Nie te czasy... Okradł kolegę z pracy. Jak Wojtek został strażakiem. Mój dom to moja twierdza.
Nie te czasy...
To już nie te czasy, kiedy pod wycieraczką chowało się klucze od mieszkania. Teraz klucze zastąpiono czym innym, a wycieraczkę poddrzwiową zmienia się na samochodową.
Policjanci z Bielan zatrzymali mło-dego mężczyznę do kontroli drogowej. Podczas jej trwania wyczuli zdenerwowanie oraz niepokój kierow-cy. Czym było spowodowane? Podczas przeszukania samochodu pod wycieraczką policjanci odkryli torebkę foliową z suszem roślinnym. Zatrzymano kierowcę, który przyznał się, że narkotyki stanowią jego własność. Po sprawdzeniu zawartości okazało się, że w torebce była marihuana. Za posiadanie środków odurzających grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności.
Jak widać, chować coś pod wycieraczką, nadal jest niebezpiecznie. Może następnym razem uda się z majtkami? Chociaż i tam policja potrafi znaleźć rozmaite rzeczy...
Okradł kolegę z pracy
Czterech kolegów z pracy, jeden laptop. Kilka godzin później kolegów było tyle samo, tylko o jednego lap-topa mniej...
Czterech kolegów pracowało w jednym pomieszczeniu. W tym czasie nikt obcy nie wchodził, ani nie wychodził z pomieszczenia. Ten czwarty przy-niósł do pracy laptopa swojego ojca, niestety po kilku godzinach okazało się, że sprzęt zniknął. Pokrzyw-dzony powiadomił policję, gdyż żaden z kolegów nie przyznawał się do tego, że wziął komputer. Do cza-su... W plecaku jednego z nich policjanci odnaleźli ła-dowarkę. Kilka godzin później odzyskali również lap-topa, którego złodziej schował na przystanku autobu-sowym.
Marcin S. trafił do policyjnego aresztu. 23-letniemu mężczyźnie został przedstawiony zarzut kradzieży mienia o wartości 1500 złotych. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.
I po co mu to było? Przecież za te pięć lat najnowocześniejszy dzisiaj komputer będzie tylko kupą elektronicz-nego złomu...
Jak Wojtek został strażakiem
W czasach fulikowej młodości książka pod tym tytu-łem była lekturą obowiązkową. Teraz już nie jest, ale tęsknoty za byciem strażakiem w młodzieży tkwią mocno.
Około godz. 21.00 oficer dyżurny ratunko-wego numeru 112 otrzymał informację, że w bloku przy ulicy Przy Agorze jest pożar. Strażacy, którzy przyjechali pod wskazany adres, stwierdzili, że do po-żaru nie doszło, załączył się tylko alarm przeciwpo-żarowy z powodu rozpylonych gaśnic proszkowych. W garażu podziemnym znajdowała się trójka młodych ludzi, których zatrzymano.
Szybko wyszło na jaw, że uszkodzonych zostało dziewięć gaśnic w garażu pod-ziemnym i pasażu handlowym, a młodzi ludzie byli pijani. 21-letni Piotr D. miał we krwi 0,8 promila alkoholu, 20-letnia Zyta T. 0,9 promila, zaś 20-letni Maciej K. 1,4 promila. Wszyscy zostali przewiezieni do izby wytrzeźwień. Za uszkodzenie mienia grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności. Będą musieli też pokryć wszystkie straty, na jakie narazili właściciela budynku.
I tak marzenia poszły z dymem. Wyimaginowanym, bo przecież pożaru nie było...
Mój dom to moja twierdza
Angielskie przysłowie w wersji bielańskiej powinno brzmieć "Moja klatka schodowa to moja twierdza", przynajmniej według Tomasza C.
Wszystko zaczęło się od inter-wencji wobec awanturującego się mężczyzny, leżącego na klatce schodowej. Wi-dząc policjantów, 26-latek zaczął ich wyzywać. Pod adresem mundurowych padały tradycyjne wulgaryzmy: Tomasz C. straszył funkcjonariuszy, że pozwalnia ich z pracy. Po zatrzymaniu pana Tomasza poddano go badaniu na zawartość alkoholu w organizmie. Wynik nie był zaskoczeniem - ponad trzy promile. W związku z tym 26-latek został przewieziony do izby wytrzeźwień. Odpowie za znieważenie funkcjona-riuszy. Grozi mu do roku pozbawienia wolności.
A niby wolnoć Tomku w swoim domku. Czy na klatce?...
TW Fulik
na podstawie informacji policji
