Fatum nad Płowiecką. Dziewięć miesięcy opóźnienia
14 grudnia 2018
Miała być gotowa w marcu, mamy połowę grudnia. Pozornie drobna inwestycja na Płowieckiej to póki co pasmo porażek.
- Podpisana została umowa na budowę kładki dla pieszych z windami dla niepełnosprawnych nad Płowiecką przy skrzyżowaniu z Traktem Lubelskim - informował w marcu ubiegłego roku Zarząd Miejskich Inwestycji Drogowych. - Prace wykona Warszawskie Przedsiębiorstwo Mostowe Mosty za kwotę 3,7 mln zł w ciągu 12 miesięcy.
Jak łatwo policzyć, przewidzianym umową terminem zakończenia prac był marzec 2018. Zaraz po rozpoczęciu prac odbudowa kładki zaczęła budzić kontrowersje wśród osób twierdzących, że zastąpienie zebry przejściem nad ulicą nie ma sensu. Część kierowców zwracała uwagę, że korkuje się raczej skrzyżowanie Czecha z Kajki i Kościuszkowców. Z kolei aktywiści działający w interesie pieszych i rowerzystów przekonywali, że likwidacja przejścia utrudni poruszanie się po Starym Wawrze, zwłaszcza osobom starszym.
Skoro nie marzec, to wrzesień...
Ostatecznie okazało się, że kładka nad Płowiecką sprawia problemy już w trakcie budowy, ponieważ wykonawca miał duży problem z ukończeniem wind. W wakacje Urząd Dzielnicy Wawer opublikował optymistyczny list dyrektor ZMID Anny Piotrowskiej, która zapowiedziała otwarcie kładki we wrześniu i odniosła się do krytyki.
- Działające w tym miejscu przejście dla pieszych stwarza ryzyko potrącenia pieszego lub rowerzysty przez pojazdy, które w dużej liczbie przejeżdżają drogą - napisała dyrektor Piotrowska. - Zgodnie z pomiarami wykonanymi w 2017 roku w szczycie popołudniowym, w rejonie wschodniej granicy miasta drogą krajową nr 2 przejeżdża ponad 2000 pojazdów na godzinę. Przy tak dużym natężeniu ruchu przejście dla pieszych w poziomie terenu nie jest rozwiązaniem dobrym ani z punktu widzenia bezpieczeństwa, ani jakości środowiska.
...albo jeszcze później
Wrześniowe otwarcie nie doszło do skutku, ale śpieszący się do autobusów mieszkańcy sami zaczęli korzystać z prawie gotowej kładki, nielegalnie wchodząc na plac budowy. Jak mówi rzeczniczka ZMID Agata Choińska, wciąż nie ma kompletu dokumentów z Urzędu Dozoru Technicznego, a co za tym idzie - także pozwolenia na użytkowanie. W tym momencie drogowcy nie chcą już ryzykować podawaniem przybliżonych terminów oddania inwestycji. Zapowiadają jednak, że od będą egzekwować od wykonawcy kary za wielomiesięczne opóźnienie.
(dg)