REKLAMA

Krzyk czapli

tytuł oryg.: The Harsh Cry of the Heron
autor: Lian Hearn
przekład: Dominika Cieśla-Szymańska
wydawnictwo: W.A.B
kolekcja: Opowieści rodu Otori
wydanie: I, Warszawa
data: 22 listopada 2007
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 560
ISBN: 978-83-7414235-9

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami, I  2007.11.22

Mija kilkanaście lat od zaślubin Takeo i Kaede. Mroczne wspomnienia z przeszłości zostały daleko za nimi. Takeo włada Trzema Krainami, wiodąc spokojny żywot u boku ukochanej żony. Jest już ojcem trzech córek: Shigeko, Mikki i Mai. Pamięta jednak o przepowiedni, wedle której poniesie śmierć z ręki syna. Jako doświadczony wojownik, jest gotów wyruszyć na spotkanie z przeznaczeniem. Przedtem jednak będzie musiał stawić czoło samemu sobie i zmierzyć się z prawdą. Czy wyjawi głęboko skrywaną tajemnicę? Czwarta część niezwykłej opowieści o losach rodu Otori to kolejna podróż w krainę japońskiej kultury. Magia przeplata się tu z ludzkim cierpieniem, przeznaczeniem i śmiercią. A granica między miłością i nienawiścią okazuje się niezwykle krucha.

Fragment

- Chodźcie szybko! Ojciec walczy z matką!

Otori Takeo słyszał wyraźnie, jak jego córka woła siostry z wnętrza rezydencji na zamku Inuyama, słyszał też wszystkie pomieszane odgłosy warowni i miasta poniżej. Lecz zignorował je, tak jak i śpiew desek słowiczej podłogi pod stopami, skupiając się całkowicie na przeciwniku: swej żonie Kaede.

Walczyli na drewniane kije; przewyższał ją wzrostem, ona jednak, od urodzenia leworęczna, miała obie ręce równie silne, podczas gdy jego prawą dłoń okaleczył przed laty cios zadany nożem i Takeo musiał nauczyć się posługiwać lewą; nie był to zresztą jedyny uraz, który spowalniał jego ruchy.

Był ostatni dzień roku, panował przenikliwy chłód, niebo było bladoszare, świeciło słabe zimowe słońce. Zimą często tak ćwiczyli: dzięki temu przestawało się marznąć, a stawy nabierały giętkości, poza tym Kaede chciała, by jej córki widziały, że kobieta może walczyć na równi z mężczyzną.

Właśnie do nich przybiegły: Shigeko, najstarsza, miała w nowym roku skończyć piętnaście lat, dwie młodsze trzynaście. Deski zaśpiewały pod stopami Shigeko, bliźniaczki jednak stąpały lekko, na sposób Plemienia. Od dziecka biegały po słowiczej podłodze i w lot nauczyły się, jak poruszać się po niej bez jednego dźwięku.

Kaede owinęła głowę czerwonym jedwabnym szalem, który zasłaniał jej twarz, tak że Takeo widział tylko błyszczące oczy. Jej ruchy były szybkie i mocne. Trudno było uwierzyć, że jest matką trojga dzieci: nadal poruszała się z siłą i swobodą młodej dziewczyny. Atak aż nadto dobitnie uświadomił mu własny wiek i słabość ciała. Impet uderzenia w jego kij obudził ból w prawej dłoni.

- Poddaję się - powiedział.

- Mama wygrała! - zawołały z triumfem dziewczynki.

Shigeko podbiegła do matki z ręcznikiem.

- Dla zwycięzcy - rzekła i skłoniwszy się, podała jej ręcznik w obu dłoniach.

- Powinniśmy być wdzięczni, że żyjemy w pokoju - odparła Kaede z uśmiechem, wycierając twarz. - Wasz ojciec posiadł sztukę dyplomacji i odtąd nie musi już walczyć o życie!

- Przynajmniej teraz jest mi ciepło - powiedział Takeo, dając znak jednemu ze strażników, który przyglądał się im z ogrodu, by zabrał kije.

- Pozwól nam spróbować z tobą, ojcze! - poprosiła Miki, młodsza z bliźniaczek. Podeszła na skraj werandy i wyciągnęła ręce do strażnika. Ten wręczył jej kij, bardzo uważając, by jej nie dotknąć ani nawet na nią nie spojrzeć.

Takeo zauważył tę rezerwę. Nawet dorośli mężczyźni, doświadczeni wojownicy, obawiali się bliźniaczek - lękała się ich, jak pomyślał ze smutkiem, nawet ich własna matka.

- Wolałbym zobaczyć, czego nauczyła się Shigeko - powiedział. - Obie możecie z nią walczyć jeden raz.

Od wielu lat jego najstarsza córka spędzała większą część roku w Terayamie, gdzie pod nadzorem starego przeora, Matsudy Shingena, Kubo Makoto i Miyoshiego Gemby zgłębiała Drogę Houou. Do Inuyamy przybyła poprzedniego dnia, by wraz z rodziną świętować Nowy Rok i własne wejście w dorosłość. Takeo obserwował ją teraz, jak bierze kij, którym poprzednio walczył, i upewnia się, że Miki dostała lżejszy. Z wyglądu bardzo podobna do matki, tak samo szczupła i pozornie krucha, miała jednak zupełnie inny charakter: była rzeczowa, pogodna i zdecydowana. Droga Houou oznaczała surową dyscyplinę, nauczyciele nie byli skłonni traktować Shigeko ulgowo ze względu na wiek czy płeć, a jednak podchodziła do nauki i ćwiczeń, długich dni milczenia i samotności, z ogromnym zapałem. Pojechała do Terayamy z własnej woli, gdyż Droga Houou była drogą pokoju, a ona już od dzieciństwa, tak jak jej ojciec, pragnęła kraju bez wojny, do którego przemoc nigdy nie miałaby wstępu.

Jej sposób walki zupełnie różnił się od tego, którego niegdyś uczono Takeo. Uwielbiał ją obserwować, patrząc z podziwem, jak tradycyjne techniki ataku zmienia w metody samoobrony, których celem jest rozbroić przeciwnika tak, by go zarazem nie zranić.

- Żadnych sztuczek - powiedziała Shigeko do Miki, jako że bliźniaczki miały wszystkie zdolności Plemienia, którymi obdarzony był ich ojciec. Takeo podejrzewał, że mają ich nawet więcej. Teraz, kiedy prawie skończyły trzynaście lat, umiejętności te rozwijały się bardzo szybko, a chociaż bliźniaczkom zabroniono korzystać z nich na co dzień, niekiedy pokusa, by zakpić sobie z nauczyciela lub przechytrzyć służącą, okazywała się dla dziewczynek zbyt silna.

- Dlaczego nie mogę pokazać Ojcu, czego się nauczyłam? - zapytała Miki, która także niedawno wróciła z wioski Plemienia, gdzie pobierała nauki u rodziny Muto. Jej siostra Maya miała pojechać tam po świętach. Była to jedna z rzadkich chwil, kiedy cała rodzina mogła być razem: ponieważ dzieci uczyły się w różnych miejscach, a ich rodzice musieli troszczyć się na równi o wszystkie Trzy Krainy, nieustannie podróżowali i często musieli się rozstawać. Obowiązków mieli coraz więcej: negocjacje z cudzoziemcami; zamorskie wyprawy i handel; utrzymywanie i rozwój uzbrojenia; nadzór nad lokalnymi okręgami, które organizowały swoją własną administrację; eksperymenty z uprawą roślin; sprowadzanie cudzoziemskich rzemieślników i nowych technik; sądy, które wysłuchiwały skarg i narzekań. Takeo i Kaede dzielili się tym ciężarem po równo, ona zajmowała się głównie Zachodem, on Krainą Środkową, oboje zaś wspólnie Wschodem, gdzie siostra Kaede, Ai z mężem Sonodą Mitsuru władali dawnymi włościami Tohan.

Miki była o pół głowy niższa od siostry, za to bardzo silna i szybka. Wydawało się, że w porównaniu z nią, Shigeko ledwo się rusza, a jednak młodsza dziewczynka nie mogła ominąć jej zasłony. Po krótkiej chwili Miki straciła kij: zdawało się, że wyfrunął jej z palców, a kiedy wzleciał w górę, Shigeko złapała go bez trudu.

- Oszukiwałaś! - wydyszała Miki.

- Pan Gemba nauczył mnie tego ciosu - odparła z dumą Shigeko.

Teraz spróbowała walki druga bliźniaczka, z podobnym skutkiem.

Wtedy Shigeko, z zaróżowionymi policzkami, poprosiła:

- Ojcze, pozwól mi walczyć z tobą.

- Dobrze - zgodził się, bo jej umiejętności zrobiły na nim wrażenie. Był też ciekaw, czy wystarczą przeciwko sile doświadczonego wojownika.

Zaatakował szybko, bez ostrzeżenia, i pierwszy cios ją zaskoczył. Kij dotknął jej piersi, Takeo wyhamował jego impet, by nie uderzyć córki.

- Gdyby to był miecz, byłoby po tobie - powiedział.

- Jeszcze raz - odrzekła spokojnie. Tym razem była gotowa do walki; poruszała się szybko i swobodnie, uniknęła dwóch ciosów, po czym zaatakowała go od prawej; tę rękę miał słabszą. Uderzyła lekko, dość, by wybić go z równowagi, po czym obróciła się całym ciałem. Kij Takeo upadł na ziemię.

Dziewczynki i strażnicy aż wciągnęli powietrze.

- Dobra robota - stwierdził.

- Ale nie starałeś się naprawdę - powiedziała Shigeko, rozczarowana.

- Ależ starałem się. Tak samo jak za pierwszym razem. Oczywiście zmęczyła mnie nieco twoja matka, nie mówiąc o tym, że jestem już stary i niedołężny.

- Nie! - zawołała Maya - Shigeko naprawdę cię pokonała!

- Ale to jest jak oszustwo - rzekła z powagą Miki. - Jak ty to robisz?

Shigeko uśmiechnęła się, potrząsając głową.

- Zarazem myślą, duchem i ramieniem, wszystkim jednocześnie. Uczyłam się tego przez długie miesiące. Nie mogę tak po prostu wam pokazać.

- Doskonale się spisałaś - powiedziała Kaede. - Jestem z ciebie dumna. - Jej głos przepełniały miłość i podziw, jakie zwykle miała dla najstarszej córki.

Bliźniaczki popatrzyły po sobie.

,,Zazdroszczą - pomyślał Takeo. - Wiedzą, że uczucia matki do nich nie są tak samo silne". Poczuł znajomy przypływ opiekuńczych uczuć wobec swych młodszych córek. Wydawało się, że zawsze stara się uchronić je przed krzywdą - od kiedy się narodziły i gdy Chiyo chciała zabrać drugie dziecko, Miki, by pozwolić mu umrzeć. Tak wówczas zwykle postępowano z bliźniętami i najprawdopodobniej czyniono tak nadal w większej części kraju, ponieważ narodziny więcej niż jednego dziecka uważano za naturalne nie dla kobiety, tylko dla kotki lub suki.

- Tobie wydaje się to okrutne, panie - przekonywała go wtedy Chiyo. - Ale lepiej zrobić to, niż cierpieć hańbę i nieszczęście, które wedle ludzi będą na tobie ciążyć, jako na ojcu bliźniąt.

- W jaki sposób ludzie mają pozbyć się zabobonów, jeśli im nie pokażemy, że są one fałszem? - odrzekł z gniewem, ponieważ jako urodzony wśród Ukrytych, cenił życie dziecka ponad wszystko i nie mieściło mu się w głowie, żeby ocalenie noworodka od śmierci mogło być powodem niezadowolenia czy nieszczęścia.

Potem jeszcze wielekroć dziwił się sile przesądów. Sama Kaede nie była od nich wolna, a jej stosunek do młodszych córek był odzwierciedleniem niepokoju i mieszanych uczuć. Wolała, kiedy przebywały osobno, i tak też było przez większość roku, ponieważ jedna z nich zwykle mieszkała z Plemieniem. Kaede nie chciała też, żeby obie córki były przy uroczystości wejścia starszej siostry w dorosłość, obawiając się, że ich obecność przyniesie Shigeko nieszczęście. Shigeko, która była wobec bliźniaczek równie opiekuńcza jak ich ojciec, nalegała jednak, by przyjechały obie. Teraz Takeo przepełniała radość, bo nic nie było dlań większym szczęściem, niż kiedy wszyscy byli razem, blisko niego. Spoglądał na nie z czułością, nagle zdając sobie sprawę, że ogarnia go bardziej gorące uczucie: pragnienie, by położyć się obok żony i poczuć jej skórę przy swojej. Walka na kije obudziła w nim wspomnienie chwili, gdy się w niej zakochał, pierwszego razu, gdy fechtowali się ze sobą w Tsuwamo. On miał wtedy siedemnaście lat, ona piętnaście. A w Inuyamie, niemal w tym właśnie miejscu, po raz pierwszy się kochali, owładnięci namiętnością zrodzoną z rozpaczy i żalu. Dawna rezydencja, zamek Iidy Sadamu, i pierwsza słowicza podłoga spłonęły, gdy Inuyama upadła, ale Arai Daiichi odbudował ją w podobnym kształcie, i teraz było to jedno ze sławnych Czterech Miast w Trzech Krainach.

- Dziewczynki powinny odpocząć przed dzisiejszym wieczorem - powiedział, ponieważ o północy czekały ich długie uroczystości w świątyni, a potem noworoczna uczta. Nie pójdą spać wcześniej niż o godzinie Tygrysa. - Ja też położę się na chwilę.

- Poproszę tylko, by przyniesiono mi do pokoju piecyk - powiedziała Kaede. - I za chwilę do ciebie dołączę.

Kiedy przyszła do niego, światło dnia zdążyło już zblednąć i nadszedł wczesny zimowy zmierzch. Mimo piecyka, w którym płonął węgiel drzewny, oddech Kaede unosił się białym obłoczkiem w lodowatym powietrzu. Była po kąpieli, jej skóra wciąż miała zapach ryżowych otrąb i aloesu. Ciało było rozgrzane pod pikowaną zimową szatą. Rozwiązał jej pas i wsunął dłonie pod warstwy ubrania, by przyciągnąć ją ku sobie. Potem rozluźnił szal, który okrywał jej głowę, i zdjął go, przesuwając dłonią po krótkich jedwabistych włosach.

- Nie rób tego - poprosiła. - Są takie brzydkie.

Wiedział, że nigdy nie pogodziła się z utratą pięknych długich włosów ani też ze szramami na śnieżnobiałym karku. Zniszczyły one urodę, o której niegdyś krążyły legendy i która budziła wręcz zabobonny lęk. On jednak nie dostrzegał, że została oszpecona, w jego oczach była tylko bardziej bezbronna, co czyniło ją jeszcze bardziej uroczą.

- Ale mnie się podobają. Wyglądasz trochę jak aktor, zarazem mężczyzna i kobieta, dorosły i dziecko.

- W takim razie musisz także pokazać mi swoje blizny. - Zdjęła mu jedwabną rękawicę, którą zwykle nosił na prawej dłoni, i uniosła do ust kikuty palców. - Zabolało cię wtedy?

- Nie bardzo. To tylko przewlekły ból; każde uderzenie powoduje, że bolą mnie stawy. - Po czym dodał cicho: - Teraz cierpię, ale z innej przyczyny.

- Ten ból mogę uleczyć - wyszeptała, przyciągając go ku sobie, otwierając się przed nim, przyjmując go w siebie, tak by jego pragnienie spotkało się z jej własnym, a potem stopiło się z czułością, ukochaniem jego tak dobrze znanej skóry, włosów, zapachu. I zdziwieniem, że za każdym razem, gdy się kochają, jest to tak nowe.

- Zawsze potrafisz mnie uzdrowić - rzekł potem. - Sprawiasz, że znów staję się całością.

Leżała w objęciach męża, z głową na jego ramieniu, błądząc wzrokiem po pokoju. Świeciły lampy w stalowych uchwytach, lecz za okiennicami niebo było ciemne.

- Może poczniemy syna - w głosie Kaede było pragnienie, którego nie potrafiła ukryć.

- Mam nadzieję, że nie! - zawołał Takeo. - Moje dzieci dwukrotnie kosztowały cię niemal życie. Nie potrzeba nam syna - dodał spokojniejszym tonem. - Mamy trzy córki.

- Kiedyś powiedziałam to samo mojemu ojcu - wyznała Kaede. - Uważałam, że mogę dorównać każdemu chłopcu.

- Shigeko z pewnością może zastąpić nam syna - powiedział Takeo. - Zostanie dziedziczką Trzech Krain, a potem będą panować jej dzieci.

- Dzieci! Ona sama wciąż wydaje się dzieckiem, choć już niemal dorosła do zaręczyn. Za kogo my ją wydamy?

- Nie ma pośpiechu. To łakomy kąsek, niemal bezcenny klejnot. Nie oddamy jej zbyt łatwo.

Kaede znów wróciła do tematu, który ją nękał.

- Tak chciałabym dać ci syna.

- Mimo tego, co sama przeżyłaś, i przykładu pani Maruyama! Wciąż mówisz jak córka wojownika.

Otaczająca ich ciemność i cisza ośmieliły ją do dalszych zwierzeń.

- Myślę czasem, że to bliźniaczki zamknęły moje łono. Może gdyby się nie urodziły, zostałabym obdarzona synami.

- Za dużo słuchasz przesądnych staruch!

- Pewnie masz rację. Ale co się stanie z naszymi młodszymi córkami? Właściwie nie mogą dziedziczyć, w razie gdyby coś stało się Shigeko, niech ją strzegą Niebiosa. I kogo poślubią? Żadna rodzina arystokratów ani wojowników nie zaryzykuje przyjęcia bliźniaczki, a już szczególnie, wybacz!, z domieszką krwi Plemienia i tymi ich zdolnościami, podobnymi do czarownictwa.

Takeo nie mógł zaprzeczyć, że jego też niekiedy dręczą podobne myśli. Starał się jednak odsuwać je od siebie. Dziewczynki są jeszcze tak młode: któż może wiedzieć, co los trzyma dla nich w zanadrzu?

- Ale może jesteśmy już za starzy - po chwili Kaede odezwała się cicho. - Wszyscy się dziwią, dlaczego nie bierzesz sobie drugiej żony albo konkubiny, która mogłaby dać ci więcej dzieci.

- Chcę mieć tylko jedną żonę - rzekł z powagą. - Jakiekolwiek bym udawał uczucia, jakiekolwiek przybierał maski, moja miłość do ciebie jest prawdziwa i szczera; i nigdy nie położę się z żadną inną kobietą. Mówiłem ci już, że ślubowałem to bogini Kannon w Okamie. Przez szesnaście lat nie złamałem przysięgi. I nie zamierzam łamać jej teraz.

- Umarłabym chyba z zazdrości - przyznała Kaede. - Ale moje uczucia nie mają znaczenia wobec potrzeb kraju.

- Jestem przekonany, że to dzięki naszej zgodnej miłości dobrze sprawujemy rządy. Nigdy nie zrobię niczego, co mogłoby to zniszczyć - odparł.

Znów przyciągnął ją ku sobie, delikatnie głaszcząc pokryty bliznami kark, wyczuwając pod palcami stwardniałe fałdy tkanki, pozostawione przez płomienie.

- Dopóki jesteśmy razem, nasz kraj będzie spokojny i silny.

Kaede odezwała się sennie:

- Pamiętasz tę chwilę, kiedy rozstawaliśmy się w Terayamie? Spojrzałeś mi w oczy, a ja zasnęłam. Nigdy ci tego nie mówiłam. Przyśniła mi się wtedy Biała Bogini. ,,Bądź cierpliwa", przemówiła do mnie. ,,On przyjdzie po ciebie". A potem w Świętych Jaskiniach znów usłyszałam jej głos mówiący te same słowa. Tylko to podtrzymywało mnie przy życiu w niewoli u Fujiwary. Nauczyłam się tam cierpliwości. Musiałam się nauczyć, jak czekać, jak nic nie robić, żeby nie miał powodu mnie zabić. A potem, kiedy zginął, pomyślałam, że nie mogę pójść nigdzie indziej jak tylko z powrotem do jaskiń, do bogini. Gdybyś po mnie nie przyszedł, na resztę życia zostałabym tam, w jej służbie. Przybyłeś jednak: ujrzałam cię, byłeś taki wychudzony, wciąż trawiony trucizną, a twoja piękna dłoń okaleczona. Nigdy nie zapomnę tej chwili: twojej dłoni na moim karku, padającego śniegu, krzyku czapli...

- Nie zasługuję na twoją miłość - wyszeptał Takeo. - To największe błogosławieństwo, jakie mnie spotkało, i nie mogę żyć bez niego. Wiesz, że moim losem także kierowała przepowiednia...

- Mówiłeś mi o tym. Przekonaliśmy się, że się wypełniła: Pięć Bitew, interwencja Ziemi.

,,Teraz powiem jej resztę - myślał Takeo. - Wyznam jej, że nie chcę synów, bo ślepa wyrocznia powiedziała, że jedyny syn przyniesie mi śmierć. Powiem jej o Yuki i dziecku, które urodziła, o synu, który teraz ma szesnaście lat".

Ale nie mógł się przemóc, by sprawić ból swojej żonie. Po co rozgrzebywać przeszłość? Pięć Bitew weszło do mitologii rodu Otori, choć zdawał sobie sprawę, że liczył je wedle własnego uznania: równie dobrze mogło być ich sześć, cztery albo trzy. Słowa można zmieniać i manipulować nimi tak, że mogą znaczyć niemal wszystko. Jeśli wierzono w przepowiednię, ta często się spełniała. Gdyby wyrzekł te słowa, one także zaczęłyby żyć własnym życiem.

Spostrzegł, że Kaede niemal usnęła. Pod kołdrami było ciepło, choć na twarzy czuł lodowaty dotyk powietrza. Niedługo będzie musiał wstać, wziąć kąpiel, przywdziać odświętne szaty i przygotować się do uroczystości na przywitanie Nowego Roku. To będzie długa noc. Jego ciało stopniowo się rozluźniło, po chwili Takeo zasnął.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Znajdź swoje wakacje

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA