Przystań w Sosnowej Polanie
autor: | Małgorzata Winkler-Pogoda |
wydawnictwo: | Replika |
wydanie: | Poznań |
data: | 10 sierpnia 2022 |
forma: | e-book (epub, mobipocket) |
liczba stron: | 320 |
ISBN: | 978-83-6729566-6 |
Inne formy i wydania
e-book (epub, mobipocket) | 2022.08.10 |
książka, okładka miękka | 2022.08.16 |
Czy bohaterki powieści dostaną od życia ostatnią szansę, by rozprawić się z demonami, które przez tyle lat je prześladowały?
Dziewięćdziesięcioletnia Zofia zapada w śpiączkę. W tym dziwnym śnie wracają do niej ważne wydarzenia i przeżycia, o których nie chciała mówić ani pamiętać: epizody z młodości w latach trzydziestych, z czasów wojny, powojennej wędrówki na Ziemie Odzyskane, a także z Wrocławia lat czterdziestych.
Choroba matki zmusza córki do refleksji nad własnym życiem i wzajemnymi relacjami. Każda z nich skrywa niespełnione marzenia, zawiedzione nadzieje, niewykorzystane możliwości i dotkliwe zawody. Wspomnienia z rodzinnego domu, gdzie mężczyźni tylko bywali lub szybko odchodzili.
To bardzo życiowa i pełna emocji książka opowiadająca o zawiłych relacjach między matką a jej córkami. Los sprawi, że będą zmuszone zmierzyć się ze swoimi demonami z przeszłości. Idealna lektura dla osób, które lubią czytać książki z historią w tle.
Beata Owczarczyk
Lubię i polecam polskich autorów
Zofia
Zofia siedzi przy oknie w kuchni i patrzy na sierpień. Lubi obserwować świat zza szyby, chociaż mogłaby wyjść i usiąść na ławeczce na tarasie. Słońce zalewa gorącym popołudniowym światłem dom Zofii, podwórko, okoliczne drzewa, pobliski cmentarz, całą Sosnową Polanę. Lato trwa w późnej fazie, warto się nim jeszcze nacieszyć, bo wkrótce przykurzona, zmęczona upałem leśna zieleń będzie zmierzała w stronę żółtaworudej wczesnej jesieni.
W domu z jurajskiego kamienia chłodniej, myśli Zofia, łatwiej znieść wysoką temperaturę. Trzeba uważać, nie przegrzewać się, nie opalać, pić dużo wody, przypomina sobie porady z Lata z Radiem, którego codziennie słucha. Zawsze lubiła słońce, ale od lat już się nie opala. Od wielu lat. Dokładnie za trzy miesiące skończy dziewięćdziesiąt. Sama nie może uwierzyć, że to aż tyle. Tak szybko minęło życie. Prawie cały wiek niczym kilka mgnień lata. Nie sądziła, że będzie żyła tak długo i że to będzie tak trudne, ciężkie, mozolne. Życie, którego nie wybierała. Samo się wybrało, samo przyszło i się toczyło. I żyła tak, jak leciało, jak zdołała, jak potrafiła, jak wydawało jej się, że powinna. Nie tak, jak by chciała. Życie ją samo niosło, popychało, a ona usiłowała za nim nadążyć. Poddawała mu się, unosiła na fali, dryfowała. Starała się, przynajmniej tak uważa, i dała radę.
Ale jaki był sens tego życia? Trzy córki? Własny dom w Sosnowej Polanie, budowany z takim trudem? Trzy wnuczki? Po co żyć tak długo, skoro Pan Jezus żył tylko trzydzieści trzy lata? Albo czterdzieści, tak Zofia usłyszała ostatnio w radiowej dyskusji. Dionizy jakiś tam pomylił się w rachunkach.
Zofia od lat uważa, że żyje zbyt długo. Nie dlatego, że jest ciężarem dla innych. Nie, jest na chodzie, jak to mówią. Sama sprząta, może niezbyt dokładnie, bo już gorzej widzi, ale zamiata i ściera kurze w swoim pokoju-kuchni i w sypialni. W pustawej geometrycznej przestrzeni dwóch pomieszczeń, które dzieli sama ze sobą. Gimnastykuje się codziennie przez kwadrans, gotuje sobie raz na trzy dni, sama zmywa. Czasem podrzuci jej coś do jedzenia któraś z córek, gdy ugotuje za dużo. W niedziele chodzi do kościoła na msze w samo południe. Stara się być samodzielna. Umiarkowanie niezależna. Sama też robi zakupy. Idzie do sklepu, prowadząc rower, stary i skrzypiący, który już dawno zgubił pedały. Zofii to nie przeszkadza, bo nigdy nie nauczyła się jeździć na rowerze. Ani na tym, ani na jego poprzednikach. Mieszkając przez większość życia w leśnej miejscowości, gdzie był podstawowym środkiem komunikacji, Zofia zawsze go prowadziła, zawsze szła obok. Przed wojną, gdy była panną i mieszkała w jurajskiej wiosce na wzgórzu, nikt nie miał roweru. Był towarem luksusowym, jak teraz mówią. A kilka lat po wojnie, gdy jej mąż, Bronek, kupił rower i chciał ją nauczyć jeździć, wymawiała się obowiązkami, dziećmi, szyciem, zmęczeniem. Bała się. Potem żałowała, bo córki mówiły jej, że taka jazda to wielka przyjemność. ,,Pocałunki wiatru", mówiła Aniela, najstarsza, romantyczka, która zawsze lubiła poezję. ,,Wiatr buszujący we włosach", tak mówiła Bogna, średnia, gwałtowna i nieobliczalna, ze skłonnością do szalonych pomysłów. ,,Szybciej dotrzesz do sklepu" przekonywała najmłodsza, Cecylia, praktyczna, precyzyjna i konkretna. Wszystkie były zgodne w tej kwestii, co rzadko się zdarzało. Jak można nie umieć jeździć na rowerze w dwudziestym wieku!
A Zofia nie chciała się uczyć. Uważała, że już na to za późno. Głupio, żeby stara baba spadała z roweru. I ominęła ją ta ogólnie dostępna, powszechna przyjemność i ułatwienie w codzienności. Sporo ją ominęło. Na własne życzenie. Ze strachu, z niewiedzy, z głupoty, a może z lenistwa. Często patrzyła zza szyby, stała obok, obserwowała, ale nie brała udziału.
Rower... Zofia się uśmiecha, bo przypomniała jej się zabawna historyjka związana z tym rowerem. Niedawno, dziesięć lat temu... tak, chyba miała wtedy osiemdziesiąt lat, jak zwykle poszła do sklepu, prowadząc swój rower bez pedałów. Zrobiła zakupy, zeszła po schodkach i podeszła do stojaka, gdzie wcześniej go zostawiła, obok paru innych. Zauważyła, że jakiś mężczyzna w średnim wieku przygląda jej się z wyraźnym zaciekawieniem.
,,O co chodzi?" - zapytała, zerkając na niego i wieszając torbę z zakupami na kierownicy.
Mężczyzna podrapał się w głowę.
,,Wie pani... Tak tu stoję i czekam, bo byłem bardzo ciekaw, kto jeździ na rowerze bez pedałów i jak to robi..."
,,Zaraz pan zobaczy" - odparła wtedy zirytowana, chwyciła rower i powoli ruszyła w stronę domu. - ,,Ja nie jeżdżę, ja kieruję" - rzuciła przez ramię.
Zofia z uśmiechem obserwuje sójkę na gałęzi sosny rosnącej na podwórku. Ptak z niebieskim piórkiem, ta, co wybierała się za morze, przypomina sobie opis hasła z krzyżówek. Nigdy nie byłam za morzem, a nad morzem tylko raz, myśli. Większość życia przeżyła z dala od morza. Na jurajskich piaskach, wśród sosnowych lasów, na mało urodzajnej ziemi, która najchętniej rodziła kamienie. Zofia najbardziej lubiła te białe - wapienie. Tam, gdzie przyszła na świat, w wiosce na wzgórzu, wszystkie domy zbudowano z białego łamanego kamienia. Stały ciasno przy wąskich uliczkach oplatających wzgórze jak sieć. Każdy gospodarz lepił dom z tego, co mógł łatwo zdobyć, czyli wykopać w okolicy. Biała jurajska wioska podobno była stara. Podobno leżała kiedyś w dolince, ale z powodu zarazy mieszkańcy przenieśli się na szczyt wzgórza. Tak mówiła mama Zofii, która słyszała to od swojej mamy.
Podwórka wokół kamiennych domów otaczały drewniane płoty, ale częściej niskie, szerokie murki układane luzem z białego łamanego kamienia. Obory też były kamienne, a stodoły drewniane. W środku wsi, na szczycie wzgórza, wznosił się niewielki kościół o wapiennych murach, z wysoką wieżą wskazującą niebo, widoczną z daleka. Gdy Zofia była mała, ta kościelna wieża wydawała jej się ogromna, była punktem centralnym, punktem orientacyjnym, wyznaczała środek wsi, czyli świata. Można było ją zobaczyć z okna domu i z pola po drugiej stronie wzgórza.
I takie były trzy najważniejsze punkty dawnego świata Zofii: dom, pole i kościół. Szybko nauczyła się liczyć do trzech, lubiła tę liczbę. Święta liczba. Do trzech razy sztuka. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Dobrze się tam dzieje, gdzie dwóch orze, trzeci sieje... Przysłowia też zna, wiele przysłów. Trzy osoby to za wiele na dochowanie sekretu i za mało na zabawę. Trzy rzeczy należy robić szybko: uciekać przed zarazą, wycofywać się z kłótni i łapać muchy. Trzy rzeczy wyganiają człowieka z domu: dym, woda i zła żona.
Zofia ma dobrą pamięć. Właściwie mogłaby powiedzieć, że najbardziej lubi w sobie tę pamięć, której dobrze nie wykorzystała, raczej zmarnowała. A przecież tak dużo pamięta. Nie ma starczej demencji ani alzheimera, to wie na pewno. Słyszała w radiu, jak to sprawdzić. Musi odejmować liczby od tyłu, na przykład sto odjąć siedem, i dalej, od dziewięćdziesięciu trzech znowu odjąć siedem, i znowu... Potrafi, ale szybko ma dość.
Całe życie liczyła, odkładała grosz do grosza i zastanawiała się, czy starczy na jedzenie, na buty dla trzech córek, na codzienność. Przede wszystkim musiała liczyć na siebie. Oszczędzać, zbierać dla dzieci, dla siebie na czarną godzinę. Czarna godzina, jak do tej pory, na szczęście nie wybiła w domu Zofii. Jest zdrowa, na nic się nie leczy, na nic nie skarży. Cukier w normie, cholesterol w normie. Ma lepsze wyniki badań niż każda z jej trzech córek. Kłopoty codzienne w normie. Jej dom wiele lat omijały nieoczekiwane katastrofy, nagłe śmierci... Nieprawda, nie omijały. Ale lepiej sobie tego nie przypominać. Nie dziś, w takie złote sierpniowe popołudnie.
Zofia prosi tylko Pana Boga, żeby nie zepsuła się od głowy; nie, nie chodzi o zwłoki, bo to martwa ryba psuje się od głowy, ale o jeszcze żywą, sprawną głowę. Modli się, żeby nie straciła głowy, żeby koniec jej długiego życia nie rozpoczął się właśnie od tej części ciała, żeby nie zgłupiała. Niech się zepsuje kolano, no, może jeden palec u nogi, ale nie głowa. Życie bez głowy może trwać, ale nie ma sensu, jeśli w ogóle istnieje jakiś sens tego życia. A co by ludzie mówili? Że Głowińskiej padło na głowę?
Zofia siedzi przy oknie i patrzy na podwórko, na którym niewiele się dzieje. Na środku niedużego placu rosną trzy sosny, z tyłu trzy jabłonie z powykręcanymi ze starości gałęziami. Natomiast z boku wierzba płacząca, lipa i bez koło płotu. Te ostatnie nazywali ,,wnuczkami", bo Bronek, mąż Zofii, sadził je po narodzinach wnuczek. Kolejno: wierzbę - dla Marty, lipę - dla Elizy, bez - dla Moniki. Drzewa i wnuczki pięknie wyrosły, miały już ponad trzydzieści lat.
Na sąsiedniej półce
-
[ książka, audiobook, e-book ]Tamtego lata w BułgariiMałgorzata Winkler-Pogoda
-
[ książka ]NiewolnicyMarcin Margielewski
-
[ książka ]Miłość pod choinką, (barwione brzegi)Paulina Kozłowska
-
[ książka ]Gwiazdka na Zacisznej, (barwione brzegi)Magdalena Kołosowska
-
[ książka ]Wigilia z aniołem, (barwione brzegi)Katarzyna Grabowska
-
[ książka ]Kamienica pełna cudów, (barwione brzegi)Beata Zdziarska
-
[ książka ]Świąteczny sekretKrystyna Mirek
-
[ książka, audiobook, e-book ]Sezon na szczęścieRoma J. Fiszer
-
[ książka, audiobook, e-book ](Nie)miłość. Z tobą i bez ciebieNatasza Socha
-
[ książka, e-book ]Salon spełnionych marzeńAgnieszka Lis
-
[ książka ]W proch się przewróciszMonika Wawrzyńska
-
[ książka, e-book ]Cztery weekendy i pogrzebEllie Palmer
LINKI SPONSOROWANE