REKLAMA

Potomek

tytuł oryg.: Descendant
autor: Graham Masterton
wydawnictwo: Replika
wydanie: Zakrzewo
data: 2 grudnia 2014
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 328
ISBN: 978-83-7674422-3

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2014.12.02

James Falcon to szanowany kapitan kontrwywiadu armii USA.

Podczas II wojny światowej zasłynął wrodzonymi zdolnościami do zwalczania wampirów, wykorzystywanych do walk przez nazistowskie Niemcy. Wielu starć z nimi omal nie przypłacił życiem. Powrócił jednak do domu jako zwycięzca...

Trzynaście lat później w Londynie znów staje do walki z zastępami wampirów. Z najpotężniejszym z nich, Rumunem Dorinem Ducą, ma do załatwienia prywatne porachunki.

Ale starcie z wściekłymi, krwiożerczymi potworami to nie jedyne zadanie Falcona. Musi także rozwiązać mroczną zagadkę własnej przeszłości...

Jedna z lepszych powieści w dorobku Mastertona. Dojrzała, świetnie napisana, przerażająca! - Robert Cichowlas & Piotr Pocztarek (autorzy biografii ,,Masterton. Opowiadania. Twarzą w twarz z pisarzem")

Fragment

WSTĘP

Kiedy miałem dwanaście lat rozkoszowałem się lekturą Drakuli, jednak koncepcja wampirów wysysających krew poprzez ugryzienie w tętnicę szyjną zawsze wydawała mi się absurdalna.

Pamiętacie ,,malinki", które zostawały na szyi w wyniku miłosnych ugryzień, kiedy byliście nastolatkami? Wampir nie zostawiłby dwóch równiutkich dziurek, które dyskretnie przykryjecie szalikiem. Szyja by spuchła, zrobiła się purpurowa i zaczęlibyście mieć problemy z mówieniem.

Poza tym, prawdopodobnie wykrwawilibyście się na śmierć minutę po ugryzieniu wampira. Nie leżelibyście w łóżku przez parę dni, bladzi i słabi, wstając tylko po to by otworzyć okno i wpuścić stwora, który z trzepotem wleciałby do środka i dziabnął was ponownie.

Z tego powodu bardzo rzadko pisywałem o wampirach. Nawet najbardziej wyszukane złe demony w moich opowieściach zawsze starałem się czynić wiarygodnymi. Jeśli nie będą wiarygodne, po prostu nie będą straszne - a przecież horrory piszę właśnie po to, aby was przerazić.

Jest jeszcze coś - nie lubię pisać o tych samych starych strachach, o których piszą wszyscy inni. Półki z literaturą grozy wypchane są powieściami o wampirach, wilkołakach i żywych trupach i chociaż wiele z nich odniosło sukces, a każda ma mocne grono czytelników, jest tyle innych mitycznych kreatur wywodzących się z wielu różnych kultur, które są o wiele bardziej interesujące. A także o wiele straszniejsze.

Pisałem o japońskich demonach Tengu, rdzennoamerykańskim potworze Coyote, przerażającym koreańskim demonie Kwisin czy o Mictlantecutli, meksykańskim duchu śmierci i zmartwychwstania.

Szukałem kiedyś legend dotyczących gargulców - tych okropnych kamiennych figur osadzonych na dachach katedr i kościołów - kiedy natknąłem się na oryginalne podania o rumuńskich wampirach zwanych strigoi.

Najbardziej fascynujące i zarazem niepokojące w strigoi jest to, że istnieje wiele poświadczonych przypadków ich powrotu zza grobu, aby pić krew niewinnych ofiar. Najwcześniej zanotowany przypadek strigoi pojawił się w Chorwacji - Jure Grando, zmarły w 1656 roku po śmierci terroryzował mieszkańców rodzinnej wioski Istria, odwiedzając w nocy ich domy i atakując ich. W roku 1672 został złapany i zdekapitowany.

Innym strigoi był Petar Blagojevich, serbski chłop zmarły w 1725 roku. Po śmierci odwiedził własny dom i zażądał, by jego syn dał mu jedzenie. Kiedy ten odmówił, Blagojevich zamordował go i wypił jego krew.

W roku 1969, po śmierci starszego mężczyzny z miasta Căpăţâneni, kilku jego krewnych zmarło w tajemniczych okolicznościach, większość z powodu znacznej utraty krwi. Kiedy otwarto trumnę tego człowieka okazało się, że jego ciało nie uległo rozkładowi, oczy były otwarte, a twarz splamiona czerwienią. Skremowano go, aby uniknąć kolejnych zabójstw członków jego rodziny.

W 1970 roku Bukareszt zaszokowała fala bardzo krwawych morderstw. Większość ofiar stanowiły kelnerki wracające do domu po pracy, a prawie wszystkie ataki miały miejsce o północy w trakcie gwałtownych ulew. Securitate dokonało aresztowania mężczyzny imieniem Ion Rimaru, którego uzębienie pasowało do śladów ugryzień na ciałach martwych kobiet. Trudno było przesłuchać mężczyznę, ponieważ w ciągu dnia był bardzo ospały. Można było się z nim porozumieć dopiero w nocy, został więc przesłuchany po zmroku.

Kiedy skazano go na śmierć, Rimaru wpadł w szał i trzeba było kilku oficerów policji, by go utrzymać. Później odkryto, że odciski palców jego ojca pasowały do tych, które zostawiał pewien seryjny morderca, aktywny w Bukareszcie w 1944 roku. Atakował i zabijał kelnerki w niemal identycznych okolicznościach - o północy, w czasie ulew. Zginął w tajemniczym wypadku i mówiło się, że Securitate ów ,,wypadek" zaaranżowało, ponieważ odkryło, że Rimaru Senior w rzeczywistości był strigoi i przekazał swoją schedę synowi.

Po egzekucji rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceauşescu w 1989 roku, nie zapewniono mu formalnego pogrzebu. Wielu Rumunów martwiło się, że powróci zza grobu, więc przywódca rewolucji Gelu Voican obwiesił mieszkanie Conducatora warkoczami czosnku, aby nie zemścił się na tych, którzy go obalili.

Nie dalej jak w Święta 2003 roku, po tym jak 76-letni Rumun Petre Toma zmarł w wiosce Marotinu de Sus, jego siostrzenica stwierdziła, że zmarły wujek odwiedził ją w nocy. Jego szwagier, Gheorghe Marinescu, poprowadził grupę krewnych, aby wykopać trumnę Petra, wyciąć jego serce i spalić ciało. Wymieszali prochy z wodą, a każdy członek rodziny wypił trochę - to pewna obrona przeciwko ponownemu pojawieniu się strigoi.

Rumunia miała właśnie wtedy wstąpić do Unii Europejskiej, a rząd nie chciał, by kraj jawił się jako zacofany i zabobonny, więc Marinescu i pięciu innych członków jego rodziny zostali oskarżeni o zbezczeszczenie grobu Petra Tomy. Jednak w obecnych czasach rumuńscy wieśniacy nadal wbijają drewniany kołek w serce zmarłej osoby, aby upewnić się, że nie powróci jako strigoi.

Innym środkiem zapobiegawczym jest ekshumacja zwłok, odcięcie głowy i pochowanie jej twarzą w dół.

Zgodnie z wierzeniami istnieje ryzyko, że po śmierci powrócicie jako strigoi jeśli macie rude włosy, prowadziliście zdeprawowane, grzeszne życie, nigdy nie zawarliście małżeństwa, jesteście w swojej rodzinie siódmym dzieckiem tej samej płci, jeśli popełniliście samobójstwo albo zostaliście straceni w trakcie egzekucji lub jeśli przeklęła was wiedźma.

W Potomku wampiry strigoi w trakcie drugiej wojny światowej wykorzystywane są przez niemieckich żołnierzy do terroryzowania aliantów i belgijskiego ruchu oporu, a nasz bohater zostaje wysłany przez Armię Stanów Zjednoczonych, by je wytropić.

Początek powieści osadzony jest w Antwerpii, ponieważ to pierwsze europejskie miasto w którym mieszkałem mając sześć lat (mój ojciec stacjonował tam z Armią Brytyjską). Doskonale pamiętam Antwerpię z tamtych czasów i od tamtej pory odwiedzałem ją kilkakrotnie. Obok Polski, Belgia jest jednym z tych miejsc, gdzie czuję się jak w domu.

Potomek bardzo różni się od innych powieści o wampirach, ale mam nadzieję, że wyda się wam realistyczny, emocjonalny i wymowny. Ta powieść wiele dla mnie znaczy, bo dzięki niej odkryłem, że nawet jeśli nie jesteśmy nieśmiertelni, tak naprawdę nigdy nie umieramy.

Graham Masterton, 2014

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024