Co czwarty maturzysta jest nieukiem? "Jeśli uczeń nie umie - winny jest nauczyciel"
13 sierpnia 2020
Egzamin maturalny zdało w Polsce zaledwie 74 proc. uczniów, co oznacza, że co czwarty maturzysta nie sprostał temu wyzwaniu. Mimo to decydenci zarządzający oświatą są... zadowoleni.
Do egzaminu maturalnego w całym kraju przystąpiło 259 tys. osób. Maturę zdało 74 proc. uczniów. Poprawkę będzie mogło zdawać 17 proc. maturzystów, a 9 proc. oblało co najmniej dwa przedmioty.
Mazowsze na podium
Jak podała Centralna Komisja Egzaminacyjna, 77 proc. maturzystów na Mazowszu zdało egzamin dojrzałości, a 16 proc. oblało jeden z egzaminów - to oni mają prawo do zdawania poprawki we wrześniu. Pozostałe 7 proc. maturzystów z Mazowsza nie zdało więcej niż jednego egzaminu. Ci z kolei mogą przystąpić do egzaminu dojrzałości w kolejnych latach. Był to drugi najlepszy wynik w kraju po Małopolsce, w której zdało 78 proc. uczniów. Co ciekawe, w liceach ogólnokształcących na Mazowszu aż 83 proc. absolwentów zdało maturę, a 12 proc. oblało jeden przedmiot. W technikach maturę zdało niespełna 62 proc. absolwentów, 25 proc. oblało jeden egzamin, a 13 proc. z takich szkół oblało co najmniej dwa przedmioty.
Matura 2020 - decydenci o słabym wyniku
- Chyba po raz pierwszy w powojennej historii Polski egzamin główny nie został przeprowadzony w maju, tylko w czerwcu. Nie było też egzaminów w części ustnej. Była to pierwsza edycja egzaminu maturalnego, którego przygotowania przebiegały w tak specyficznych warunkach. Nie ukrywamy, że mieliśmy spore obawy, jak ten egzamin wypadnie. Na szczęście maturzyści podobnie jak w latach ubiegłych poradzili sobie naprawdę dobrze - uważa dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik.
Dobre samopoczucie dyrektora CKE zadziwia. Co czwarty uczeń nie zdał, czyli "poradzili sobie naprawdę dobrze"? Szef Ministerstwa Edukacji Narodowej też wydaje się oderwany od rzeczywistości. - Jak co roku, część uczniów zlekceważyła chyba egzamin maturalny i nie odniosła sukcesu - mówił Dariusz Piontkowski.
Oblane matury. Czy zawinił Covid?
We wszystkich wypowiedziach dominuje przekonanie, że na słabe wyniki miał wpływ koronawirus i zamknięcie szkół. Czy rzeczywiście? Wydaje się, że wręcz przeciwnie. Szkoły zamknięto w marcu, kiedy maturzyści byli już dawno po przerobieniu materiału i na etapie powtórek. Koniec roku jest w kwietniu, więc stracili co najwyżej kilkanaście lekcji powtórkowych z przedmiotów maturalnych. Czy z tego powodu jedna czwarta oblała? Jeśli tak myślą decydenci oświatowi, to chyba czas, by poważnie zastanowili się nad tym, czy dobrze wypełniają swoją misję.
Wielu maturzystów chwaliło kwarantannę, bo dała im szansę na lepsze przygotowanie się. Nie tracili czasu na dojazdy i powroty ze szkół (w dużym mieście to łącznie dwie godziny, na wsiach znacznie więcej), nie musieli spędzać w szkole czasu na przedmiotach niematuralnych, mieli więc czas na naukę, w tym wyszukane w sieci lekcje z wieloma nauczycielami z całej Polski, którzy w tym czasie udostępniali swoje wykłady na Instagramie, Facebooku itp. Każdy miał w tym czasie szansę poznać nauczycieli wybitnych i przekonać się, jak słabe lekcje miał we własnej szkole. I to jest właściwie podsumowanie nie tylko tegorocznych matur, ale całej oświaty.
Wynik nie pokazuje, ile kto umie
- Z rozszerzonej geografii miałam 35/100. I tylko 14% w kraju miało wynik lepszy od mojego - mówi maturzystka. Czy 86% maturzystów nie ma elementarnej wiedzy, czy raczej są inne powody tak słabych ocen? Są inne - w tym wypadku m.in. sposób oceniania. Zestaw zadań po trzy pytania typu prawda/fałsz w każdym. Dwie odpowiedzi dobre, jedna zła - zero punktów. Można więc odpowiedzieć poprawnie na 66% pytań i nie dostać ani jednego punktu. Jaki to ma sens? Co takim systemem oceniania chce osiągnąć CKE i MEN?
Kto winien - uczeń czy nauczyciel?
Nie da się ukryć, że jeśli co czwarty absolwent szkoły średniej oblewa egzamin dojrzałości, to znaczy, że mamy poważny problem. W sposobie nauczania? Programie? Zbyt trudnych pytaniach? Złym ocenianiu? Zmuszaniu uczniów do obowiązkowego zdawania polskiego lub matematyki, choć mają zupełnie inne zdolności?
Emerytowany, dziś ponad 90-letni profesor wyższej uczelni powiedział mi kiedyś, że jeśli jego student oblewał egzamin, to za każdym razem była to dla niego osobista porażka. - Jeśli uczeń dostaje pałę z klasówki, nie zdaje egzaminu, nie dostaje się na uczelnię, to jest to przede wszystkim porażka jego nauczycieli - dodał profesor.
Może czas na przemyślenie tych słów i refleksję nad stanem polskiej oświaty. Zwalanie winy na Covid jedynie opóźni reakcję i pogłębi kryzys. Tegoroczne wyniki nie odbiegają znacząco od lat ubiegłych.
(db, oko)