Ikonowicz kontra urzędnicy
17 czerwca 2011
- W jakich warunkach przyszło nam żyć?! Bez wody, w egipskich ciemnościach, na placu budowy... - mówią czytelnicy. Tak mieszkają trzy rodziny, których urzędnicy chcą pozbyć się z bloku komunalnego przy ul. Wincentego 87. W obronie lokatorów stanął Piotr Ikonowicz.
Wykurzyć ich stamtąd
Zupełnie inaczej sprawę postrzegają lokatorzy. - Nasze umowy najmu zostały bezprawnie wypowiedziane. Dzielnica chce się nas pozbyć, ale ponieważ zdają sobie sprawę ze swoich nieetycznych działań, chcą zrobić to w białych rękawiczkach. Pod pretekstem awarii wyłączyli nam najpierw ciepłą, a teraz też zimną wodę... - żali się jedna z lokatorek. Sytuacja nie zmienia się od początku maja. Lokatorzy nie wierzą w awarię, tym bardziej że szef firmy wykonującej remont, jak twierdzą mieszkańcy - sam im groził, że ich stamtąd "wykurzy"...Kłamią w żywe oczy?
W sprawę włączył się m.in. radny Miłosz Stanisławski. - To nieludzkie, że wyrzuca się ich tak po prostu, nie zapewniając żadnych lokali zastępczych - uważa radny. Sprawę komplikuje jeszcze fakt, że mieszkańcy nic nie zawinili urzędowi. Regularnie płacą czynsz, nie zalegają z opłatami i nie są w żaden sposób uciążliwymi lokatorami. Kolejną osobą, która zaangażowała się w pomoc lokatorom, jest polityk i prawnik Piotr Ikonowicz. To on był w lutym tego roku na spotkaniu jednej lokatorki z wiceburmistrzem Grzegorzem Gadeckim.- Wtedy pan Grzegorz Gadecki obiecał nam pomoc, ale teraz się z tego wycofuje. Kłamie w żywe oczy - twierdzą lokatorzy. Piotr Ikonowicz także jest oburzony postawą urzędu. - To typowa bezduszność urzędnicza. Żeby odzyskać mieszkanie komunalne, wyrzuca się lokatorów. To jest po prostu chore. Co to za polityka? - pyta prawnik, ale przyznaje, że na lutowym spotkaniu nie doszło do jasnych deklaracji ze strony wiceburmistrza. - Starał się być miły, ale nie złożył ostatecznej obietnicy. To była tylko rozmowa, niestety nie mamy nic na piśmie - dodaje.
Miasto za to zapłaci
Lokatorzy są przekonani o swojej racji. Umowy podpisali z Przedsiębiorstwem Usług MieszkaniowoSocjalnych, które później przekształciło się w spółkę Gościniec Mazowsze. A tę z kolei przejęło następnie miasto. - Według prawników wszystkie zobowiązania (tj. umowy najmu na mieszkania służbowe z pracownikami spółki) przechodzą na miasto i dzielnica bezprawnie wypowiedziała nam umowy najmu - przekonuje jedna z lokatorek. Ponadto mieszkańcy uważają, że urząd nie miał żadnych podstaw do wypowiedzenia umów, bo lokatorzy płacili czynsz i nie byli w żaden sposób uciążliwi. I zamierzają iść do sądu.- Będziemy się o to bić. To my wygramy, ale za sprawę zapłaci miasto czyli podatnicy - podsumowuje Piotr Ikonowicz.
Marzena Zemlich