REKLAMA

Nikt

autor: Magdalena Kozak
wydawnictwo: Fabryka Słów
kolekcja: Asy polskiej fantastyki, Wampiry w ABW
wydanie: I, Lublin
data: 30 października 2008
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 125 × 195 mm
liczba stron: 344
ISBN: 978-83-7574002-8

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka, I  2008.10.30

Czasami po prostu trzeba być NIKIM, by coś znaczyć

Krwawe akcje jednostek specjalnych to dopiero początek rozpaczliwej walki o przetrwanie. Co zwycięży: pojednanie, instynkt łowcy, fanatyczna wiara?

Przeznaczenie zbliża się taktycznym krokiem komandosa. Spogląda lufą wycelowanego glocka. Uderzy furią pierwotnego drapieżcy. Kły w śmiertelnej ciszy nocy. Syk zabójczych 9 mm Para. Zew drapieżnika, zew krwi, żądza mordu. W jednych i drugich, choć tak różnych, takie same...

Renegaci i Nocarze - Ciemna Strona Nocy nie rozmawia z Jasną. Nie ma o czym. Rozpadł się cały świat ich dążeń i przekonań. Przez Niego... Reszty dopełni trzeci gracz.

Renegaci i Nocarze - dawni przyjaciele są przekleństwem Vespera. Wciąż przykuty jest do nich łańcuchem solidarności, której nie rozumie, która trzyma go na uwięzi jak psa.

Na dnie rozpaczy, pośrodku morza nienawiści, w bagnie pogardy - wszędzie tam może zakiełkować ziarno nadziei. Czasami, po prostu, trzeba być NIKIM by coś znaczyć. By coś przetrwało...

Fragment

,,Jestem w domu".

Vesper przewrócił się na bok. Przywarł policzkiem do twardej, chropowatej podłogi. Chłód betonu przyjemnie koił opuchniętą twarz. Przełożył wyprostowaną dłoń tuż obok głowy, przesunął opuszkami palców po posadzce, jakby chciał tym pieszczotliwym ruchem powitać... Dom.

Emów, rozpoznawał to miejsce, nawet nie otwierając oczu. Ta swoista, niepowtarzalna aura: coś kojącego, obiecującego wytchnienie po długiej i pełnej cierpienia drodze. Zabłąkany nocarz - nareszcie z powrotem wśród swoich.

Zaśmiał się cichutko, radośnie. Jakiż był głupi, zwlekając z czymś, co było takie proste. Przecież tak naprawdę zawsze mógł to zrobić: po prostu wrócić.

Tylko dlaczego dopiero teraz na to wpadł? Sapnął leciutko, z niedowierzaniem.

Bo skoro to takie proste, trzeba było wiać, i to już dawno. Wracać do nocarzy jak najprostszą drogą, kierunek Emów, czas start! Renegaci nie trzymali go przecież skutego, w kajdanach. W każdej chwili mógł wstać i wyjść.

Dźwignął dłoń, przełożył ją sobie na czoło. Była ciężka, niczym z ołowiu.

Więc dlaczego tego nie zrobił?

Ze strachu.

Bo oto znalazło się coś, co spętało mu ręce, skuło nogi lepiej niż najlepsze kajdany - niewiara w to, że tutaj, w domu, mógłby uzyskać przebaczenie.

Jakie przebaczenie, przecież to była pomyłka! Przecież strzelał do Aranei, zgodnie z rozkazem, a nie do Ultora. Przecież tak naprawdę wcale nie zdradził!

Wtem dotarł doń przenikliwy powiew, jakby z włączonej klimatyzacji. Napełnił powietrze dziwnym zapachem, kłującą wonią krzyku, strachu i nieustannie rozlewanej krwi... Vesper odemknął powieki, wiedząc doskonale, co zaraz dane mu będzie zobaczyć.

Bunkier, odsłona wtóra. Surowe, szare, betonowe ściany, widziane z wnętrza celi, po drugiej stronie migoczących laserową siateczką krat.

Witamy w domu, synu marnotrawny, zdawały się szemrać mury. Tęskniłeś? Nie wątpimy, że tak.

Usiadł, wspierając się na wyprostowanych rękach.

Jeszcze wszystko wytłumaczę, błysnęła pełna nadziei myśl. Nocarze na pewno zrozumieją. Dokopali w pierwszym odruchu gniewu, ale zaraz ochłoną, posłuchają, zrozumieją... Na pewno.

Ultor wejrzy we mnie i wszystko zrozumie. To mądry Pan, na pewno znajdzie jakiś sposób, by mnie wyzwolić od prawdziwej krwi.

A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go - przemknął mu przez myśl cytat z Ewangelii świętego Łukasza.

Nie zaufał Ultorowi, i to był błąd. Trzeba było wracać czym prędzej, nawet choćby wprost na Galerię Hańby. Pokazałby w ten sposób, że jest niewinny.

Dobrze, może nie wszystko stracone. W końcu wrócił - no dobrze, został schwytany, ale tak naprawdę liczył się z tym, a zatem poniekąd pozwolił się pochwycić. Poprosi więc Lorda, żeby teraz wejrzał w niego i oglądał, co tylko chce. Wystarczy, że Ultor zobaczy...

Że zobaczy co? - zaśmiał się szyderczy, wewnętrzny głos.

Może to?

Ramiączko sukni pęka pod niecierpliwymi palcami. Czerwony atłas ześlizguje się z piersi Aranei... a w chwilę potem rozlega się jej wypełniony rozkoszą krzyk.

Niespokojne oczy Nexa przeszukują ruiny sali balowej, a kiedy znajdują wreszcie postać kolegi, generał rozjaśnia się tym swoim prawie niedostrzegalnym uśmiechem.

- Powodzenia, nietoperku! - uśmiecha się ciepło Strix.

Alex wrzeszczy gdzieś w ciemnościach Bunkra. Żołnierze tkwią nieruchomo na łóżkach. Oczy Icty i Resa przypominają wypalone w kocu dziury.

,,Jasna strona Nocy nie rozmawia z Ciemną. Nie mają o czym. I tak każdy otrzyma od losu, co mu jest pisane: sprawiedliwą zapłatę za swe czyny" - krzyczą literki w gazecie, ta zostaje gwałtownie zmięta w kulkę i z głuchym pacnięciem uderza o ścianę.

- Skurwysyny! - krzyczy Vesper z całych sił i nikt nie ma wątpliwości, że ma na myśli swoich byłych kolegów: nocarzy.

- A chuj - mówi Nex, podnosząc się z wozu. - W końcu jestem tylko Winoroślą... - jego palce błądzą po krzywiznach gitary, niczym po ciele kochanki.

- ,,Wojna i na i na i na i na i na..."- rozlega się pogrzebowy chór, Vesper śpiewa wraz z nimi w pożegnaniu renegata, towarzysza broni.

Oczy Oleastra zasnuwają się mgłą, ciało drży w niemej walce. Wreszcie kula podąża na wezwanie rozczapierzonych palców, a zaraz za nią bucha fontanna świeżej, czerwonej krwi.

- No cóż, Lord Kat wydał na ciebie wyrok, bracie - cedzi Vesper, wbijając w roztrzęsionego rekruta szpile sople słów.

Były nocarz przełknął ślinę.

Drogi nietoperku, może wcale nie być tak różowo, jak to usiłujesz sobie wmówić, zasyczał wężowy głos. Zdaje się, że robisz, co możesz, żeby się oszukać. Czepiasz się żałosnych resztek fałszywej nadziei. Ależ proszę bardzo, rób, jak uważasz, tylko uważaj, jak robisz. Jeśli chcesz, możesz zdychać na kolanach, skamląc o litość, jak pokorny, nocarski pies. Wiesz dobrze, że Ultor ma dla ciebie tylko pogardę... i miecz.

Vesper zacisnął pięści.

Dochowam wiary mojemu Panu, odparł zacięcie. Zaufam mu, wbrew renegackiej propagandzie. Zbłądziłem, ale stać mnie na to, by powrócić i błagać o wybaczenie. Stanę z nim twarzą w twarz, wiedząc, że to Lord Wojownik, nie Lord Kat.

- A syn rzekł do niego: ,,Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem" - wychrypiał, dbając, by w żadnym ze słów nie zabrzmiał nawet cień zwątpienia.

Położył się na twardej posadzce. Nie zagęścił powietrza pod sobą. Oszczędzał siły na później.

- Jestem w domu! - powiedział na głos, z przekonaniem.

W głębi korytarza zabrzmiały śpieszne kroki. Vesper z trudem podźwignął się na nogi. Wsparł się jedną ręką o ścianę i czekał.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy