REKLAMA

Pierwszy krok

autor: Adam Przechrzta
projekt okładki: Michał Karcz
wydawnictwo: Fabryka Słów
wydanie: I, Lublin
data: 26 stycznia 2008
forma: e-book (epub, mobipocket)
liczba stron: 512
ISBN: 978-83-7574554-2

Inne formy i wydania

e-book (epub, mobipocket), I  2008.01.26

Nie licz na przechadzkę. ,,Pierwszy krok" zagoni Cię do galopu.

W towarzystwie francuskiego księcia, który swoje problemy - z morderczą nonszalancją - zwykł lokować dwa metry pod ziemią. Do czasu, gdy nie stanął wobec wroga, który równie lekką ręką uśmiercił... żołnierzy 5 legionów i 34 magów bojowych. Ginąc, nie widzieli nawet przeciwnika.

Magia i walka, także z samym sobą. Ludzie i demony. Tortury, miłość, intryga. Dwór francuski, cesarstwo rzymskie i królestwo Otchłani - te krajobrazy zawładną Tobą od pierwszego kroku.

A poza tym, czy byłeś kiedy w karczmie ,,Pod Świńskim Ryjem"?

Fragment

Ashura szedł niespiesznie, podążając do zajętych przez joannitów starych koszar.

Mijał obojętnie stosy trupów przy wejściach do budynków i barykadach, nie zwracał najmniejszej uwagi na leżące niczym porzucone zabawki ciała. Miał zadanie. Niezatrzymywany minął dwa wojskowe posterunki i bez problemu przebył barierę z rozjarzonych błękitem glifów.

Na obszernym placu przed budynkiem koszar kręciło się kilkudziesięciu joannitów roznoszących wodę i jedzenie wśród tysięcy Rzymian, którzy schronili się tu przed plagą Nieumarłych. Nikt nie zwrócił uwagi na ubranego w łachmany starca. Ot, jeszcze jeden biedak jakich wielu.

Ashura pochylił głowę i szepcząc mantrę Szarej Mgły, wszedł do koszar ignorowany przez strażników. Wyczuł magiczne zabezpieczenia, jednak nie były one w stanie zatrzymać kogoś, kto mógł się mierzyć nawet z Potęgami. Ruszył szerokim, nieoświetlonym korytarzem do gabinetu wielkiego mistrza. Pilnujący drzwi joannici zareagowali natychmiast.

Pierwszy rzucił się naprzód, wyciągając w biegu miecz, drugi usiłował użyć magii - bezskutecznie. Ashura zasłonił się niedbale i lśniące błękitem ostrze wydało jękliwy dźwięk, osuwając się bezsilnie po jego przedramieniu.

- Nie jesteście w stanie mnie zabić ani wezwać pomocy - powiedział spokojnie. - Odejdźcie.

Mężczyźni obserwowali go w skupieniu, nadal zagradzając przejście.

- Jeśli nie zejdziecie mi z drogi, zabiję was.

- Kim jesteś?

- Jestem Ashura - odparł łagodnym tonem. - To nazwa rasy, nie imię... Może coś wam to mówi?

Mówiło. Świadczyły o tym ich nagle kredowobiałe twarze.

- Zawiedliśmy! - jęknął szpakowaty zakonnik i zaatakował.

Nie użył miecza, wszedł duchem w przestrzeń Tańca Gwiazd i odciął jedną ze srebrnych strun chroniących duszę Ashury. Moc rycerza nie pozwalała na więcej, ale zanim zaskoczony wróg zareagował, uderzył w drugą. Umarł w chwilę później.

Ashura czekał czujnie na ruch pozostałego przy życiu joannity. Nie próbował już negocjować. Jego duszę chroniły pięćdziesiąt cztery struny. Teraz już tylko pięćdziesiąt dwie. Nawet gdyby walczył jedynie w świecie Tańca Gwiazd, mógł pokonać kilkudziesięciu przeciwników. Struny regenerowały się z czasem. Jednak pewność siebie Ashury zmalała. Po raz pierwszy ktoś zadał mu cios za cenę własnego życia.

Drugi Joannita uchylił w tym czasie drzwi do komnaty wielkiego mistrza.

- Ratuj się, panie! - zawołał.

Ashura bez zdziwienia przyjął kolejny atak. Śmierć za przecięcie następnej struny. Zostało pięćdziesiąt jeden...

Wszedł do skromnie urządzonego pokoju. Za zbitym z sosnowych desek stołem siedział mistrz zakonu joannitów, Armand de Montmorency. Stary rycerz bez zdziwienia spojrzał na przybysza.

- Przegraliście - powiedział, wskazując ruchem głowy unoszącą się nad blatem błękitną kulę. - Natarcie zostało odparte, miasto znowu jest nasze.

- A jeśli tylko odwróciliśmy waszą uwagę? - zapytał z uśmiechem Ashura.- Może genialny Adam de Sarnac się mylił i chodziło nam o zabicie ciebie? Bo ciebie przecież zabiję...

De Montmorency bez słowa przeniósł się w przestrzeń Tańca Gwiazd i rozpoczął grę. Był silny. Zanim umarł, długo tańczył, przenikając niematerialne ściany, wykorzystując płynące z całego wszechświata strumienie energii. Zdążył przeciąć trzynaście strun nim przegrał partię.

Ashura powrócił do swego ciała, żeby opuścić budynek. Wyszedł na korytarz i zamarł. W wąskim przejściu tłoczyły się setki joannitów.

- Bracie Arno... - powiedział stojący w pierwszym szeregu rycerz.

Z tłumu wysunął się potężnie zbudowany mężczyzna z blizną na twarzy.

- Zabiłeś naszego ojca, więc zginiesz - warknął, mierząc Ashurę płonącym wzrokiem.

- Naprawdę? Ilu z was jeszcze odda życie za możliwość zadania jednego ciosu?- parsknęła szyderczo stojąca naprzeciw zakonnika istota.

Już nie wyglądała jak staruszek. Jej rysy zmieniały się nieustannie, ciało falowało niczym dym.

- Moja potęga równa się sile waszych bogów! Jestem Ashura, jestem Dewantar!

Pierwsze szeregi postąpiły do przodu, napierane przez przybywających z całego miasta joannitów. Tłum rósł.

- Każdy z nas wyczuł odejście mistrza - odparł Arno Hakonsson. - Pytasz, ilu z nas umrze, aby go pomścić? Gdy zajdzie potrzeba, umrą wszyscy. Ashura - stwierdził w zamyśleniu. - Bóstwo mrocznego wszechświata... Umrzesz - powtórzył.

- Za pozwoleniem. - Uniósł dłoń jeden z rycerzy. - Najpierw trzeba wybrać nowego mistrza, on i członkowie rady nie mogą brać udziału w walce. Niepotrzebne nam długie dyskusje, znamy swoje serca, bracia. Mistrzem może być tylko Arno.

- Nie! - syknął z wściekłością zakonnik z blizną. - Nie zrobicie mi...

- Arno! Arno! - zakrzyknęli zakonnicy.

Mroczne przejście pojaśniało od stali, kiedy wyciągnęli miecze i zaczęli uderzać w tarcze.

- Arno! Arno!

Powoli, z ociąganiem, Arno Hakonsson machnął dłonią. Wrzawa momentalnie ucichła. Potężny mężczyzna wzniósł ku górze pobrużdżoną cierpieniem, zalaną łzami twarz.

- Jeśli muszę... - jęknął. - Niech będzie wasza wola, bracia.

Rozległ się łoskot, gdy tysiące zakutych w zbroje rycerzy uklękło, oddając mu hołd. Ci, dla których nie wystarczyło miejsca na korytarzu, otaczali budynek koszar.

- Mistrzu! - krzyknęli jednym głosem.

Ashura zaatakował znienacka energią burzy i ognia. Powietrze zatrzeszczało prute wężami błyskawic, ściany wyżarzyła fala gorąca. Nowy mistrz zakonu odwrócił się powoli i ociężałym ruchem uniósł ręce. Fala magii została powstrzymana mocą tysięcy rycerzy, którzy poddali swą wolę rozkazom wielkiego mistrza. Hakonsson pokręcił głową.

- Nie będzie magii - powiedział. - Tylko Taniec Gwiazd. Kiedy się skończy, umrzesz taką śmiercią, że nawet piekło zadrży.

Pierwsi rycerze przenieśli się do świata Tańca Gwiazd. Zginęli w mgnieniu oka. Później następni. Wszyscy umierali w milczeniu.

To Ashura zaczął krzyczeć. I krzyczał przez wieczność.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy