Handlowali lewym zdrowiem
8 czerwca 2012
Książeczka zdrowia to dla niektórych dokument ważniejszy niż akt zawarcia małżeństwa. W przeciwieństwie bowiem do wzmiankowanego aktu, książeczka musi być aktualizowana, inaczej nici z pracy w zakładach żywieniowych, aptekach, sklepach spożywczych, żłobkach i wszędzie tam, gdzie ma się kontakt z żywnością. Ale z pomocą przychodzą przedsiębiorczy ludzie na Woli...
Otóż zwrócili uwagę policjanci, których zastanowiło nerwowe zachowanie Tomasza P. i Magdaleny R. Wolscy mundurowi postanowili wylegitymować parę, a podczas sprawdzania bagażu odkryli przy nich kilka książeczek zdrowia przeznaczonych do celów sanitarno-epidemiologicznych. Wewnątrz widniały pieczątki oraz wpisy o wykonanych badaniach. Wszystkie były fałszywe. Podczas rozmowy para przyznała się do handlu tymi dokumentami.
25-latek i o pięć lat starsza wspólniczka nie tylko przyznali się, ale jeszcze wsypali trzecią osobę. W czasie przeszukania mieszkania 54-letniej Lilianny R. policjanci ujawnili i zabezpieczyli pieczątki i blankiety różnych dokumentów. Kobieta została zatrzymana i usłyszała zarzut przygotowania do wprowadzenia fałszywek w obieg. Za ten czyn grozi kara do dwóch lat więzienia.
- Podobne sprawy rozwiązywaliśmy też w poprzednich latach - mówi podkomisarz Joanna Banaszewska, rzeczniczka wolskiej policji. - Wtedy też w pobliżu bazarów zatrzymywaliśmy handlarzy fałszywych dokumentów. Za preparowanie książeczek zdrowia grozi do pięciu lat więzienia, a my nie wykluczamy dalszych zatrzymań - dodaje.
Warto też pamiętać, że za posługiwanie się "lewą" książeczką też można trafić za kratki. Chyba jednak warto pofatygować się do lekarza medycyny pracy...
TW Fulik
na podstawie informacji policji