Handlarze nie chcą słuchać
4 lipca 2008
Miasto próbuje ukrócić nielegalny handel na ulicach Warszawy. Pomysł z dzierżawionymi parasolami opatrzonymi logo stolicy spełzł na niczym. Wiceprezydent Andrzej Jakubiak nie poddaje się. Wymyślił kolejny sposób na nielegalnie handlujących.
Każda dzielnica miałaby obowiązek wyznaczyć miejsce do handlu. Bemowo już się określiło.
- Wyznaczyliśmy już takie miejsce. Handel mógłby być przeprowadzany na parkingu przy Wrocławskiej od ulicy Rodła do Korfantego. Padła propozycja ze strony miasta, więc Bemowo postarało się o jak najszybsze wyznaczenie lokalizac-ji. Czy jednak pomysł wiceprezydenta Warszawy zaakceptują handlarze, można będzie przekonać się tylko w praktyce - mówi burmistrz Bemowa Jarosław Dąbrow-ski.
Na sąsiednich Bielanach handel miałby się odbywać niedaleko obecnego bazaru na Wolumenie.
- Po co takie bzdury wymyślać? Niech dadzą nam lepiej święty spokój. Wymyś-lają nie wiadomo co. Przecież nikt nie będzie codziennie jeździł w inne miejsce Warszawy, żeby handlować. My mamy już stałe miejsca i stałych klientów. Ludzie przyzwyczaili się, że na ulicy mogą kupić właściwie wszystko i to o wiele taniej niż w hipermarketach czy na bazarach. Lepiej niech zajmą się ważniejszymi sprawami, a nie czepiają się nas, zwykłych szarych ludzi, którzy chcą zarobić na swoje utrzy-manie - mówi handlarka sprzedająca na ulicy Bemowa.
Większość mieszkańców chciałaby jednak, aby handlarze poznikali z przypad-kowych miejsc, jakie sami sobie wybierają.
Pomysł z bazarami jest całkiem niezły, ale niedoskonały. Żaden handlarz nie będzie tłukł się ze swoim towarem codziennie w inny rejon Warszawy, tylko po to, by sprzedawać w wyznaczonym miejscu. Raczej nadal będą łamać przepisy. Lep-szym rozwiązaniem byłoby utworzenie codziennych bazarów w każdej dzielnicy. Wtedy pomysł mógłby cieszyć się większą aprobatą i zainteresowaniem. Obawiamy się jednak, że kolejna koncepcja pozbycia się handlarzy z warszawskich ulic znowu skończy się fiaskiem.
Agnieszka Pająk-Czech