Co skrywa ziemia za Domem Kultury "Świt"? "Nie da się otwierać okien"
12 czerwca 2017
Rozległy dół wypełniony podejrzaną substancją spędza sen z powiek mieszkańcom okolicznych domów.
Ekologia z pewnością nie jest najmocniejszym punktem miejsca, w którym przyszło im żyć. Tak w każdym razie uważają mieszkańcy domów przy Syrokomli, Oliwskiej i Palestyńskiej. Od lat toczyli boje z funkcjonującą w pobliżu stacją paliw Orlen. Jak twierdzą, wraz z jej rozbudową skończył się względny spokój i cisza, a jakość powietrza, którym oddychają, woła o pomstę do nieba. Część mankamentów udało się wyeliminować, ale wiele jeszcze jest do naprawienia. Teraz jednak doszedł kolejny problem, być może groźniejszy.
W liście rozsyłanym do lokalnych władz i mediów proszą o pilną interwencję. Piszą, że zatruwani są przez opary oleju wydobywające się z wielkiego dołu zlokalizowanego między torami a Domem Kultury "Świt". Zalegająca w kraterze bliżej niezidentyfikowana substancja to prawdopodobnie pamiątka po istniejących tu dawniej zbiornikach funkcjonujących przy lokomotywowni. Gdy ją likwidowano pozostałości toksyn skryła ziemia. Kilka lat temu Polskie Koleje Państwowe sprzedały teren jednemu z funduszy inwestycyjnych, który planuje budowę osiedla.
Zaczęły się prace i wkrótce spod łopat koparki wypłynęła podejrzana breja. Dziś wyrobisko jest wielkości boiska szkolnego. Ma kilka metrów głębokości. Na dnie można dostrzec pojedyncze, ale rozległe kałuże. Zapach wskazujący, że może być w nich zużyte paliwo daje się wyczuć w odległości 100-200 metrów.
- Odkąd ten dół został odkopany, czujemy się coraz gorzej. Można właściwie powiedzieć, że jesteśmy systematycznie podtruwani. Są dni, kiedy nie da się okna otworzyć, tak śmierdzi - narzeka mieszkanka bloku przy Syrokomli. Zwraca też uwagę, że w pobliżu jest plac zabaw dla dzieci. Co z ich zdrowiem i bezpieczeństwem? Jej sąsiad także nie kryje obaw.
- Chcielibyśmy wiedzieć co będzie dalej z dołem i jego zawartością. Czy będzie to zasypane, a może wywiezione? Skuteczne załatwienie sprawy jest zresztą także w interesie dewelopera. Jeśli chce w przyszłości sprzedawać mieszkania, to obszar powinien być wolny od takich niespodzianek - tłumaczy.
Teren wbrew pozorom nie należy do Targówka. Wąski pasek na mapie, gdzie znajduje się toksyczny dół, podlega Pradze Północ. To do tamtejszych urzędników wpłynęło pismo od zaniepokojonych mieszkańców. Rzecznik dzielnicy Karol Szyszko poinformował nas, że sprawą zajmuje się lokalny wydział ochrony środowiska.
- Naczelnik jest w kontakcie z mieszkańcami. Wkrótce pracownicy udadzą się na miejsce i ocenią skalę zanieczyszczeń. Po oględzinach zostaną podjęte dalsze kroki - zapewnia. Jakie mogą być te dalsze kroki? Przedstawiciel dzielnicy tłumaczy, że najprawdopodobniej właściciel terenu zostanie poproszony o usunięcie zanieczyszczeń. Jeśli sam nie będzie w stanie tego zrobić, na jego koszt zajmie się tym straż pożarna.
(AS)