zabrakło mi dwóch punktóww egzaminach UE
# smutny 08.02.2004 13:29 |
|
Przeszedłem test z wiedzy ogólnej i test z integracji (miałem 16 na 20 możliwych), zabrakło mi 2 (miałem 18 na 20 potrzebnych) z wiedzy o administracji UE. Szkoda, tam za 8 godzin w pracy w sympatycznym towarzystwie miałbym trzy razy więcej niż tu za 10 użerania się ze wszystkimi. Gdybym nie musiał tyle pracować, to by mi się udało. Ale w Polsce nie masz szans się wybić- albo masz uklady (np. jesteś z kliki panów S.) i wtedy maz dużo kasy za nic, albo musisz zasuwać jak wyrobnik i nie masz czasu na nic.
|
# mms 08.02.2004 19:19 |
|
Nie martw się, znajomy po raz piąty oblał egzamin na aplikację radcowską i w związku z tym zapewne go zwolnią z kancelarii. Tam też rządzi klika i jak nie posmarujesz to nie masz. Ty przegrałeś w uczciwej konkurencji i przy następnym naborze masz szanse, a on raczej żadnej...
|
# Duśka 08.02.2004 20:34 |
|
Czy ktokolwiek ma zamiar pracować dla swojego kraju, czy wszyscy mają go gdzieś i zwieją? A kto zgasi swiatło? Duśka
|
# Gemini 08.02.2004 21:33 |
|
Niestety u nas "praca dla kraju" = "praca dla darmozjadów". Ja wole pracować dla siebie, dlatego wkrótce wyjeżdżam.
|
# Duśka 09.02.2004 17:41 |
|
Nie popieram, ale powodzenia. Emigracja jest trudna we wszystkich aspektach. Duśka
|
# Duśka 09.02.2004 17:49 |
|
Chciałam jeszcze dodać, że wszędzie po trosze na kogoś się pracuje. Osobiście wolę u siebie, tu sie przynajmniej nie czuję gorsza od innych. Duśka
|
# Gemini 10.02.2004 00:38 |
|
"Gorszy" poczułem się gdy mój kolega po fachu z Chile (a więc z kraju, który nie uchodzi za najbardziej rozwinięty) zapytał mnie ile zarabia młody naukowiec na uniwersytecie w Polsce. Człowiek miał niezły ubaw.
Pracując blisko URM-u miałem okazję widzieć dziesiątki demonstracji ludzi, którym "się należy". I nasza władza daje się przekonać. Najpierw oczywiście daje sobie, później tym, którzy najgłośniej krzyczą, a resztę (jeżeli coś zostanie) rozdziela między pozostałych. Pewnie mógłbym wyjść z kolegami na ulicę i za pomocą kamieni przekonywać, że nasza praca jest więcej warta. Tylko po co? Zamiast kogokolwiek przekonywać mogę po prostu to udowodnić znajdując pracodawcę, który zaoferuje mi wielokrotnie większe wynagrodzenie. Co też zrobiłem. Zresztą nie tylko o penję tu chodzi, ale też o pieniądze na badania, dostęp do sprzętu, itd. |
martyna 10.02.2004 11:42 |
|
Może to nie jest bardzo patriotyczne Duśka, ale to jest fakt - coraz więcej młodych ludzi ucieka, bo nie widzi w Polsce dla siebie żadnych perspektyw. Mam trochę znajomych wśród młodych naukowców i doktorantów i naprawdę wielu z nich planuje wyjazd. Niekoniecznie na zawsze, może wrócą, ale dopiero jak sytuacja w Polsce "znormalnieje". To nawet nie chodzi o to, że będzie lepiej, ale właśnie normalnie.
Świetnie moim zdaniem ilustruje to opowiadanie Ziemkiewicza w świątecznym Newsweeku. Opowiadanie jest o dżinie (nie ginie), który miał, po wypuszczeniu z butelki, spełnić trzy życzenia. Oczywiście buteka z dżinem (nie ginem) była przedmiotem pożądania różnych grup i mało brakowało aby wybuchła o nią wojna. Tymczasem złapał ją główny bohater, wypuścił dżina i zażyczył sobie aby w Polsce wreszcie zagościła sprawiedliwość. I dżin jak niepyszny schował się z powrotem do butelki, bo nie potrafił spełnić tego życzenia. I nie wyjdzie z niej zapewne przez najbliższe 300 lat... |
# Duśka 10.02.2004 16:15 |
|
Na temat emigracji i życia poza granicami Polski mam dość szerokie pojęcie, a że jestem jednak z pokolenia, które jest skazane na pozostanie w kraju może przemawia przeze mnie pewna gorycz. Dobrze pamiętam czasy sprzed Solidarności, te w czasie jej rządów i obecną pyszałkowatość naszego rządu, który nie dba o tych, którzy go wybrali. Dzięki nam są u żłobu i kradną jawnie nasze pienądze i dorobek życia moich rodziców zdążyli już sprzedać zagranicznym kontrahentom (vide StOEN). Nie gniewajcie się za ton tej wypowiedzi, ale z jednej strony to okropne, że zagranica kradnie nam zdolnych, młodych, ambitnych ludzi, wyklształconych nie gorzej niż zachodnia rozbrykana młodzież.Ludzi, którzy mogliby wreszcie coś dla Polski zrobić. A ludzie mojego pokolenia nie mają na co liczyć za granicą. Najwyżej nasze dzieci. Ot i cała prawda. Duśka
|
Alf 10.02.2004 20:50 |
|
Duśka, 3 lata studiowałem za granicą i mój powrót do Polski był świadomą decyzja, której nie żałuję. Część mojej rodziny jest na emigracji i wiem, że gdyby tylko mogli, to wróciliby do Polski, bo jest to jedyne miejsce na w którym możemy się czuc u siebie.
Co zatem z tego, że ktoś popracuje trochę za granicą i wróci tutaj? Przyjedzie z bogatym doświadczeniem i pieniędzmi. Nie obawiam się masowej emigracji zarobkowej, każdy kto choć trochę był za granicą, wie, że nie tam jest jego miejsce. Dopiero dzieci emigrantów są "u siebie". Trochę optymizmu - uważam, że UE to dla Polski olbrzymia szansa i wielki sukces tego pokolenia. |
# wasi wybrańcy 10.02.2004 22:36 |
|
zostańcie- będziecie zapier... na takich jak my.
|
# Vladymir 10.02.2004 23:18 |
|
Duśka ma rację. Na Zachodzie będziecie co najwyżej gary zmywać, niezaleznie od wyksztalcenia i kompetencji. Wiem to, bo mam rodzine we Francji i sam tam wiele razy jezdziłem. Wielorotnie słyszałem opinie i widziałem to na własne oczy, że oni wola zatrudnić Turka, którego uważaja za obywatela Zachodniej Europy, iż Polaka, którego mają za bialego niedźwiedzia ze Wschodu. Emigrują tylko frajerzy, którzy łudzą się wysokimi zarobkami, a będą zamiatać psie gówna z chodników do ścieku. Takie są wasze aspiracje ? Pogratulować !!! W Polsce bedziecie przynajmniej wykształconą elitą, tam będziecie śmieciem na posylki. Jest różnica ? Dla mnie zasadnicza, a dla was ?
|
# Gemini 11.02.2004 00:13 |
|
Ho, ho, co za poziom. "Frajerzy", "psie gówna" - nie dziwię się, że tylko taką mieli dla Ciebie pracę we Francji.
Wielu ludzi z mojej branży wyjechało. Część wróciła, część została. Niektórzy zrobili za granicą prawdziwe kariery i ich nazwiska znaczą bardzo wiele w branży. Ci co wrócili przywieźli niezłe oszczędności i kontakty. Często pracują w Polsce, a dostają pieniądze z zagranicy. Znam tylko jednego człowieka, który żałuje, że wyjechał, bo podobno mocno go tam (w Kanadzie) wykorzystują. To samo jednak mogło przytrafić się też w Polsce. Wszystko zależy od ludzi, do których się trafi. |
martyna 11.02.2004 09:45 |
|
Vladymirze, to chyba naprawdę kiepsko trafiałeś, a i pewnie jeszcze się naoglądałeś telewizji i naczytałeś gazet, bo ostatnio było sporo o Polakach wykorzystywanych na zachodzie. Albo ujednolicasz swój pogląd na emigrację patrząc na zwykłego robotnika, bez wykształecenia, jadącego w ciemno i mającego nadzieję na jakąś fizyczną pracę, byleby była.
A kto tu mówi o wyjeżdżaniu w ciemno, szukaniu czegoś na miejscu, byle się zaczepić "na zachodzie"??? Wśród moich znajomych, którzy już zdecydowali się na wyjazd, wygląda to tak: - jeden kolega wyjechał wraz z małżonką zaraz po studiach do Kanady, teraz już oboje są po doktoracie, mają dobrze płatną pracę na uczelni, publikują - drugi kolega popracował naukowo na uczelni na zachodzie trzy lata, wrócił i właśnie buduje dom - trzeci zrobił doktorat na Uniwersytecie w Princeton i teraz jest na post-docu w Los Alamos (Nowy Meksyk) i zarabia miesięcznie kilka tysięcy dolarów - koleżanka mieszka w Nowym Jorku, studiuje tam i zarabia na studia - kolega (trochę młodszy) właśnie rozpoczął studia w Nancy we Francji, dostał stypendium i akademik za darmo, musi tylko sobie zagwarantować jedzenie (oprócz niego studiuje tam sześciu Polaków) - koleżanka po lingwistyce przeszła wszystkie kolejne etapy selekcji i jest teraz tłumaczem w Brukseli Wystarczy? Ludzie ci nie mieli żadnych wejść, znajomości ani rodziny. Ale nie jechali też w ciemno, normalnie składali podania/aplikacje i czekali na odpowiedź. I udało im się! Myślę, że to nie jest tak drastycznie jak o tym piszesz. Pewnie tak też się zdarza, ale jeśli ktoś ma wykształcenie i trochę silnej woli to jest w stanie naprawdę wiele zyskać na takim wyjeździe. I nie myśl sobie że jestem bezkrytyczną zwolenniczką emigracji, nie wyobrażam sobie mieszkania na stałe gdzieś poza Polską! |
# CC 11.02.2004 11:26 |
|
Myślę, że o emigracji nadal myślimy z perspektywy albo wygnania ( z róznych względów) albo emigracji "za chlebem". Trudno nam jest zacząć traktować pracę za granicą, jako coś normalnego, jako wybór lub korzystanie z możliwości rozwoju, lepszych zarobkow itd. Może UE pomału zmieni podejście do tego, że jest wiele szans dla młodych wykształconych, ambitnych, kreatywnych i mobilnych osób. Ale zwróćcie uwagę, że poza Polską nikt nie oczekuje manny za darmo, wszyscy mają poczucie, że aby coś zdobyć trzeba być lepszym od innych. U nas niestety wielu tylko czeka i narzeka. Sądze, że mamy duże szanse, stara Europa potrzebuje świeżego spojrzenia młodego polskiego kapitalizmu, nauki i kultury. Nasi absolwenci dobrych szkół wyższych uzyskują rzeczywiście świetne wykształcenie, a wyposażeni jeszcze w silną motywację mogą zdobywać świat. Nie jesteśmy gorsi!
|
# Duśka 12.02.2004 10:47 |
|
A czy ktokolwiek z was wziął pod uwagę, że wielu z tych co wyjechali i twierdzą, że im tam tak dobrze, nie przyznają się nigdy, że strasznie tęsknią za krajem i grają przed nami . Tam pracuja z tyłu sklepu, a przyjeżdżają w odwiedziny na wakacje i zapominają co drugiego polskiego słowa. Nie wierzcie w to, że to łatwo wrócić. Szczególnie jak obrośnie się w dzieci i układy w pracy to się już nie wraca. Więc nie gadajcie, że to takie proste. Ja też nie żyję na bezludnej wyspie i mam za granicą rodzinę, przyjaciół i znajomych. Najczęściej mówią nam to, co chcą powiedzieć. I tak, żebyśmy ich odebrali tak, jak chcą, żebyśmy ich odebrali. Jedynie naprawdę dobrzy przyjaciele czy bliska rodzina przyzna wam się do prawdziwej strony medalu. ALf: dlaczego wróciłeś skoro tak było dobrze? Ale ty przecież tylko tam studiowałeś, to nie była emigracja zarobkowa. To zupełnie coś innego. Martyna: podajesz przykłady jedynie dla ludzi młodych, wykształconych i mobilnych, którzy jeszcze nie zapuścili korzeni nawet we własnym kraju. To nie jest przekrojowe i nie może służyć za przykład. Vladymir: tak samo myślę, ale może nie wyrażałabym tego w takich ostrych słowach. Natomiast nikt z was wogóle nie powiedział nic o rodzicach. O tych starszych osobach, ktore nie mają ochoty wyjeżdżać, boją się nowego, nie rozumieją tamtego świata. Zostawicie ich na pastwę naszego rządu i samotnej starości w imię tych paru "zielonych"? Wiem co mówię, bo to ja jestem właśnie ta, która dlatego między innymi nie zdecydowała się na wyjazd, chociaż możliwości miałam, wierzcie mi.
|
# aza 12.02.2004 12:06 |
|
polecam film "Pociag do Hollywood" z Kasia Figura & CO.
To tak w kwestii, ze zaden Polak nie powie, ze jest mu zle na zachodzie, ze pracuje na zmywaku, ze nie ma na czynsz... zaraz, jaki czynsz skoro mieszka na ulicy... Ja osobiscie 8 lat temu mialam okazje zostac w Angli, o tyle lepsze warunki, ze mieszkalabym na poczatku ze swoja babcia, ktora to zaoferowala, ze nie bede nic placic na mieszkanie i zarelko. Wszystko co zarobie mialo byc dla mnie. Warunek - nie wydawanie calej kasy, tzn odkladanie, oszczedzanie. Nic mnie do Polski nie ciagnelo - ani rodzice, ani rodzina, NIC! Ja jednak jak to coponiektorzy zaraz okrzykna, okazalam sie frajerka. Wolalam wrocic do Polski i pracowac w swoim zawodzie (finanse), ewentualnie przekwalifikowac sie. Ale zdecydowanie praca w Polsce. Nie jestem jakas zapyziala patriotka, ale wybralam prace w Polsce, niz zmywanie garow i ponizanie na Zachodzie. Nie kusily mnie wieksze pieniadze, poniewaz gdybym kiedykolwiek wrocila do Polski kontynuowalabym zawod pomywaczki. Tyle, ze w Polce. A co z moim wyksztalceniem?! Nic by nie znaczylo. No i doswiadczenie - CV z zaznaczeniem mistrza na zmywaku. Swietnie. W gre wchodzilo malzenstwo z jakims Angolem - az piszcza na widok Polek (wcale im sie nie dziwie ;-) ), a i nie ukrywaja, ze jestesmy swietnym materialem na zone. Lecz i tutaj nie myslalam zbyt dlugo, gdyz wole byc sama w "domu", anizeli wyjsc za jakiegos angola, ktory wypomni mi kiedys, ze jestem/bylam biedna polaczka, przyjechalam, on mi swiat i zycie pokazal etc etc. Nie ma to jak u siebie, praca jest albo jej nie ma, a jak nie ma to sie znajdzie (bylam na bezrobociu pol roku, ale znalazlam prace). Pozdrawiam |
martyna 12.02.2004 12:15 |
|
Duśka, tak jak napisałam we wstępie poprzedniego postu - ja celowo podałam przykłady z drugiego końca skali niż Vladymir. Żeby pokazać, że to spojrzenie Vladymira nie jest przekrojowe i że można inaczej. Że nie każdy Polak na emigracji musi "sprzątać psie gówna".
Piszesz, że podaję przykłady ludzi młodych, którzy nie zapuścili korzeni we własnym kraju. I o to chodzi! Oni nie mają zamiaru zapuszczać korzeni gdziekolwiek! To jest właśnie to nowe spojrzenie, traktowanie świata jak jednej wielkiej ojczyzny. Jak mi źle tu to jadę tam. W Polsce to jest coś nowego, ale w innych krajach zmiana miejsca zamieszkania związana z pracą, studiami itp. jest czymś zupełnie normalnym. Polacy przywykli do tego, że jak dostali mieszkanie, to tak jakby dostali gwiazdkę z nieba i jej pilnują jak oka w głowie. Ale ci młodsi podchodzą do tego zupełnie inaczej. Gdzieś przeczytałam, że na zachodzie ludzie w ciągu życia zmieniają miejsce zamieszkania średnio osiem razy! Jasne że emigracja jest bolesna i dlatego ja bym nigdy się nie zdecydowała na wyjazd "na zawsze". Ale nie trzeba też tragizować, nie emigranci zarobkowi uśmiechają się przez łzy. Wydaje mi się, że spośród tych, których ja wymieniłam - żaden. Oczywiście kwestia rodziców w Polsce jest też bardzo bolesna. Ale z drugiej strony chyba żadne kochające dziecko nie zostawi ot tak rodziców na pastwę losu, na smutną i samotną starość. Jest rodzeństwo, rodzina, bliższa, dalsza. Są telefony. Oczywiście nic nie zastąpi osobistego kontaktu, ale... Co byś zrobiła, gdybyś miała do wyboru dobrze płatną pracę za granicą, na tyle dobrze płatną, że mogłabyś bez problemu tam funkcjonować i jeszcze wspierać rodzinę albo słabo płatną pracę tu w Polsce bez możliwości udzielenia rodzicom jakiegokolwiek wsparcia materialnego? Żeby nie być oskarżona o brak patriotyzmu itp. jeszcze raz powtórzę, że nie wyobrażam sobie wyjazdu bez perspektywy powrotu, ale... Jak po raz kolejny muszę użerać się z urzędniczką z Urzędu Skarbowego, bo z jakichś przyczyn deklaracja, którą u nich złożyłam się rozpłynęła i w związku z tym rozliczenia się nie zgadzają, albo telepać się tramawajami do ZUS-u, bo ci z kolei zgubili moją jedną wpłatę i musze im pokazać kwitek, albo jak słyszę o kolejnej aferze, o aresztowaniu pana Kluski, a już szczególnie jak oglądam kolejny program Elżbiety Jaworowicz (polecam, dziś 21.10 na Jedynce) - to mi się naprawdę odechciewa... |
# www 12.02.2004 14:01 |
|
Tylko zdrowy rozsądek i poczucie własnej wartości powinno nas skłaniać do ewentualnej emigracji.
Problem w tym że my za mało patrzymy na potrzeby jednostki a za dużo na wygórowane ambicje norodowościowe. |
# Vladymir 12.02.2004 23:43 |
|
Jak tak piszecie o tych oszałamiających sukcesach, jakie Polacy robia na emigracji, to przypomina mi sie taki fakt: 20 lat temu poznalem gościa z Nowego Jorku, Polaka, prawnika z wyksztalcenia, który opowiadał mi, że mieszka na Greenpoincie, pracuje tam w pieknym wysokim biurowcu i jest prezesem firmy consultingowej z zarobkami 10.000 USD miesięcznie. Po 10 od tej historii latach udałem się do USA w podróż turystyczną i zwiewdziłem Nowy Jork i zobaczyłem Greenpoint: dzielnicę parterowych slumsów zamieszkałych przez polska emigrację. Mój prawnik, zarabiający 10.000 USD miesięcznie prezes okazał się dekarzem i uszczelniaczem basenów /w USA to najpopularniejszy zawód/ z zarobkami 1000 USD, co i tak, jak na Polskę, jest kwotą oszałamiającą. To tyle, co mam do powiedzenia na temat sukcesów Polaków na emigracji. Nie muszę dodawać, że ten Polak w Polsce był prawnikiem z wyższym wykształceniem, wykonującym prestiżowy zawód sędziego. Jest róznica pomiędzy sędzią, a uszczelniaczem basenów ? Dla mnie tak, dla was zapewnie nie, więc wyjeżdżajcie, ja zgaszę za wami światło.
|
# historyk-wyjątkowo 13.02.2004 00:17 |
|
Myślę,że obecnie (zwłaszcza po częściowym (!) otwarciu rynków pracy po wejściu do UE) rozróżnienie na pracę w kraju na emigracji zanika. W czasach PRL-u (pomijam motywy emigracji politycznej- trudno ocenić jakie miały znaczenie, gdy Polskę opuściło ok. miliona osób w latach 80.). Kiedyś był to wybór między prestiżem u siebie (ale najczęściej połaczonym z biedą) z lepszym, ale tułaczym chlebem i często statusem "białego murzyna". Teraz się to zaciera- "białym murzynem" jest często u siebie, w pracy bywa się częściej bardziej wykorzystywanym na sąsiedniej ulicy niż u przysłowiowego bauera. Z kolei pieniadza zarobione na zachodzie wcale nie są już taką fortuną, a z perspektywy długofalowej lepiej się przebijać tu (choć płaci się za to zdrowiem, nerwami i poważnym uszczerbkiem życia rodzinnego). Myślę,ze paradoksalnie powracamy do XIX w. (coraz bardziej zresztą interesuje mnie ta epoka). Wtedy nikogo nie dziwiło,że raz się jest w Paryżu, innym razem w Berlinie, a jeszcze innym w Kaliszu czy Krakowie. Wszędzie na polskiego inteligenta czekała bieda, ale i sukces, radość poznania. I paradoksalnie pozwalało z jednej strony więcej zauważyć u siebie, z drugiej uniwersalizować pewne sprawy (ciekawe,że pozytywiści wiele "polskich" problemów widzieli np. w Szwajcarii). Reasumując można czasami lepiej realizować się jako Polak np. w Berlinie (zarówno w wymiarze osobistym jak i zawodowym, czy humanistycznym) można się wyalienować w Warszawie. Greenpoint to właśnie najlepszy przykład takiego paradoksu- Polacy mieszkający tam znacznie więcej zachowali w sobie (na dobre i złe) klimatu z podlubelskich wsi, niż ci co tam zostali. Emigracja to stan ducha, nie miejsca.
|
martyna 13.02.2004 11:49 |
|
Cenne spostrzeżenia, Historyku, szczególnie co do tych "białych murzynów". Patrz oklepany już temat kasjerek w hipermarketach, które potrzeby fizyczne muszą załatwiać na komendę o określonych porach, bo jak się zbuntują to na ich miejsce czeka cała kolejka chętnych do pracy za 500 zł w świątek, piatek i niedzielę.
A co do sukcesów Polaków... Cóż, każdy ma swoich znajomych. Ja nie mam powodów, żeby moim nie wierzyć, a wręcz przeciwnie - mam dowody niepozwalające mi nie wierzyć. Bo opublikowane książki są dostępne nawet w polskiej księgarni - GKN im. Bolesława Prusa, bo byłam u kolegi w Princeton, bo maile od innych przychodzą z takich, a nie innych adresów (przecież nie każdy może mieć maila xxx@xxx.gov, prawda?) Pozdrawiam "frajerów" i "patriotów". |
# Duśka 14.02.2004 20:24 |
|
A ja wciaż uparcie będę wracać do korzeni, uczuć i tego wszystkiego na co nie ma jednego słowa, a tylko się to czuje. Młodzi ludzie nie myślą, że tylko to im zostanie na stare lata, ale jak tego nie wchłoną w siebie tutaj to już nigdy tego nie poczują nigdzie. Martyna: o to właśnie mi chodzi, że smutny jest fakt, że młodzi ludzie nie mają zamiaru zaopuszczać swoich korzeni nigdzie. I wbrew pozorom nie będzie im nigdzie dobrze. Nawet jesli zarobią te swoje ciężkie pieniądze. Tak naprawdę stabilizacja jest bardzo potrzebna każdemu. Nie wierzę w to, że mając 50 lat będzie ci się chciało wciąż przeniosić z miejsca na miejsce (nawet 200 kilometrów), bo twoja firma tak zadecyduje. Pogadamy za parę lat. Vladymir: zgaszę z tobą światło. Duśka
|
# historyk-wyjątkowo 14.02.2004 22:32 |
|
Ja pozwolę sobie na pewien kontrapunkt- przeprowadzełem kiedyś wywiad z siemdziesięcioparoletnim człowiekiek, który wiele przeszedł dla Wolnej Polski- najpierw walka konspiracyjna z Niemcami, potem tortury UB, kara śmierci zamieniona na dożywocie, także przesiedział w ciężkich więzieniach ( w międzyczasie grużlica, reumatyzm) jedenaście lat- wyszedł w 1956 r, ale był przez kilkaście następnych lat inwiligowany i szykanowany. Jak rozmawialiśmy już kilka godzin, to Pan też się rozmarzył,że może zamiast konspirować przeciwko nowej okupacji , warto było wykorzystać szansę i pojechać z piękną dziewczyną ze swego oddziału do Kanady i tam się osiedlić, mieć farmę. To nie jest,że żąłuje się wyjazdu, można mieć piękny i niezłomny życiorys, a np. żałować,że się czegoś nie zrobiło dla siebie czy swojej rodziny (np. kiedyś nie skorzystało z szansy emigracji). Czy nie łapiemy się czasem na tym,że czasami w głębi ducha żałujemy naszych słusznych, mądrych i etycznych decyzji?
|
# NN 15.02.2004 14:04 |
|
No to ja na chwilę także się włączę do dyskusji i przypomnę filozoficznie, że człowiek naprawdę żałuje tylko tego, czego nie zrobił, a mógł, czego zaniechał. Taka nasza ludzka ułomność.
|
martyna 16.02.2004 10:26 |
|
No właśnie Duśka, ludziom potrzebna jest stabilizacja. A czy w Polsce współczesnej można mówić o stabilizacji??? Ludzie młodzi wyjeżdżają nie tylko w poszukiwaniu pracy, żeby zarobić na życie, ale też w poszukiwaniu normalności... Bo nasz kraj nie jest normalny.
Nie sądziłam, że się kiedyś zgodzę w czymś z posłem Giertychem, ale ostatni program pani Jaworowicz podsumował bardzo mądrze: że jak się w Polsce ukradnie 500 zł to cię będą ścigać z psami gończymi, a jak 150 mln złotych, to nic ci nie zrobią (bo tak właśnie jest w przypadku prezesów Banku Staropolskiego, o czym mówił ów program). |
# NN 16.02.2004 13:26 |
|
Tak jest akurat na całym świecie, to nie jest nasza specjalność. To nie jest jednak w żadnym wypadku rozgrzeszenie, raczej smutna konstatacja.
|
# Vladymir 19.02.2004 22:56 |
|
Mówicie, że nasz kraj nie jest normalny, bo nie daje poczucia stabilizacji i macie rację, tylko wnioski z tej konstatacji wyciągamy rózne: Wy, że jest to powód do emigracji, ja i Duśka, że powinniście pozostać i, wykorzystując Wasze wykształcenie, zmienić to, bo tutaj jesteście elitą społeczeństwa, solą tej ziemi, a na Zachodzie będziecie zwietrzałym liściem, który wiatr przerzuca z miejsca na miejsce. Tam nikt nie będzie się liczył z wykształconymi emigrantami, bo będą mieli dosyć swoich bezrobotnych absolwentów, a w Polsce będziecie pożądanymi pracownikami, bo wykształconych ludzi u nas jest bardzo mało. Duśka, nie tylko chcę z Tobą zgasić światło, alke też powykręcać wszystkie żarówki, aby młodzi nie mieli więcej takich dylematów.
|
# Duśka 20.02.2004 12:58 |
|
Vladymir, oni po prostu nie pamiętają pustych haków i sklepach i kartek na buty. Jeśli nawet o tym wiedzą to tylko z opowiadań rodziców. Nie wpojono im poczucia patriotyzmu, miłości do ojczyzny. I to nie takich tam dyrdymałów, o jakich my musieliśmy się w komunistycznych szkołach uczyć, ale tego za czym tęsknili nasi rodzice. Mój tata jako pierwszy w rodzinie był za komunistycznej Polski przydzielony przez WKU do piechoty
(potem był w innych formacjach), ale to był wstyd w rodzinie. Wszyscy poprzednio byli w ułanach. Babcia jeżdziła do wód, miała służbę i mówiła po francusku. Ale każdy był dumny z tego, że jest Polakiem i z tego, ze obowiązkiem było opiekować się słabszymi i pomagać potrzebującym. Dzisiaj młodzi nastawieni są tylko na własne potrzeby. Wmówiono im, że bycie asterywnym (co rozumieją jako bycie egoistami) jest nowoczesnym i pożądanym stylem bycia. Nie widzą dalej własnego ogródka. To smutne i dla nas i dla nich, choć jeszcze o tym nie wiedzą. A tyle się zmieniło, takie są szanse, żeby coś wreszcie zrobić tu i teraz właśnie dla siebie i swoich dzieci. Ja też nie pieję peanów na cześć naszego rządu, ale to nie powód, żeby uciekać... To nie jest sposób na rozwiązanie problemów, a jedynie próba ucieczki. Tylko tak mi się to kojarzy i przepraszam, jeśli ktoś tym się czuje dotknięty, ale ja to tak właśnie czuję. Żeby nie być gołosłowną dodam, że moja rodzona siostra jest też na emigracji już od 17 lat... Duśka |
# ooo 20.02.2004 14:25 |
|
Tak, jasne, przed wojna to byl w Polsce raj. Nie bylo biednych, bo wtedy wszyscy mieli w nawyku opiekowanie sie slabszymi (przynajmniej tak to babcia pamieta).
Mozna spedzic zycie pracujac ciezko dla dobra ojczyzny, a i tak ci pozniej powiedza, ze twoj zaklad byl deficytowy i taniej by wyszlo gdybys w ogole nie pracowal. Mozna tez w koncu pomyslec o sobie, a nie o ojczyznie, bo zyje sie tylko raz. Okazuje sie zreszta, ze na takim zdrowym "egoizmie" korzystaja cale spoleczenstwa. Potega USA wyrosla przeciez na takich "egoistach". |
martyna 20.02.2004 23:35 |
|
Oj, wkurzyłaś mnie trochę Duśka, ale nie tym, że młodzi to niby uciekają, ale tym, że - według Ciebie - nie widzą dalej własnego ogródka. Że nie nauczyli ich patriotyzmu i miłości ojczyzny.
Podstawówkę skończyłam jeszcze w latach osiemdziesiątych, więc uczono mnie takich samych dyrdymałów jak Ciebie. Rodzice uczyli mnie miłości ojczyzny: nie zapomnę rozmowy z Tatą po moim powrocie ze Szwecji w 1986 roku, kiedy byłam się tam gotowa od razu przenieść. Pewnie dlatego teraz nie wyobrażam sobie mieszkania na zawsze gdziekolwiek indziej niż w Polsce. Myślę jednak, że prawdą są słowa, iż nie o taką Polskę nasi dziadkowie walczyli i nie o takiej marzyli. Myślisz, że chcieli być zwolnieni w ramach restrukturyzacji i dostawać teraz kilkaset złotych miesięcznie świadczeń przedemerytalnych? A dziadkowie chcieli dostawać tyle emerytury, że nie mogą nawet leków wykupić? OK, to są koszty transformacji, ale czemu nasze władze ich nie ponoszą? Kto ma w nas teraz wzniecać ten patriotyzm? Rodzice i dziadkowie narzekający, że ledwo wiążą koniec z końcem? Czy może pan Miller albo Pol? Albo Ci co sprzeciwili się pomyśle Rokity, żeby nie brać trzynastek? A może pan Lepper? O tak, na pewno on! Nie piejesz z zachwytu nad naszymi władzami i nikt tak nie robi, ale jakie władze by nie przyszły to jest to samo, nie zauważyłaś? No i jak tu połączyć miłość do ojczyzny z pragnieniem normalnego życia? Tobie jest może nawet troche łatwiej, bo już jakąś pozycję i status materialny zapewne osiągnęłaś. Ale co ma zrobić młody człowiek, który skończył studia i ... nic? Żadnych perspektyw! Ma miłować ojczyznę i siedzieć na bezrobociu? Sorry, za ostry ton, ale mnie naprawdę zdenerwowały te zarzuty... |
# studentka 21.02.2004 11:25 |
|
A zejdżmy nizej, na poziom Małej Ojczyzny. Ciężko ją miłować kiedy widzi się jak ją doją tacy Smoczyńscy (praca i kasa dla rodzinki), a jak taki Sosnowski rzekomo prawy i sprawiedliwy zostanie radnym a synek burmistrzem to chamstwo i egoizm wychodzi z każdego jego zachowania- ostatnio zabronił sąsiadom korzystać z drogi dojazdowej. Na uczciwą prasę też nie ma co liczyć, za co im zapłacą to napiszą. a płacą Ci co rządzą, czyli koło się zamyka. Zamiast szans i perspektyw jest Wielkie Gówno.
|
# Duśka 21.02.2004 13:45 |
|
Do "ooo":Potęga USA wyrosła na żydowskich bankach, filmach, polityce... Ale potęgą intelektualną to oni na pewno nie są. Dla mnie to Dulscy jeśli chodzi o mentalność.
Do Martyny: Część Twoich argumentów jest słuszna, ale tylko dlatego, że sama pochodzisz jak widać z rodziny z tradycjami. Jednak pamiętaj "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Wszystkie rządy na świecie mają swoje ciemne strony i to co na zewnątrz wygląda na słodkie to w środku często bywa zepsute. Poza tym nie było moją intencją nikogo obrazić, a moje zdanie nie ma tendencji do równania wszystkich, ale wykazania ogólnego kierunku w jakim to idzie. I ja też byłam na bezrobociu.Duśka |
# Vladymir 21.02.2004 14:09 |
|
Nie pytajcie, co kraj może zrobić dla was, ale co wy możecie zrobić dla kraju - kto powiedział te słowa ? To tyle, jako odpowiedź na poruszone wyżej tematy. Duśka, czy masz już naszykowane torby na te żarówki ?
|
# duży Kot 21.02.2004 15:01 |
|
A ja tak pośrodku. Co do diagnozy naszej rzeczywistości to generalnie mi się ona nie podoba- uważam, że jest ciężko, a przede wszystki bardzo niesprawiedliwie i dość często nieuczciwie (zarówno w życiu publicznym od samorządów począwszy na prywatnych firmach kończąc). Tylko wybór nie jest już emigracja czy pozostanie. Tylko szukanie swojej samorealizacji zgodnej z własnym systemem wartości w różnych miejscach i sytuacjach (ale o tym już pisałem). Jako kontrapunkt do wypowiedzi Martyny i swoich nastrojów, to pozwolę sobie zacytować Leca: "Już myślałem,ze jestem na dnie i wtedy usłyszałem pukanie od spodu". To że mamy dzisiaj (a z roku na rok będziemy mieć przynajmniej teoretycznie) możliwość wyboru tu czy tam, jest już paradoksalnie dowodem jak daleko zaszliśmy i jak od chodzimy od bylejakości PRL-u (w PRL wszystkie dzisiejsze patologie jak np. korupcja były normą- te podchody do pani w mięsnym, tylko ponieważ były powszechne i mniej spektakularne, to ich się nie zauważało).
Oczywiście,żyjąc trochę na zachodzie łatwo znaleźć kilka plusów (zwłaszcza kiedy już wrośnie się w tamto społeczeństwo)- jesteś chory, masz większą gwarancję,że Cię wyleczą (bo szybciej dostaniesz dostęp do potrzebnych badań i trafisz na lepiej wyposażony stól operacyjny); straciłeś pracę - dzięki lepszej pomocy społecznej nie grozi ci nędza i bezdomność; wyjeżdzasz na weekend- mniej się boisz,że cię okradną, bo mniej tam jest amatorów dóbr codziennych typu magnetofon czy telewizor. Z drugiej strony, żadna kolej nie jest tak niepunktualna (a przy okazji pioruńska droga) jak niemiecka; sprzedawczynie mniej uprzejme, a do tego równie często oszukują przy reszcie; urzędnicy równie leniwi i niekompetentni (choć mniej skorumpowani). Reasunując to bardziej wybór psychologiczny niż socjoekonomiczny.Mnie trochę przekonuje odpowiedż polskiego szlachcica -ewangelika jakiej pod koniec XVI w. udzielił swoim przyjacioło Szwajcorom, którzy proponowali mu osiedlenie się w Bazylei. Odpowiedział im,ze pewnie żyłoby mu się tam milej (więcej przyjaciól) i bezpieczniej, a i klimat zdrowszy. Ale tylko tu w Polsce czuje się obywatelem. |
Alf 21.02.2004 15:12 |
|
Dużka, teza, że USA nie są potęgą intelektualną jest zwykłym stereotypem. A Polska, to co? Jeśli chodzi o statystyki wykształcenia, wynalazczości i nakładów na badania jesteśmy na szarym końcu Europy. Większość nowych technologii pochodzi obecnie z USA. To, że mają prezydenta-idiotę, to już sami zauważyli - zbyt późno.
|
# NN 21.02.2004 19:28 |
|
A co o nas można powiedzieć, skoro mamy takiego samego premiera? I jesteśmy bardzo chrześcijańscy. Ameryka w Europie.
|
# ooo 22.02.2004 17:06 |
|
> Potęga USA wyrosła na żydowskich bankach, filmach
Banki dbajace o wlasny zysk, filmy krecone wylacznie dla zysku, itd. Wlasnie o tym mowilem. Potega USA wyrosla z egoistycznej checi zysku pojedynczych obywateli, a nie z ich uczuc patriotycznych. Oczywiscie sama chec zysku nie wystarczala. Potrzebne byly tez warunki do osiagania tych zyskow. > polityce... Prosze o rozwiniecie tezy. > Ale potęgą intelektualną to oni na pewno nie są. I mowi to przedstawicielka narodu, ktory doczekal sie jednej laureatki nagrody Nobla z dziedziny nauk przyrodniczych, o narodzie, ktory Nobla otrzymuje praktycznie co roku. Patrz tez post Alfa. |
# politolożka 22.02.2004 17:57 |
|
Toteż nie tak do końca... Jedna z najsilniejszych dum narodowych (by nie powiedzieć buty) cechuje włąsnie Amerykanów. W USA jest rzeczą normalną w szkole, iż dzieci piszą wypracowania natemat: "Dlaczego jestem dumny z tego,że jestem Amerykaninem". Gdyby taka rzecz miała miejsce w Polsce, natychmiast okrzyknięto by tę sprawę jako szowinizm czy ciemnogród (jeszcze ostrzej oceniono by takie wypracowanie w Niemczech). Większość filmów amerykańskich (skądinąd chętnie oglądanych w Europie) ma w sobie takie treści jak eksponowanie dumy z USA i american way o life. Dlatego redukowanie sukcesu tego kraju tylko do liberalizmu gospodarczego jest bardzo dużym uproszczeniem (tam patriotyzm równa się przdsiębiorczość). W jakiś sposób, przy zachowaniu proporcji, podobny model wychowawczy obowiązywał w szkolnictwie II RP- oczywiście czasami prowadził do zachowan, dziś określanych jako ksenofobiczne, ale z tej tradycji dumy ze swego Państwa i Narodu wyrosły również Szare Szeregi, Hufce Polskie czy Powstanie Warszawskie.
|
# ooo 22.02.2004 19:03 |
|
Tak, Amerykanie mocno akcentuja wartosci patriotyczne.
Nie, nie ma to wielkiego zwiazku z ich sukcesem gospodarczym. Wystarczy popatrzec na przyklady innych krajow, ktore mimo silnej propagandy propanstwowej, nie moga pochwalic sie silna gospodarka. |
# politolozka 22.02.2004 19:54 |
|
Jakie (mowa o państwie a nie ideologii)?
|
# ooo 23.02.2004 01:56 |
|
Nie ma narodu, w ktorym propaganda patriotyczna bylaby oddzielona od ideologii. I Amerykanie, i Kubanczycy, i Palestynczycy przy okazji wpajania milosci do ojczyzny, wpajaja umilowanie do określonych idei.
Nasilenie tej propagandy patriotycznej (ktora jest przeciez w kazdym narodzie) zalezy glownie od zewnetrznych i wewnetrznych zagrozen dla kraju. Tak wiec bardzo silnie patriotyzm jest promowany w rejonach potencjanych konfliktow miedzynarodowych (chocby we wspomnianej przedwojennej Polsce, a takze we wszystkich innych momentach naszej historii, kiedy zagrozona byla nasza niepodleglosc). W przypadku USA mozna mowic o zagrozeniu wewnetrznym, zwiazanym z ogromna liczba imigrantow. Tak wiec mapa nasilenia uczuc patriotycznych na swiecie na pewno nie bylaby mapa PKB na glowe, a raczej mapa konfliktow miedzynarodowych i innych zagrozen. |
# helwet 23.02.2004 08:09 |
|
A dlaczego jednymi z największych nacjonalistów w Europie są Szwajcarzy?
|
# ooo 24.02.2004 01:58 |
|
1. Sadze, ze znalazlyby się narody w Europie, w ktorych nastroje nacjonalistyczne sa silniejsze (chocby na Polwyspie Balkanskim).
2. Nie mylmy pojec patriotyzmu i nacjonalizmu. |
Matka_Sławka_z_Gdańska 04.10.2008 13:05 |
|
... i dlatego z uwaga i naleznym rozmyslem zapoznajmy sie z fragmentami wypowiedzi Premiera Leszka Millera, ktora cytujemy za popularnym ''Dziennikiem'':
" Oszołomami i maniakalnymi fantastami nazywa były premier Leszek Miller przywódców Powstania Warszawskiego. ''Ani jeden z generałów, tak beztrosko wysyłających bezbronną młodzież przeciw czołgom i samolotom, nie poniósł odpowiedzialności'' - pisze Miller na swoim blogu w portalu onet.pl. ''O największej polskiej tragedii po 1939 roku przesądził płk. Antoni Chruściel ''Monter'', który Akowców nieposiadających broni kazał uzbroić w siekiery, łomy i kilofy i razem z innymi oszołomami wymógł na Borze-Komorowskim rozkaz pójścia do ataku'' - uważa Miller. Były premier ma żal do generała Leopolda Okulickiego, którego nazywa maniakalnym fantastą. ''Zrzucony do Polski z Londynu w maju 1944 roku i awansowany na generała w momencie wylądowania nie ukrywał swych opętańczych uniesień'' - pisze Miller w 64. rocznicę kapitulacji Powstania Warszawskiego. Były szef rządu ma pretensje, że generałowie - w przeciwieństwie do zwykłych powstańców - nie ginęli na barykadach i nie ponieśli konsekwencji swoich złych - według Millera - decyzji. ''Ani jeden z generałów Powstania Warszawskiego, tak beztrosko wysyłających bezbronną młodzież przeciw czołgom i samolotom nie poniósł odpowiedzialności. Przed poddaniem się zdążyli pomnożyć szlify generalskie. W Godzinie ''W'' w szeregach stołecznej AK był tylko jeden generał, w momencie upadku powstania - już siedmiu''- podsumowuje Miller. "Żaden nie poległ w walce i żaden nie strzelił sobie w łeb, patrząc na konające miasto. Grzecznie pomaszerowali do niewoli, żyjąc bezpiecznie do końca wojny, a potem pisząc pamiętniki i przyjmując medale. Dla budowania własnej legendy nie wahali się kłamać i posługiwać się paranoicznymi sformułowaniami'' - dodaje były premier.'' Nie mylmy patriotyzmu z idiotyzmem. A w chwilach trudnych i bolesnych wspominajmy scenariusz filmu, w ktorym na fotografie utytulowanego tchorza i zdrajcy , na jego utralone chemicznie na papierze zaplute, tepe oficerskie rylo z rogatywka na lbie, leje sie cieply strumien ... ha, ha, ha.... zolnierskiego moczu. To zdecydowanie lepsze niz krew. |
LINKI SPONSOROWANE