Kandydował na burmistrza. Co robi? Kim jest?
11 grudnia 2014
Rozmowa z Janem Mackiewiczem z Inicjatywy Mieszkańców Białołęki, który na pierwszej sesji kandydował na burmistrza dzielnicy. Przegrał z Piotrem Jaworskim.
- Był Pan jedynym kontrkandydatem Piotra Jaworskiego w wyborach na burmistrza. Wszystko wskazuje na to, że poparli Pana nie tylko radni Inicjatywy Mieszkańców Białołęki, ale także PiS. Dlaczego zdecydował się Pan kandydować?
- Chciałem pokazać, że są na Białołęce sprawy, które w opinii wielu osób wymagają zmian. Urząd dzielnicy nie jest postrzegany jako przyjazny mieszkańcom, a przecież istnieje właśnie dla nich. Mieszkańcy oczekują większej otwartości, zrozumienia ich problemów - często drobnych w skali dzielnicy, ale niezwykle ważnych dla pojedynczych obywateli. W moim odczuciu samorząd to nie tylko praca, ale przede wszystkim służba.
- Jakie ma Pan doświadczenie w pracy samorządowej albo społecznej?
- Moje doświadczenie w działalności społecznej to przede wszystkim działalność w ramach rady rodziców w Szkole Podstawowej nr 342 im. Jana Marcina Szancera na Nowodworach, której przewodniczącym byłem przez cztery lata. Obecnie kontynuuję swoją społeczną działalność w prezydium rady rodziców Gimnazjum nr 123, gdzie także pełnię funkcję przewodniczącego.
- Na sesji rady Białołęki mówił Pan o potrzebie budowy metra zarówno na tzw. Zieloną Białołękę, jak i Tarchomin i Nowodwory. Białołęka jest przecież tylko jedną z 18 dzielnic, a koszty budowy metra są horrendalne. Na Tarchominie metro byłoby budowane pod tramwajem. Czy to realne?
- Nie tylko realne, ale i niezbędne. Linię metra na Nowodwory, podobnie jak poszerzenie ulic Marywilskiej oraz Płochocińskiej, obiecywała prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, i powinniśmy wspólnie działać, aby wywiązała się z tych obietnic. I nie ma tu moim zdaniem miejsca na argumenty typu "to nie jest inwestycja w kompetencji burmistrza dzielnicy". Oczywiście, że nie jest, ale burmistrz, jako przedstawiciel lokalnej społeczności, powinien dbać o rozwój i poprawę warunków życia mieszkańców, którzy, co jest zupełnie naturalne, traktują burmistrza jako swojego reprezentanta. Powinniśmy domagać się zapewnienia niezbędnej infrastruktury zgodnie z potrzebami mieszkańców naszej dzielnicy, która rozwija się bardzo dynamicznie. Jedynym realnym sposobem na usprawnienie komunikacji w naszym mieście jest rozwój komunikacji miejskiej. Oczywiście należy pamiętać także o zapewnieniu niezbędnej infrastruktury (m.in. parkingi P&R). II linia metra czy też jedna z jej odnóg powinna być doprowadzona na Zieloną Białołękę.
- O tym, że komunikacja miejska na Białołęce jest niedoskonała, wiadomo powszechnie. A jakie inne problemy społeczne wymagają, Pana zdaniem, najpilniejszego rozwiązania?
- Wiele tematów związanych z Białołęką powtarzanych jest i odmienianych przez wszystkie przypadki, przytoczę więc tylko kilka z nich.
Oświata. Bardzo doceniam fakt, że są oddawane do użytku kolejne placówki. Niestety poprawiają one sytuację tylko chwilowo.
Służba zdrowia. Bezsprzecznie konieczne jest uruchomienie nocnej pomocy lekarskiej także dla wschodniej Białołęki. Gdyby Białołęka była samodzielnym miastem, to byłaby porównywalna do Chorzowa czy Koszalina. Jest więc bezsprzeczną kwestią budowa w najbliższej przyszłości szpitala, który nie tylko podniósłby poziom zaopatrzenia w usługi medyczne naszych mieszkańców, ale również odciążyłby okoliczne szpitale.
Równie istotnym tematem jest kwestia przeciwdziałania i zwalczania patologii wśród młodzieży. Powinniśmy zadbać o kolejne pokolenia wychowujące się w naszej dzielnicy. Duże skupiska osiedli mogą stanowić doskonałą pożywkę do rozwijania się zjawisk patologicznych. W obecnej chwili jest jeszcze czas, aby temu przeciwdziałać.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał DG