REKLAMA

Przejażdżka

tytuł oryg.: Joyride
autor: Jack Ketchum
wydawnictwo: Replika
wydanie: Zakrzewo
data: 17 marca 2015
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 304
ISBN: 978-83-7674436-0
Seks, dziwne zbiegi okoliczności, tajemnica, zbrodnia, psychopaci, wyrafinowane tortury - to charakterystyczne elementy prozy Jacka Ketchuma.

Wayne, barman i potencjalny zabójca, zawsze tchórzy w ostatniej chwili. Podczas wycieczki prawie dusi swoją dziewczynę. Po jej ucieczce Wayne zauważa kobietę i mężczyznę. Na jego oczach para popełnia brutalne morderstwo. W jednym ze sprawców barman rozpoznaje stałego klienta baru.

W jego chorej głowie powstaje plan koszmarnej przejażdżki...

Oparty na autentycznych wydarzeniach, pełen rozbuchanych emocji i okropieństw dramat Ketchuma nieodparcie wciąga i pochłania czytelnika!

Do powieści dołączono opowiadanie Chwasty.

Fragment

(fragment)

Jack Ketchum o pisaniu ,,Przejażdzki"

Ludzie pytają mnie, czy tworzę konspekt. Odpowiedź brzmi - nie. Piszę fragmenty. A potem jakby... układam kolaż.

Jak wielu innych pisarzy, chomikuję, kiedy w grę wchodzą pomysły. Dajcie mi kilka metrów kwadratowych tablicy ogłoszeniowej i już jestem szczęśliwy. Zapełnię ją żółtymi karteczkami samoprzylepnymi, poprzypinam fiszki, serwetki, pudełka po zapałkach i wycinki z gazet, zapełnię ją w mgnieniu oka. Rachunki telefoniczne, zaproszenia na ślub... nawet czek może zagubić się na moim biurku. Lecz nigdy nie pomysły.

Dla mnie pisanie jest jak układanka. Sam jeden fragment nie zaprowadzi cię daleko. Ale kilka fragmentów razem... o! Wtedy masz obraz. Będę zajmował się pomysłem latami. Dosłownie latami. Aż pewnego dnia najwyraźniej pasuje do czegoś jeszcze i już wkrótce wszystkie elementy zaczynają wyglądać zdecydowanie jak powieść.

Siedziałem nad centralnym tematem Przejażdżki ponad półtora roku. Nie martwiłem się. Zmierzało to donikąd. Schowałem ją w najlepszym z możliwych miejsc... pod samym nosem wszystkich dookoła.

Kradłem.

Od samego Emila Zoli.

Na początku Bestii ludzkiej Zola przedstawia postać stojącą na dworcu, która jest świadkiem, jak dwóch mężczyzn zabija człowieka w oknie przejeżdżającego pociągu. Mężczyzna sam zawsze chciał kogoś zabić, ale jakoś nie potrafił przestąpić progu... chociaż zbliżył się na centymetry do zabicia swojej dziewczyny. A widząc to morderstwo postanawia poznać tych ludzi.

Odtąd Zola idzie w jedną stronę, a ja w drugą. Jeżeli nie czytaliście jego wersji, a propos, to mocno was zachęcam.

Klucz do mojego własnego kierunku zjawił się, kiedy w końcu wymyśliłem, kim jest mój czarny charakter... mój morderczy obserwator. W tym przypadku, obserwujący ze szczytu góry, nie z peronu. I znowu wyciągnąłem ten materiał ze starego notesu, gdzie siedział przez cały czas. Mój czarny charakter miał łączyć dwóch faktycznych kryminalistów, Howarda Unruha i Thomasa Eugene'a Brauna - parę zdecydowanych wariatów, których znalazłem w BLOODLETTERS AND BADMEN Jaya Roberta Nasha. Gdzie także znalazłem oryginalny materiał źródłowy dla mojej powieści Dziewczyna z sąsiedztwa (The girl next door).

Dziękuję, Jay.

W roku 1967 Braun ze swoim kamratem, Leonardem Mainem wyjechali na szosę międzystanową, aby zabijać bez żadnego konkretnego powodu. Dla moich celów stosownym było usunąć Maine'a i skoncentrować się na Braunie. Przeniosłem jego wyczyny na może jeszcze dziwniejszą osobowość Howarda Unruha.

Howard prowadził listę wrogów. Wściekł się na jednego ze swoich sąsiadów, a do notesu wpisywał słowo ODWET obok nazwiska osoby. Dookoła domu zbudował wysoki płot. Robił się coraz spokojniejszy. Aż pewnego dnia w 1949 roku odbiło mu całkowicie. W dwanaście minut zabił trzynaście osób na cichych uliczkach Camden w stanie New Jersey, strzelając do całej cholernej dzielnicy z niemieckiego lugera kaliber 9 milimetrów.

Między te dwa charaktery wcisnął się, połączony jedynie pistoletami i czystym zbzikowaniem, mój bandzior. Zabrał tych dwoje ludzi, którzy popełnili zbrodnię w czystej desperacji (ona - maltretowana żona, on - jej kochanek - oboje całkowicie stracili rozum i próbowali powstrzymać bezwzględnego byłego męża, przed którym system karny nie potrafił ich obronić), na najbardziej przerażającą przejażdżkę ich życia poprzez paranoiczny świat najprawdziwszego zła i gwałtownej śmierci.

Krwawa jazda szosą międzystanową stała się przejażdżką przez Vermont i New Hamshire... nie Waszyngton, Oregon i Kalifornię jak w prawdziwej historii Toma Brauna. Znam te stany o wiele lepiej niż te, przez które on jechał, i w międzyczasie udało mi się odwiedzić kilku starych przyjaciół, podrasowując koloryt i zbieranie materiałów.

Nazwijmy to jedną z korzyści prozy.

Spędziłem dziesięć dni zbierając nazwy miast i dróg, jeżdżąc, aż uznałem, że znam czasy przejazdów i odległości w ich podróży. Znalazłem takie miejsca jak Foxfire, Black Mountain Inn, sklep wielobranżowy Avery'ego i kaplicę Świętego Jana z Gór. Znalazłem górę, gdzie doszło do morderstwa byłego męża i wspiąłem się na nią. Dobrze się bawiłem.

A potem ostatni element trafił na miejsce, kiedy znalazłem kruczek na policjanta Rule'a, który zawsze był na świeżym tropie. Chociaż nigdy zupełnie świeżym.

Potrzebna mi była jego historia, która by wyjaśniała dziwnie dobrotliwe nastawienie do tej dwójki ujętych zabójców. Facet jest w końcu policjantem, a oni kogoś zamordowali. Dowiedziałem się tego, zabierając go na terapię. To nietypowe dla policjanta, ponieważ nie jest tu ze względu na stres związany z pracą albo dlatego, że on lub jego partner zastrzelili kogoś lub sami zostali postrzeleni, nic w tym rodzaju, on w zasadzie chodzi na terapię ukradkiem, bo jego koledzy mogliby mieć w pogardzie powody jego decyzji.

Rule czuje się bardzo winny. Niedawno zakończył związek z kobietą i jej małą córką, który przez lata był dla nich bardzo ważny. Czuje, że popełnił sam jakby metaforyczną zbrodnię, że w pewnym sensie jego też można uznać za niszczącego życie. Przez całą książkę próbuje pracować nad tym, czasami z terapeutą, a czasami samodzielnie - jednocześnie śledząc kobietę, która z niewyjaśnionych przyczyn nieustannie przypomina mu jego żonę, tę, którą utracił.

A teraz ten kawałek układanki - część psychoterapeutyczna - Bóg jedyny wie, skąd to się wzięło. Oczywiście osobiście nigdy tam nie byłem.

Chyba tę część sam zmyśliłem.

To znaczy, w moich wycinkach nie ma niczego takiego.

Naprawdę.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe