REKLAMA

Dziewczyny z ogrodu rozkoszy

autor: Ewa Formella
wydawnictwo: Replika
wydanie: Poznań
data: 20 sierpnia 2019
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 320
ISBN: 978-83-6621759-1

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2019.08.20

Ogród Rozkoszy to owiany tajemnicą kompleks, w którym piękne kobiety noszące imiona kwiatów wykonują najstarszy zawód świata. Jak się tam znalazły? Dlaczego postanowiły właśnie w ten sposób zarabiać na przysłowiowy chleb?

To świat piękna, luksusu i bogactwa, ale też tajemnic, pogardy, osamotnienia, zranionych serc i dusz, świat dobra i zła, bolesnych wspomnień, zwyczajnych marzeń. A cała jego historia rozgrywa się na przestrzeni pięćdziesięciu lat w Trójmieście.

Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy zabiorą cię w zmysłową podróż i pokażą świat, w którym za miłość trzeba zapłacić wysoką cenę. Ewa Formella to mistrzyni emocji z ogromnym talentem do tworzenia przepięknych i poruszających serce opowieści. Daj się uwieść barwnym ,,kwiatom", których historia doprowadzi cię do wielu wzruszeń i nie da o sobie zapomnieć. Od tej pory lawenda będzie pachnieć tajemnicą...

Dorota Lińska-Złoch

Fragment

Lawenda jest fikcją literacką, chociaż wielu miesz­kańców Trójmiasta wspomina przekazywaną so­bie z ust do ust historię tajemniczej, ekskluzywnej prostytutki, która w latach 1970-1980 podobno pod­bijała serca i zniewalała ciała bogatych obcokrajow­ców i marynarzy. Mieszkała w rezydencji, o której nikt nie wiedział, gdzie się dokładnie znajduje. Za noc spędzoną w jej towarzystwie płacono więcej niż wynosiła miesięczna pensja przeciętnego robotnika.

Nie wiem, czy istniała naprawdę, czy była tylko wymysłem ludzi.

Prostytucja na Wybrzeżu zawsze była, jest i będzie. Pisał już o niej Stanisław Goszczurny w swojej po­nadczasowej książce Mewy.Kilka dziewcząt wyrwało się z tego półświatka, ale większość - szczególnie ta dewizowa - bardzo sobie chwali życie, jakie wiedzie, chociażby z powodu luk­susu, na który mogą sobie pozwolić.

W swojej książce chciałam pokazać, że te kobiety wcale nie są pozbawione negatywnych emocji i ma­rzeń o normalnym życiu. Mimo wykonywania zawodu potępianego przez większość, są zwykłymi kobietami, które marzą o prawdziwej miłości, domu pachnącym obiadem i niedzielnym spacerze z dziećmi.

Pieniądze nie zawsze dają szczęście.

Ewa Formella

Rozdział 1

Taksówka zatrzymała się przed sklepem z pa­miątkami. Z nieba lał deszcz tak silnymi stru­mieniami, jakby z góry ktoś wylewał wodę wia­drami w celu zatopienia całej cywilizacji i całej ludzkości. Kobieta podała kierowcy banknot pięć­dziesięciozłotowy. Wysiadając, szczelniej opatuliła się płaszczem, chociaż dobrze wiedziała, że nie uchroni jej przed całkowitym przemoczeniem. Szybko przebiegła na drugą stronę ulicy w kierun­ku swojego domu. Wpadła do budynku jak burza i prędko strząsnęła z płaszcza spływające po nim krople. Zerknęła na zegar wiszący w holu korytarza i uśmiechnęła się.

- Nie jest tak źle - powiedziała sama do siebie.

Spojrzała w stronę windy i zwinnym krokiem wbiegła po schodach na czwarte piętro, pokonując po dwa stopnie naraz.

Przed drzwiami mieszkania głęboko odsapnęła, wyciągając z torebki klucze. Jeszcze na korytarzu zdjęła z nóg buty na wysokich obcasach, aby ich stukotem nie obudzić śpiących w mieszkaniu osób. Wślizgnęła się do środka jak złodziej. Już w przedpo­koju usłyszała ciche dźwięki dochodzące z włączone­go telewizora. Powiesiła mokry płaszcz na wieszaku i weszła do pokoju. Na dużej, narożnej kanapie sie­działa młoda dziewczyna pogrążona w błogim śnie. Kobieta wyjęła pilota od telewizora z rąk śpiącej i wyłączyła odbiornik. Dziewczyna przebudziła się. Ze strachem w oczach spojrzała na kobietę.

- Dobry wieczór, pani Gosiu, przepraszam, że za­snęłam, ale...

- Spokojnie, Alu, ja tylko wyłączyłam telewizor, który grał nie wiadomo dla kogo. - Kobieta usiadła na kanapie i pogłaskała dziewczynę po dłoni. - Zo­staniesz na noc, czy chcesz wracać do domu?

- Maluchy śpią, więc jeżeli nie będę już pani po­trzebna, to może pojadę do siebie. - Alicja uśmiech­nęła się zawstydzona sytuacją, w jakiej zastała ją pracodawczyni.

- Jak chcesz.

Kobieta wyjęła z torebki kilka banknotów i podała dziewczynie.15

- To za dzisiejszy dzień i na taksówkę, żebyś nie wracała komunikacją miejską, bo o tej porze jest to trochę nieprzyjemne.

- Dziękuję. - Dziewczyna wzięła banknoty i wstała z kanapy, poprawiając lekko pogniecioną sukienkę.

- Zwłaszcza że leje jak z cebra. - Kobieta skinęła głową w stronę okna.

Dziewczyna podążyła wzrokiem we wskazanym kierunku i wzruszyła ramionami.

- Trudno, najwyżej zmoknę, nie chciałabym pani przeszkadzać.

- Oj, głupiutka! - roześmiała się kobieta. - Prze­cież dobrze wiesz, że nigdy mi nie przeszkadzasz. Jesteś aniołem mojej rodziny. Jesteś... - zamilkła na kilka sekund. - Jesteś dla mnie jak rodzina, więc jak możesz mówić, że mogłabyś mi przeszkadzać? Wiem, że doskonale zdajesz sobie sprawę, jak wiele ci zawdzięczam.

- Więc... - Dziewczyna ponownie spojrzała w stro­nę okna, o którego szyby bębniły grube krople desz­czu. - Jeżeli pani pozwoli, prześpię się tu na kanapie, a rano pojadę do rodziców.

- Nie prześpisz się na kanapie, tylko pójdziesz do pokoju gościnnego - powiedziała kobieta stanow­czym głosem. - No już, do łazienki i spać, pogadamy rano.

Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością. Propozycja spędzenia nocy w ciepłym, suchym pomieszczeniu była lepsza niż zmoknięcie. Wyjście z bezpiecznego domu w taką pogodę nie stanowiło szczytu jej marzeń. Przeciągnęła się leniwie i poszła do łazienki.

Szum wody zza drzwi, za którymi zniknęła Ala, świadczył, że właśnie postanowiła wziąć prysznic. Małgorzata podeszła do szafki stojącej pod dużym, płaskim telewizorem i wystukała kod umożliwiający otworzenie drzwiczek. To był jedyny mebel w całym mieszkaniu, do którego dostęp miała tylko ona. Nikt poza nią nie znał szyfru i to dawało jej poczucie swoistego bezpieczeństwa. Zamek założył jeden z są­siadów, krótko po tym, jak wprowadziła się do tej starej poniemieckiej kamienicy na obrzeżach miasta. Był on jednym z nielicznych, którzy zaakceptowali ją jako nową sąsiadkę. Inni, zwłaszcza panie w wie­ku matronalnym, najchętniej naplułyby jej pod nogi, przechodząc obok. Pruderyjność pewnych grup lu­dzi czasami ją śmieszyła, ale bardzo często czuła się z tego powodu kimś gorszym, kimś napiętnowanym.

Wyjęła z szafki szklankę o grubym, kryształowym dnie i napełniła ją w jednej trzeciej anglosaskim ro­dzajem jałowcówki, popularnie w Polsce nazywanej ginem. Miała wśród swoich alkoholi zarówno dry gin, jak i London dry gin; oba uwielbiała tak samo. Dopełniła resztę szklanki tonikiem, aby złagodzić cierpko-gorzki smak alkoholu i dorzuciła do tego plasterek mrożonej cytryny. Postawiła szklankę na stoliku i udała się do sypialni, aby przebrać się w wygodny dres. Wracając, zerknęła do małego poko­iku i z miłością spojrzała na dwie czarne czuprynki otaczające małe, spocone główki. Dzieci uśmiecha­ły się przez sen, co napełniło ich matkę dodatkową dawką macierzyńskiego uczucia. Poprawiła kołderki, które tradycyjnie w większej części znajdowały się poza tapczanikami, i cichutko zamykając za sobą drzwi, przeszła do salonu.

Wygodnie usadowiła się na kanapie, układając nogi na dużej, miękkiej pufie, i pociągnęła spory łyk przy­gotowanego przed kilkoma minutami drinka. Chłod­ny napój delikatnie popieścił zarówno podniebienie, jak i zmysły. Pilotem włączyła wieżę stereofoniczną, stojącą obok telewizora i w ułamku sekundy pokój wypełniła cicha muzyka jazzowa. Małgorzata przy­mknęła oczy i myślami zaczęła wtapiać się w dźwięki saksofonu George'a Rufusa Adamsa. Muzyka jazzowa od najmłodszych lat była obecna w jej życiu. Już jako mała dziewczynka marzyła o grze na saksofo­nie, ale rodzice cały czas skutecznie jej to wybijali z głowy. Może gdyby wtedy im się sprzeciwiła, to jej losy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Ojciec zawsze powtarzał, że jazz to muzyka prostytutek. Jak bardzo był blisko i zarazem daleko. Wprawdzie ten gatunek muzyki powstał w Nowym Orleanie, na południu Stanów Zjednoczonych, w dzielnicy Storyville, znanej z prostytutek, ale był przecież połączeniem melodii zachodnioafrykańskich i europejsko-amerykańskich jednocześnie.

Każdy znawca tego gatunku wie, że jazz stanowi wyraźne połączenie muzyki ludowej i roz­rywkowej. Gdyby tak bardzo nie zakochała się w tej muzyce, nie miałaby przecież teraz swoich ślicznych, czarnych aniołków.

- Dlaczego pani zawsze po pracy pije drinka? - niespodziewanie usłyszała nad sobą głos Alicji.

- Myślę, że to nie twoja sprawa - odpowiedziała cichym, ale stanowczym głosem, nie otwierając oczu.

- Ja się tylko martwię o panią, nic więcej. - Dziew­czyna nie dawała za wygraną.

- Idź spać!

- W porządku. Czy jutro będę potrzebna, czy mam rano pojechać do rodziców?

Małgorzata otworzyła oczy i spojrzała na stojącą obok niej młodą, szczupłą dziewczynę. Uśmiechnęła się i ponownie zamknęła powieki.

- Nie wiem - zamyśliła się. - Nigdy nie jestem pewna, kiedy zadzwonią i powiedzą, że mam się sta­wić w pracy.

- Ale siostra mojej koleżanki, która też pracuje w liniach lotniczych jako stewardessa, ma ustalony grafik i nie musi zjawiać się na każde wezwanie, tak jak pani...

- Alu, proszę cię, idź spać i daj mi święty spokój.

Ton, jakim pracodawczyni wypowiedziała ostat­nie zdanie, sprawił, że dziewczyna skuliła się w sobie i bez słowa poszła do pokoju gościnnego.

Małgorzata spod półprzymkniętych powiek spoj­rzała za oddalającą się dziewczyną i pomachała jej ledwo widocznym gestem dłoni, która delikatnie uniosła się znad kanapy.

Z odtwarzacza CD zaczął płynąć kolejny utwór. Kobieta podniosła do ust szklankę z przeźroczystym płynem i upiła kolejny, spory łyk drinka. Popatrzyła na stojące na szafce obok kolorowego wazonu zdję­cie, z którego spoglądały na nią duże, czarne oczy, rozświetlające blaskiem twarz o zniewalającym uśmiechu. Około trzydziestoletni mężczyzna patrzył wprost na nią i miała wrażenie, że zaraz zejdzie z fo­tografii i stanie naprzeciwko.

- I co, zadowolony jesteś? Musiałeś tak skompli­kować mi życie? Po jaką cholerę stawałeś na mojej drodze? - powiedziała Małgorzata, czując, jak alkohol zaczyna rozpalać jej policzki. - Gdyby nie ty, może byłabym teraz ekspedientką w sklepie obuwniczym albo pielęgniarką obojętnie przyglądającą się cier­pieniu innych, albo nauczycielką, która nienawidzi­łaby swoich uczniów. - Upiła kolejny łyk alkoholu i zamyśliła się. - Przez ciebie jedni mnie pożądają, a inni nienawidzą, tego chciałeś?

Poczuła, jak z coraz bardziej piekących oczu zaczy­nają wypływać łzy. Otarła je wierzchem dłoni i po raz ostatni tego wieczoru spojrzała na zdjęcie człowieka, który w jakimś momencie życia przesłonił jej cały świat. Dla niego zostawiła dom, rodziców i wszystko,

co łączyło ją z przeszłością. Dzięki niemu poznała inne życie i wróciła jako inna osoba.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Kup bilet

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

City Break
City Break