Czy apteka nocna przetrwa?
27 lutego 2004
Od kilku miesięcy mieszkańcy Białołęki nie muszą jeździć na plac Hallera, gdy nocą chcą kupić leki. Tuż obok skrzyżowania Światowida z Ćmielowską działa bowiem apteka całodobowa. Jak długo będzie działać paradoksalnie zależy od jej "dziennych" klientów. Na Tarchominie aptek jest już za dużo, a wciąż powstają nowe.
- Apteka w dzień musi zarobić na noc, a koszty w nocy są znacznie większe niż za dnia - mówi. Nie chce powiedzieć, czy zamknie nocną zmianę, ale przyznaje, że jeśli to zrobi, jedyną przyczyną będzie nadmiar konkurencji w dzień.
Dlaczego na Tarchominie w promieniu pół kilometra jest ponad dziesięć aptek i wiadomo, że otworzą się kolejne, a nie ma na przykład ani jednej kawiarni? Rozwikłanie tej zagadki nie jest łatwe, a zdanie "bo apteka to świetny biznes" nie jest odpowiedzią na to pytanie. W każdym razie nie jedyną. Udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, że do właścicieli aptek co jakiś czas pukają przedstawiciele wielkiego kapitału z propozycją odkupienia interesu. Ci, którzy ewentualnie są skłonni do takich transakcji, czym prędzej otwierają kolejne apteki w dobrych miejscach. Kilka aptek sprzedadzą drożej niż jedną czy dwie. Trudno powiedzieć, czy należy się w najbliższym czasie spodziewać aptecznego boomu, ale jedno jest pewne. Taki niekontrolowany rozwój nie służy klientom. Osób kupujących leki nie przybywa, a ich pieniądze trafiają do coraz większej liczby aptek. Każda z nich ma swoje koszty. Siłą rzeczy coraz częściej z ust farmaceuty słyszymy "nie ma, ale może być jutro". Z tego samego powodu mieszkańcy Białołęki mogą wkrótce stracić aptekę całodobową. Wystarczy, że w ciągu dnia pójdą do jej konkurencji, by którejś nocy bardzo się rozczarować.
BW