Krwawe łowy w Choszczówce. "Nie informowali o polowaniu"

Przez dużą część 25 listopada las między Choszczówką a Jabłonną należał do polujących na dziki myśliwych. Warszawiacy są w sprawie tych zwierząt podzieleni: część pochwala odstrzał z obawy przed spotkaniem z dzikiem, inni uznają polowania za krwawy i niepotrzebny sport kosztem niegroźnych istot. Prawo zezwala kołom łowieckim na organizowanie tzw. polowań zbiorowych w ramach przyznanych "limitów". Zaledwie miesiąc temu myśliwy postrzelił rowerzystę, przejeżdżającego polną drogą na granicy lasu. Ile nieświadomych niczego osób mogło być dziś w białołęckich lasach? Samo polowanie w bezpośrednim sąsiedztwie domów trzeba uznać za skandal, a brak informacji o nim i brak pewności, że ta informacja dotarła do lokalnej społeczności, każe się zastanowić, czy wciąż żyjemy w normalnym kraju.

- Uwaga! Polowanie zbiorowe na dziki. Prosimy o zachowanie ostrożności i omijanie wskazanego terenu - niepodpisane, nieopatrzone pieczątkami i numerami kontaktowymi, całkowicie anonimowe kartki z informacją o polowaniu zawisły na nielicznych drzewach w Choszczówce. Jak dowiedzieliśmy się w Nadleśnictwie Jabłonna, za akcję informacyjną odpowiadają sami myśliwi. Nadleśnictwo tylko przyjmuje zgłoszenie, pobiera opłatę i nie widzi żadnego problemu, skoro "takie polowania są organizowane od 30 lat".

Zapewne część mieszkańców Choszczówki dowiedziała się o polowaniu z portalu społecznościowego. Informację zamieścił przypadkowy przechodzień, który zauważył ogłoszenie-anonim. Które z lokalnych instytucji zostały powiadomione o polowaniu z użyciem ostrej amunicji? Udało nam się ustalić, że nikt nie poinformował dyrekcji gimnazjum przy Przytulnej i szkoły podstawowej przy Bohaterów.

Przekazanie informacji do pobliskich szkół czy nawet kościołów z odpowiednim wyprzedzeniem, by rodzice utemperowali zapędy ciekawskich dzieci i nastolatków, najwyraźniej okazało się zbyt trudne. Wszystko to działo się nie w średniowieczu, ale w dobie telefonów komórkowych i Internetu.

- Nikt nie poinformował nas o planowanym polowaniu - mówi Marzena Gawkowska, rzeczniczka Urzędu Dzielnicy Białołęka. - To niepokojące. Mamy przecież do dyspozycji wszelkie możliwe narzędzia, umożliwiające przekazanie mieszkańcom informacji o tak ważnym z punktu widzenia bezpieczeństwa wydarzeniu.

- Jestem oburzona brakiem informacji - dodaje radna Mariola Olszewska, prywatnie mieszkanka Choszczówki. - Dowiedziałam się o polowaniu na dwie godziny przed jego zakończeniem.

Zagrożenie życia przypadkowych przechodniów było jak najbardziej realne. 23 października w Strzemesznej w powiecie tomaszowskim myśliwy zastrzelił kolegę. Zaledwie cztery dni później przy drodze w pobliżu Wągrowca znaleziono zwłoki 57-letniego rowerzysty, którego postrzelił młody myśliwy. Mimo tych nagłośnionych w ogólnopolskich mediach tragedii myśliwi wciąż mogą strzelać do zwierząt nawet w odległości 100 metrów od zabudowań, a w polowaniach mogą brać udział nawet 13-letnie dzieci.

- Mamy niebezpieczne ulice i przejścia dla pieszych, a teraz także lasy - komentuje Marcin Jackowski z Zielonego Mazowsza. - Brak szerokiej akcji informacyjnej w takiej sprawie to jakaś groteska. Co więcej, planuje się kolejne złagodzenie prawa łowieckiego i nadanie myśliwym kolejnych przywilejów.

Samo polowanie w bezpośrednim sąsiedztwie domów trzeba uznać za skandal, a brak informacji o nim i brak pewności, że ta informacja dotarła do lokalnej społeczności, każe się zastanowić, czy wciąż żyjemy w normalnym kraju.

Nie udało nam się skontaktować z kołem myśliwskim, prowadzącym piątkowy odstrzał.

Jak wyglądają zbiorowe polowania na dziki? W Internecie można zobaczyć film, podsumowujący polowanie kończące sezon łowiecki.

(dg)