Domowe przedszkole
20 lutego 2008
Nowy projekt Ministerstwa Edukacji - czy podzieli los mundurków?
Przedszkole bliżej ludzi czy kolejny bubel prawny?
Pomysłów na rozwiązanie trudnej sytuacji z przedszkolami było wiele. Od budowa-nia nowych placówek za grube miliony, po przenośne przedszkola w kontenerach (takie sale można by "dodawać" do najbardziej oblężonych placówek, w zależności od zmieniających się potrzeb). Teraz Ministerstwo Edukacji chce, aby od przyszłego roku szkolnego mogły powstawać w domach wychowawczyń mini przedszkola dla 3-25 dzieci. Domowe przedszkole mogłoby mieć formę klubiku - zajęcia w wybrane dni, także popołudniami, minimalny wymiar to 12 godzin tygodniowo. Chodzi o to, żeby jak największą liczbę dzieci objąć edukacją przedszkolną i umożliwić im kontakt z rówieśnikami. W opiece nad dziećmi nauczycielce pomogą rodzice lub osoby przez nich upoważnione, np. dziadkowie. Założenie takiego przedszkola ma być prostsze niż tradycyjnej placówki.- Mamy nadzieję, że procedura ta będzie przyjaźniejsza dla założycieli. Nie-mniej jednak pewne warunki trzeba spełnić, dlatego zamierzamy w najbliższym czasie przygotować materiały, które pomogą przejść tę drogę - poinformowała na konferencji prasowej minister Katarzyna Hall.
Domowe przedszkola mogłyby korzystać z dotacji samorządu na każdego wy-chowanka. Wysokość tej dotacji w tzw. "nowych formach wychowania przedszkol-nego" wyniosłaby minimum 40% wydatków przeznaczonych na jednego ucznia w przedszkolu publicznym (około 300 zł). Obecnie ministerstwo dopracowuje warunki sanitarne, jakie musi spełniać tego typu placówka.
- I na tym może się skończyć - prognozuje Sylwia Sadowska, właścicielka nie-publicznego przedszkola w Warszawie. - Zobaczymy, jakie wymogi postawi mini-sterstwo dla domowych placówek, ale nie sądzę, by mogły się znacznie różnić. Dziś przepisy przeciwpożarowe i sanepidu są bardzo rygorystyczne. W przedszkolu mu-szą być zapewnione szybkie wyjścia ewakuacyjne, składniki do przygotowania po-siłków muszą leżeć w kuchni oddzielone od siebie, dzieci muszą mieć osobną małą toaletę, na każde musi przypadać 2,5 m² powierzchni. Trzeba gdzieś trzymać przy-bory i zabawki, urządzić salę do leżakowania. Nie wierzę, żeby wiele nauczycielek posiadało takie warunki lokalowe i finansowe. Dotacja nie wystarczy na wiele. Koszt prowadzenia przedszkola na 10 dzieci, to około 10 tys. zł miesięcznie, razem z pensją dla jednej wychowawczyni. Różnicę musieliby pokryć rodzice. Poza tym nie oszukujmy się - który mąż byłby zadowolony, gdyby jego żona prowadziła do godzin wieczornych przedszkole w ich wspólnym domu? - dodaje.
Czy pomysł domowych przedszkoli funkcjonuje na świecie?
- Tego typu rozwiązania są np. w Norwegii, gdzie dla dwójki dzieci rodzice biorą opiekunkę i udostępniają dom, a państwo dopłaca do tego. Nie jest to jednak rozwiązanie popularne, a przecież w Norwegii warunki mieszkaniowe są znacznie lepsze niż w Polsce - przekonuje Sylwia Sadowska.Większy entuzjazm reprezentuje Beata Zasada-Wysocka, radna Żoliborza, założycielka fundacji "Kobiety dla kobiet": - To nie ma być działalność komercyjna. Znam matki, które po pójściu na urlop macierzyński chętnie podjęłyby się opieki także nad innymi dziećmi. Pomysł domowych przeszkoli, dyskutowany już w po-przedniej kadencji, ma jak najbardziej szanse powodzenia. Obecnie czekamy na doprecyzowanie przepisów przez MEN. Na pewno nie będą one takie same jak dla normalnych, niepublicznych przedszkoli, bo to mijałoby się z celem. Muszą być przyjazne. Gdy będą znane konkrety, chcemy włączyć się w tworzenie takich placówek. Oprócz dotacji samorządowych, planujemy także postarać się o pienią-dze unijne - dodaje.
Czy pomysł rzeczywiście zda egzamin? To zależy na pewno od szczegółowych przepisów, a także zaradności twórców domowych przedszkoli. Jeśli uda się im pozyskać fundusze unijne, na pewno mają szansę powodzenia. Jeśli nie, pozostaje im chyba tworzenie kilkugodzinnych klubików dla maluchów. Takie placówki mogą przydać się mamom, które nie pracują, bądź pracują w domu i chcą w ciągu dnia wygospodarować kilka godzin dla siebie.
Czy tworzenie coraz to nowych placówek jest rzeczywiście potrzebne? Jest wie-le kameralnych niepublicznych przedszkoli, które oferują dzieciom opiekę nie-jednokrotnie lepszą, niż te publiczne. Problemem jest tylko cena, spowodowana brakiem odpowiedniego dofinansowania ze strony samorządu.
- Znacznie lepiej jest dać odpowiednie pieniądze na każde dziecko w przed-szkolach niepublicznych. Stworzyć im sprawny i stabilny mechanizm działania. Wówczas zapewnią one profesjonalną opiekę nad dziećmi, a samorządy nie będą musiały wydawać milionów na budowanie nowych przedszkoli publicznych, bo jeśli damy impuls prywatnemu rynkowi, to banki udzielą właścicielom przedszkoli kre-dytów na budowę nowych placówek - mówi młody radny Warszawy.
- Mamy kolejny pomysł na przedszkola, podczas gdy poprzednich nie zreali-zowaliśmy do końca. To typowo polskie - dodaje inny radny.
Bardzo sceptyczny jest tata dwóch córek: - Nie wyobrażam sobie przedszkola domowego dla np. dziesięciorga dzieci. Pomijając to, że jeśli jest ono w bloku, to nie ma placu zabaw, zupełnie nie wiem, skąd wziąć pieniądze na angielski, rytmikę, zajęcia muzyczne, psychologa czy logopedę. A przecież to standard w przedszko-lach niepublicznych. No i wreszcie co, jeśli właścicielka mieszkania się rozchoruje? Przecież rodzice tej dziesiątki będą oczekiwać opieki, więc należy brać pod uwagę, że dzieci i chora wychowawczyni przebywać będą w tym samym lokalu.
Milena Zawiślińska
Plusy przedszkola domowego:
- Rozporządzenie umożliwia tworzenie klubów dla maluchów. Po oddaniu dziecka do takiej placówki mamy będą mogły wygospodarować dla siebie kilka godzin w ciągu dnia.
- Procedura zakładania domowego przedszkola ma być prostsza niż przedszkola niepublicznego. Dzięki temu wychowawczynie, które straciły pracę w wyniku likwidacji oddziałów przedszkolnych, np. w małych miejscowościach, będą mogły założyć własną placówkę. To furtka także dla samorządów czy organi-zacji pozarządowych.
- Ministerstwo liczy, że dzięki nowym formom wychowania przedszkolnego więcej dzieci będzie miało dostęp do tej formy wczesnej edukacji.
Minusy przedszkola domowego:
- Jeśli rodzice mają pomagać w prowadzeniu przedszkola, pojawia się pytanie, po co rodzice mieliby oddawać dziecko do takiej placówki i ponosić koszt kilku-set zł, jeśli przynajmniej jedno z nich nie pracuje?
- W przypadku choroby lub nieobecności opiekunki co najmniej kilkoro dzieci zostanie bez opieki.
- Większości tego typu placówek nie będzie stać na plac zabaw lub nie będą mia-ły możliwości stworzenia go - będzie trzeba szukać osiedlowego, co w przy-padku strzeżonych osiedli jest nierealne.
- Dla kilkorga dzieci nikt nie zorganizuje logopedy, psychologa, rytmiki, gimnas-tyki korekcyjnej czy angielskiego, bo koszty na to nie pozwolą.
- Nie ma co liczyć, że nasze dziecko dostanie w takim przedszkolu posiłek zgod-ny ze swoją dietą.