Hanna Gronkiewicz-Waltz jest jak Lech Kaczyński
23 stycznia 2015
Dawno, dawno temu w dzielnicy Wawer panowało Prawo i Sprawiedliwość. Burmistrzem, z nadania prezydenta Lecha Kaczyńskiego, był Maciej Wąsik, dziś szef PiS w Warszawie. Nie minęły jednak trzy miesiące, gdy dzielnicowi radni Wąsika i jego zastępców odwołali, a w jego miejsce wybrali zarząd wywodzący się z lokalnego komitetu wyborczego. I zaczęło się. "Nowy burmistrz Wawra nie dostanie żadnych pełnomocnictw, nawet do otwierania i zamykania drzwi!" - groził prezydent Kaczyński, nie wiedząc jeszcze, kto zostanie nowym burmistrzem.
Pełnomocnictwa do zarządzania dzielnicą otrzymała Urszula Tumidalska, której przydzielono w dzielnicowym ratuszu stosowny gabinet. Mieszkańcy Wawra opowiadali, że gdy o 16.00 gasły światła w gabinecie pani pełnomocnik, do pracy przychodził "społeczny" zarząd burmistrza Godlewskiego. Ze świateł wynikało, że urzędował do 20.00. Hanna Gronkiewicz-Waltz zawarła koalicję z PiS, by tylko nie dopuścić do władzy lokalnego komitetu Jarosława Dąbrowskiego, który wygrał wybory. Prawo i Sprawiedliwość na burmistrza Bemowa desygnowało Andrzeja Bittela - komisarza dzielnicy Wawer z 2003 r. Wtedy zapalały się światła w pokoiku na najwyższym piętrze: to pojawiał się Maciej Wąsik, kontrolujący i jednych, i drugich.
Urszula Tumidalska ułożyła sobie poprawne relacje z lokalnymi samorządowcami, którzy nawet zaprosili ją na bal zorganizowany przez przewodniczącego rady. Dowiedział się o tym, jako o dowodzie na nadmierną zażyłość z mieszkańcami Wawra, Lech Kaczyński i - pani Tumidalska przestała być pełnomocnikiem. Jej miejsce do końca kadencji zajął Andrzej Bittel, bliski współpracownik Wąsika.
Legalne władze dzielnicy były traktowane jak powietrze. Przed Bożym Narodzeniem Lech Kaczyński zaprosił na spotkanie opłatkowe burmistrzów wszystkich warszawskich dzielnic - z wyjątkiem burmistrza Godlewskiego. Gdy w następnym roku przed wyborami losowano składy komisji obwodowych, jak zwykle, w urzędach dzielnicowych - składy komisji z Wawra wylosowano demonstracyjnie w ratuszu miejskim, a procedurę poprowadził sam prezydent Kaczyński.
"To przejaw kryzysu ręcznego sterowania miastem. Nie wygląda na to, aby powoływani przez prezydenta urzędnicy mieli poparcie społeczne. A brak zdolności dzielnic do zajmowania się lokalnymi sprawami może doprowadzić nawet do zmian w ustroju Warszawy" - komentował tę sytuację prof. Michał Kulesza, współtwórca polskiego samorządu.
Ta historia ma wiele wspólnego z Bemowem. Członkiem nieuznawanego zarządu i zastępcą burmistrza Godlewskiego był Piotr Zygarski - wcześniej przewodniczący rady gminy Bemowo i bliski współpracownik Włodzimierza Całki. A gdy teraz Hanna Gronkiewicz-Waltz zawarła koalicję z PiS, by tylko nie dopuścić do władzy lokalnego komitetu Jarosława Dąbrowskiego, który wygrał wybory, Prawo i Sprawiedliwość na burmistrza Bemowa desygnowało Andrzeja Bittela - komisarza dzielnicy Wawer z 2003 r.
Pozostałe podobieństwa są, mam nadzieję, przypadkowe.
Maciej Białecki
były wiceburmistrz Pragi Południe (2002-2004) i radny sejmiku mazowieckiego (2002-2006)