REKLAMA

Przebudzona

autor: Róża Lewanowicz
wydawnictwo: Replika
wydanie: Zakrzewo
data: 16 czerwca 2015
forma: e-book (epub, mobipocket)
liczba stron: 496
ISBN: 978-83-7674342-4

Inne formy i wydania

e-book (epub, mobipocket)  2015.06.16

Justyna i Łukasz muszą poradzić sobie z nową rzeczywistością. W wyniku porwania dziewczyny wyszły na jaw od dawna skrywane przez nią tajemnice z przeszłości, które teraz wystawią ich małżeństwo na ciężką próbę. Łukasz nie jest pewien, czy odnajdzie w sobie dość siły, aby zaakceptować prawdę o swojej żonie. Oboje muszą zadać sobie pytanie, czy ich związek ma szansę przetrwać.

Jednocześnie sprawa porwania nie jest jeszcze zamknięta. Centralne Biuro Śledcze, Żandarmeria, prasa, a nawet politycy najwyższego szczebla to jeszcze inni uczestnicy dramatu. Zdaje się, że niemal każdy ma swój interes bądź w rozwiązaniu tej tajemnicy, bądź też w pogrzebaniu jej na wieki. Justyna, aby chronić siebie oraz swoich bliskich, podejmuje decyzję o powrocie do swego poprzedniego życia.

Róża Lewanowicz powraca po rewelacyjnym debiucie. Przebudzona to szybka i mocna akcja, wyraziste postacie, a także niebanalny wątek obyczajowy. Kapitalna książka! Magdalena Kijewska, Przegląd Czytelnicy

Przebudzona to powieść napisana tak sugestywnie, że po jej lekturze zaczniesz zastanawiać się, czy wiesz wszystko o życiu własnym i swoich bliskich. Nie bądź pewny następnego dnia, jeśli nie jesteś pewny swojej przeszłości. Leszek Koźmiński, Kryminalna Piła

Róża Lewanowicz wciąż zaskakuje. Wydawałoby się, po finale Porwanej, że już nic nie będzie

w stanie zagrozić szczęściu Justyny i Łukasza. A jednak demony przeszłości wgryzają się w ten związek. Każda kolejna strona powieści potrafi przynieść niespodziewane zagrożenia i rozwiązania - ciągle coś się dzieje i nic nie jest oczywiste. Po bardzo mocnym debiucie przychodzi równie dobra kontynuacja - materiał na topowy film akcji. Artur Szczęsny, recenzent literacki

Patronaty: Kryminalna Piła, Przegląd Czytelniczy

Fragment

I

Odsuwał się od niej coraz bardziej.

Z dnia na dzień jej mąż stawał się dla niej kimś obcym, kimś, kogo wcześniej nie znała. Cierpiała bardziej niż wówczas w szkole w Poznaniu, bardziej niż podczas najgorszych chwil swojej służby z Stargardzie Szczecińskim, a nawet... bardziej niż wtedy, gdy ją porwali.

Kiedy opowiadała mu o swoim pobycie w Afganistanie, gdy odkrywała kolejne, tajone przez cały okres małżeństwa, fakty z czasu, gdy pracowała jako najemnik, była w pełni świadoma, że może to zmienić ich relacje na zawsze. Nie przypuszczała jednak, że będzie to aż tak fatalne w skutkach.

Wówczas, w ten niedzielny poranek, Łukasz wysłuchał jej opo­wieści, zdawałoby się spokojnie. Ale ten spokój już był czymś niedobrym. Znała go tak dobrze, że każde poruszenie w jego mimice albo w mowie ciała było czytelne jak wielki transparent postawiony przy drodze.

Nie zapytał, dlaczego mu nie powiedziała, nie robił wymówek, chociaż wolałaby je w tym momencie usłyszeć. Zapytał o Gogola i Bambiego... i o Krokodyla. Była zdumiona i choć bardzo starała się ukryć zmieszanie, zauważył je, tak jak szkarłatny rumieniec na jej policzkach. Odwrócił wówczas na chwilę głowę w drugą stronę... Wtedy wiedziała - jej małżeństwo zawisło na włosku.

Siedziała w kuchni przed komputerem, na ekranie którego wciąż widniała pusta tabelka w Excelu. W mieszkaniu było bar­dzo cicho, nie miała nastroju do słuchania muzyki ani ogląda­nia telewizji. Za oknem padał śnieg, który natychmiast się topił i oklejał mokrą warstwą wszystkie ulice i budynki. Chciało jej się płakać. W środku miała coś na kształt wielkiego kamienia,

uciskającego wnętrzności, a zwłaszcza mostek. Łukasz wyszedł do pracy przed ósmą, nie jedząc nawet śniadania... Ostatnio stało się to jego zwyczajem. Tego dnia nawet jej nie pocałował na po­żegnanie, a to znaczyło bardzo wiele, wszystko w zasadzie.

Schowała twarz w dłoniach i starała się uspokoić emocje. Na próżno. W głowie wciąż brzmiało pytanie Łukasza:

- A kim jest Krokodyl?

Zapamiętał. Wyrwał z fragmentu rozmowy przy winie w Wedlu i z tego, co mówiła na urlopie. Okazało się również, że podsłuchał jakąś wymianę zdań pomiędzy Mrozowskim a Kostkiem. Nie py­tał o niego wcześniej, dopiero wtedy, gdy sama mu powiedziała.

Dlaczego się do niego przyczepił? Akurat do niego? Krokodyl nic nie znaczy... a on myśli o nim.

Czuła się winna, mimo że nie znajdowała ku temu racjonal­nych powodów. Rozważała, czy nie byłoby słuszne przeprowa­dzenie rozmowy z Łukaszem na temat jego coraz bardziej czy­telnej oschłości, ale nie czuła się na siłach. I to było najbardziej bez sensu, a jednocześnie tak dobrze jej znane...

Wychowała się w domu, gdzie przewagę miał ten, kto władał emocjami innych. Najpierw babcia, która tyranizowała ich swoim milczeniem trwającym nawet dwa tygodnie. Wszyscy ustępowali jej wówczas z drogi, każdy się bał. Wpojone od pokoleń prze­konanie o świętości matki i starszych wygrywało ze zdrowym rozsądkiem. Nikt zresztą nie znał innego sposobu na budowa­nie więzi. Babka domagała się bezwzględnego posłuszeństwa, za brak którego karała także szantażem emocjonalnym, grożąc, że się zabije albo wyrzeknie się dzieci i wnuków. O, Justyna często słyszała z jej ust słowa: ,,Nie jesteś moją wnuczką, ty wyrod­na...", wysyczane w przypływie bezsilności, gdy nie była w stanie czegoś na niej wymóc, po których można było się spodziewać ostrej reprymendy ze strony matki. Babcia w końcu naprawdę się ukatrupiła, ale było to największą rodzinną tajemnicą. Justyny wtedy nie było w domu, kończyła studia w Białej Podlaskiej, ale

powiązała kilka faktów i od razu wiedziała, że nestorka przedaw­kowała ,,Goździkową", od której była uzależniona dobre pół wie­ku, i którą leczyła wszelkie swoje dolegliwości. Matka, jej brat, czyli wuj Zenek, przy cichym i nie do końca jasnym współudzia­le Basi, dwukrotnie wcześniej odratowali samobójczynię, ale za trzecim razem nie wezwali pogotowia.

- Zrobiła wam to na złość - powiedziała kiedyś ze spokojem Gośka Łukasik, kiedy spotkały się w kawiarni tylko we dwie. - Gdyby przyczepił się do was jakiś prokurator, dostalibyście za­wiasy za brak właściwej opieki. Po pierwszej próbie powinniście zawiadomić szpital psychiatryczny i ją ubezwłasnowolnić, żeby po­szła na przymusowe leczenie. Takie jest prawo, o ile się nie mylę...

Justyna rozumiała to dobrze, ale czuła co innego. Lekarz? Sąd? To jakieś bujdy! Babka stanowiła prawo, ona decydowała o zdro­wiu i życiu. Chciała umrzeć, żeby im dokopać, to umarła.

Pałeczkę po niej przejęła matka. Irena Dąbek świetnie odnala­zła się w roli cichej gnębicielki całej rodziny, z jej ,,męczeństwem" porzuconej przez złego męża kobiety, steranej życiem i obowiąz­kami. Po pogrzebie to ona zaczęła wszystkich szantażować, do­gryzać im, uciekać się do karania milczeniem, a nawet biciem... Pomysł z wojskiem był dla Justyny jak dar od Losu. Kiedy prze­czytała w gazecie artykuł o naborze do Szkoły Podoficerskiej, poczuła, że oto nadchodzi kres jej kłopotów. Po wcieleniu zaś była pewna, że jest w Niebie. Dostała jeść, dostała żołd, mundur i parę innych rzeczy, które były jej i tylko jej. Nawet pierwsze oznaki nadchodzących problemów z przełożonymi jej nie zniechęciły. Łudziła się, że po mianowaniu będzie lepiej, kiedy pójdzie do jednostki i będzie normalnie pracować. Ale zaczęły się szopki z facetami. Nigdy nie sądziła, że może budzić takie emocje, nie rozumiała tego, więc... czuła się winna. Podobnie jak w domu, szybko weszła w rolę ofiary, biorąc na siebie ciężar odpowiedzial­ności za zło, które się dzieje. Oprawcy szybko się w tym poła­pali, choć na pewno intuicyjnie, bo rozumu za wiele nie mieli.

Wykorzystano każde jej potknięcie, każdą wadę, a jeśli jej nie było, to jej ją domalowali. Tak długo docierało do niej, co tak naprawdę się dzieje... Za długo.

A teraz była znowu tą samą Justyną Dąbek, tyle że z mężem tyranem. I znowu czuła się winna, mimo że rozum mówił coś innego. Bała się, w każdej sekundzie bała się go, jego milczenia i ściągniętych ust. Widok jego twarzy, tak zawsze dobrej i łagod­nej, odbierał jej resztki sił. Dosłownie widziała, jak na głowę wali jej się sufit, a z nim cały świat wokoło. Wszystko było w czar­nych barwach, życie - z takim mozołem budowane - znowu straciło smak.

Opuściła smętnie głowę na piersi, a z oczu zaczęły kapać łzy. Przecież tego można się było spodziewać. Całe małżeństwo żyła z tym podświadomym lękiem, że to jednak się nie uda. Czuła się winna temu, że pozwoliła sobie myśleć inaczej, choćby przez chwilę.

Nie była nawet zła na Rafała, że poradził jej tę szczerość. I tak by się wydało prędzej czy później, byłoby chyba nawet gorzej.

Wytarła policzki i cieknący nos. Myśl o Brennerze niespodzie­wanie dodała jej nieco sił. Wyłączyła komputer i poszła do garde­roby znaleźć coś do ubrania. Przyszło jej do głowy, żeby do niego pojechać i pogadać. Sama nie wiedziała, co mógłby w tej sytuacji pomóc, ale postanowiła zastanowić się nad tym po drodze.

Kiedy wróciła do kuchni, żeby znaleźć swoje klucze, jej wzrok zatrzymał się na leżących na lodówce jej pamiętnikach z czasów służby - tych, które ostatecznie pogrążyły karierę Jaskóły. Leża­ły wciąż zawinięte w cienki papier, nieruszane ani przez nią, ani przez Łukasza. Jej mąż tłumaczył, że nie będzie zniżał się do poziomu tych, którym chciało się grzebać w umyśle Justyny. Ona zaś niemal zapomniała o ich istnieniu.

Zawahała się. Przyszło jej do głowy, żeby je stąd zabrać i spa­lić. Sięgnęła nawet po nie ręką, ale jakaś myśl powstrzymała ten zamiar.

Mogą być jeszcze potrzebne - przemknęło jej przez głowę. Wydało się to bezsensowne, a jednak nie potrafiła zdobyć się na zniszczenie zeszytów.

Poczuła, że zrobiło jej się gorąco od stania w kurtce i czapce w ciepłej kuchni.

Złapała klucze leżące na blacie koło zlewu i wy­szła z mieszkania.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024