana i Straż Pałaco­wa, że niby nasza Irina utonęła przypadkowo lub, choć z jeszcze większym przekonaniem o tym mówią, popełniła samobójstwo. Znałam ją. Co prawda niecały rok, ale ufałyśmy sobie, więc od­słoniła przede mną swoją duszę. Wiem, jak kochała małą Ma­rię Dagmar. Jestem pewna, że nigdy, przenigdy nie zostawiłaby swojego dziecka. I nas wszystkich, które ją kochałyśmy również. Nie zniknęłaby bez śladu, nie licząc się z naszymi uczuciami.

Pozostałe kobiety pokiwała głowami. Wszystkie znały i bar­dzo lubiły zmarłą. Dwie z nich, Anna Pawłowa i Daria Lekowa, były jej bardzo bliskimi przyjaciółkami, które dopuściła do swoich najskrytszych tajemnic. Nikomu jednak nie powiedzia­ła, z kim idzie spotkać się tego feralnego wieczoru. Nikomu też nigdy nie wyznała, kto był ojcem jej dziecka... Tego dowiedziały się z przypadkowo odkrytych listów Alberta von Zinoffa do niej i jej do niego.

Medalion z łabędziem

Petersburg, Cmentarz Tichwiński

- Nie wierzę w to, co napisano w raporcie. Irina nigdy nie targnę­łaby się na życie. Nie ona. Nie ta, która codziennie o świcie cało­wała czoło swojej córeczki, a co wieczór, cicho, żeby nie budzić służącej, opowiadała jej bajki. Nie zostawiłaby Marii Dagmar!

Anna Pawłowa spuściła wzrok, a wiatr, który niespodziewa­nie zawiał, poruszył skraj jej czarnego welonu.

- A jednak znaleziono ją w Newie - szepnęła Daria. - W suk­ni balowej, bez dokumentów... I bez medalionu - dopowiedziała cicho. - Tego z łabędziem. Był dla niej jak talizman. I nikt nie zapytał, dlaczego zniknął - ciągnęła Daria. - Nikt prócz mnie.

Pozostałe kobiety spojrzały na nią ze zdumieniem. Lewko­wa wzięła głęboki oddech i mówiła dalej pewnym i stanow­czym głosem:

- Gdy ubierałam Irinę do trumny, sama, bo nie chciałam, by robił to ktoś obcy, zauważyłam siniaki. Na przedramionach. Ślady palców... Ktoś ją trzymał. I nie był to gest czułości.

Przełknęła ślinę. Zauważyła wówczas bowiem coś jeszcze. Coś makabrycznego i niewyobrażalnego, ale o tym nie chciała nikomu mówić. Ukryła to w głębi umysłu, jednak wracało do niej w natrętnych myślach i snach...

- Poza tym - mówiła dalej Daria - na szyi miała zadrapanie. Jakby zerwano z niej łańcuszek. Brutalnie. Skóra była otarta do krwi. To nie wyglądało na przypadek.

- Medalion sekretnik - powtórzyła Anna, jakby wspomnie­nie przedmiotu miało moc przywoływania zmarłej. - Bia­łe złoto i kamea z akwamarynu z wyrzeźbionym łabędziem. A w środku kosmyk włosków Marii Dagmar. Pamiętam dobrze ten medalion. Pan Fabergé stworzył go dla niej w prezencie urodzinowym. Miał wielką wartość artystyczną i jest możliwe, że ktoś się na niego połakomił.

Nadieżda von Zinoff spojrzała na nią z uwagą.

- Uważasz, że ktoś zabił ją z powodu tego medalionu?

- Nie - odpowiedziała Daria. - Ale obstawiam, że medalion się odnajdzie. Takie unikalne rzeczy mają wartość materialną, bo oryginalność przyciąga snobów. Kiedy pojawi się u któregoś z paserów, dowiem się o tym. Niektórzy z nich mają stałych klientów z wyższych sfer.

- To straszne - szepnęła zgorszona Lonia. - Jak można okraść zmarłego?

- Dziecko drogie - westchnęła Agafia. - Jesteś w Petersbur­gu i jeszcze nie takie rzeczy tu zobaczysz.

- Chyba myślimy o tym samym, Agafio - odezwała się cary­ca-wdowa. - Hrabina Gołyszkina?

Agafia pokiwała głową.

- Kto to taki? - zapytała Nadieżda.

Caryca-wdowa westchnęła ciężko.

- Wstrętna kobieta, która nosi kolczyki wyjęte z trumny zmarłej siostry, bo, jak twierdzi: ,,Zawsze chciała je mieć, a sio­strze już są niepotrzebne".

- I kupuje u jakichś typów spod ciemnej gwiazdy biżuterię, którą kradną z grobów. A że takich hien pozbawionych skru­pułów jest coraz więcej, proceder kwitnie.

Nadieżda i Lonia popatrzyły na siebie zdumione.

- Damy z wyższych sfer noszą biżuterię skradzioną z gro­bów? - wyszeptała zgorszona Lonia i spojrzała pytająco na carycę-wdowę.

- Ja na pewno nie, moje dziecko. I nikt z tych, którzy u mnie bywają. Co nie znaczy, że takich osób nie ma.

Lonia pokręciła z niedowierzaniem głową i przeżegnała się.

Siostra Anna i Barbara Kelch

Szpital Czerwonego Krzyża

Śnieg nadal sypał gęsto. Barbara Kelch stanęła w progu celi siostry Anny, dawnej przełożonej Szpitala Czerwonego Krzyża. Nie znosiła wizyt u chorych, ale do siostry Anny od zawsze coś ją przyciągało i dla niej bez przykrości robiła wyjątek. Wzięła teraz głęboki haust powietrza. Poczuła zapach wosku, ziół i... zbliżającej się śmierci. Nie sposób było go pomylić z żadną inną wonią. Unosił się wokół, kiedy żegnała Jerzego, a potem Mikołaja. I znowu, tak jak wtedy miała ochotę krzyknąć: ,,Jeszcze nie teraz! Jeszcze tyle spraw trzeba podomykać!".

Przełożona szpitala leżała bez ruchu, a jej ciało staruszki to­nęło wręcz w pościeli. Przyjaciółka, caryca-wdowa, zwana przez najbliższych Minnie, nie zgodziła się, żeby Anna chorowała w dotychczasowych spartańskich warunkach. Dostarczyła do szpitala nowe łóżko z wygodnym materacem, a także puchowe poduszki i kołdry. Siostra Anna podobno bardzo protestowała, co Minnie skwitowała krótko: ,,Jeśli chcesz pokutować, Anno, to zostaw sobie tę przyjemność na czas po śmierci. Dopóki żyjesz i jesteś pod moją opieką, nie pozwolę, żebyś wegetowała na twardym sienniku i marzła pod kocem".

Bardzo długie włosy zakonnicy, zwykle ukryte pod zakon­nym welonem, spływały teraz po poduszkach splecione w gru­by, srebrzystobiały warkocz.

- Wciąż przypominasz sobie historię o Samsonie, Basiu? I o sile ukrytej we włosach? - przemówiła cicho, zerkając spod uchylonych powiek i uśmiechając się lekko do przybyłej.

Barbara skinęła głową i usiadła na brzegu łóżka.

- Przyszłam w sprawie, o której ostatnio rozmawiałyśmy, siostro. Mówiłaś, że twoja córka żyje, a ja nie mogę przestać o tym rozmyślać. Jak możesz być tego pewna?

Wiatr uderzył w okno, a płomień świecy zatrzepotał gwał­townie. Anna szerzej otworzyła oczy, tak jakby wpatrywała się w coś, czego Barbara nie widziała.

- Serce matki to wie. Dlatego przez te wszystkie lata jej szukałam i jestem zrozpaczona, że bezskutecznie. Najpierw w klasztorach i sierocińcach, potem w domach arystokracji, w końcu nawet wśród służby i w przytułkach. Bez powodzenia. - Opuściła powieki, a po jej policzku spłynęła łza.

Barbara poczuła, jak coś ściska ją za gardło.

Milczały dłuższą chwilę, po czym zakonnica z wysiłkiem otworzyła oczy. W ich głębi zapłonął niepokojący ogień. Dłoń staruszki zacisnęła się na ręce Barbary.

- Ale to nie wszystko. Zajrzyj do szuflady, skarbie, i wyj­mij stamtąd...

Barbara z szuflady nocnego stolika wyciągnęła pożółkły list. Przez papier prześwitywał płomień świecy.

- Przeczytaj, proszę.

Barbara rozwinęła ostrożnie kartkę. Atrament wyblakł, ale słowa wciąż były czytelne.

Siostro Anno, dziecko żyje, ale dla własnego dobra nie szukaj go.

- Dlaczego posłuchałam, Basiu? Gdybym zaczęła poszuki­wania od razu, natychmiast, to trafiłabym może na jej ślad? Dlaczego byłam tak złą matką, że porzuciłam własne dziecko?!

- Siostro, co też siostra mówi? Porzuciłam?! Przecież sio­stra zachowała się jak bohaterka. Sama, młodziutka. Urodziła ją siostra, dała jej życie! Nie wyrzucaj sobie tego, siostro. Kto z nas nie słuchał czasami cudzych ,,życiowych mądrości" i nie wyszedł na tym źle?

Po policzku Anny znowu popłynęła łza.

- Barbaro, jesteś dla mnie taka dobra! To nie przypadek, że spotkałyśmy się, gdy przyjechałaś z Moskwy do Petersburga.

I teraz, gdy moje dni są policzone, Bóg znowu postawił na mo­jej drodze ciebie.

Barbara poczuła, że i ona dłużej nie powstrzyma wzruszenia.

- Jak mam ci pomóc, żebyś poczuła spokój?

- Znajdź moją córkę, błagam! I jeśli ja nie zdążę tego zrobić, to powiedz jej, że była dla mnie najważniejsza na świecie.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki

REKLAMA

mazovia 20250625 2mazovia 20250625 0

REKLAMA

cemat box 1cemat box 2cemat box 0

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

koneser lato 2025 2koneser lato 2025 0

REKLAMA

mazowsze BO 2025 2mazowsze BO 2025 0

REKLAMA

smaki zycia 2024-09-03 3smaki zycia 2024-09-03 0

REKLAMA

san giovani ogolny 2021-09-29 nowy 1san giovani ogolny 2021-09-29 nowy 2san giovani ogolny 2021-09-29 nowy 0

REKLAMA

refleks chlodnictwo 2024-11-21 3refleks chlodnictwo 2024-11-21 0

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu