Burmistrz: Białołęki nie stać na wojenkę polityczną
28 września 2015
Rozmowa z Piotrem Jaworskim, burmistrzem Białołęki.
- Na ostatniej sesji padł wniosek o odwołanie przewodniczącej rady. Wszystko wskazuje na to, że kolejnym etapem będzie próba odwołania burmistrza.
- Radni mają prawo do takich decyzji, ale mam nadzieję, że są to decyzje przemyślane.
Rozłam w białołęckiej PO. Ilu radnych chce odwołać burmistrza?
Radny Marcin Korowaj, dotychczas uznawany za bardzo lojalnego wobec burmistrza Piotra Jaworskiego, został liderem buntu przeciwko włodarzowi dzielnicy. Rozłam w klubie PO jest faktem. Obecnie trudno jednak powiedzieć, ilu radnych poprze Korowaja, który dąży do zmiany zarządu dzielnicy.
Do tej pory Białołęka skutecznie chroniła się przed wielką polityką, ale tym razem najwyraźniej komuś zależy na "zadymie" przed wyborami parlamentarnymi. Ja także uważam siebie bardziej za samorządowca niż polityka. Swoją pracę traktuję w sposób poważny i odpowiedzialny. Dlatego proszę wszystkich radnych o to, aby pozwolono mi dokończyć program inwestycyjny i zdobyć pieniądze na nowe cele. Później można mnie rozliczać. Nie można dopuścić do sytuacji, że wskutek partykularyzmu i małostkowości zostanie zatrzymany proces rozwoju naszej dzielnicy.
Oczywiście nie jestem niezastąpiony. Znając jednak realia stołecznego samorządu uważam, że rozpętanie na forum rady różnych - w mojej ocenie lekkomyślnych - działań, doprowadzi do przykrych konsekwencji. Kierując się pięknym i mądrym apelem generała Władysława Andersa zwracam się do wszystkich radnych naszej dzielnicy: "Odrzućmy wszystko co nas dzieli, przyjmijmy wszystko co nas łączy". Potrafię rozmawiać i jestem otwarty na dialog ze wszystkimi, którzy nie będą się bali wziąć odpowiedzialności za naszą dzielnicę. Dlatego jeszcze raz proszę: nie sprowadzajmy współczesnego "polskiego piekiełka" do naszej dzielnicy. Białołęki po prostu na to nie stać. Po to, abyśmy mogli efektywnie pracować realizując nasze plany i przygotowując następne musimy mieć stabilne zaplecze i spokój. W atmosferze gorączki i różnego rodzaju "wojenek" trudno naprawdę pracować. I nie chodzi wcale o stołek dla Jaworskiego.
- Podczas nadzwyczajnej sesji prawie trzy godziny zajęło Panu przedstawienie sytuacji oświaty w dzielnicy. Problemów jest mnóstwo. Czy grozi nam trzecia zmiana?
- O nadzwyczajną sesję w tej sprawie wnioskowali radni opozycyjnych klubów. Potraktowałem ten wniosek niezwykle poważnie i przygotowałem kompleksową informację na temat sytuacji oświaty w obecnym roku szkolnym, symulacje zmian w kolejnych latach oraz dane o rekordowej w skali Warszawy, a sądzę, że także w Polsce, liczbie realizowanych w jednym czasie inwestycji oświatowych: pięć żłobków, sześć przedszkoli, pięć szkół podstawowych i trzy gimnazja - łącznie 19 placówek, które według planów powinny powstać w ciągu trzech najbliższych lat.
Trzeba pamiętać, że nie jesteśmy samodzielną gminą i pozyskiwanie pieniędzy na inwestycje to jest ciężka, systematyczna praca, aby przekonać władze i radnych miasta, rekrutujących się - przypomnijmy - ze wszystkich 18 dzielnic, że teraz to Białołęka ma największe potrzeby finansowe. Nie jest to łatwe zadanie, ale jak dotychczas udaje nam się je realizować z dobrym efektem.
- A jednak podstawówka przy Głębockiej z siedemnastoma klasami pierwszymi, szkoła przy Topolowej i osiemnaście pierwszych klas - nie świadczą dobrze o terminowości tych inwestycji. Budowa szkół jest spóźniona.
- Wymienione szkoły powstały w tempie ekspresowym, nie miały żadnych opóźnień. Proszę pamiętać, że wpisanie takich inwestycji do budżetu miasta to proces wieloletni. To nie jest tak, że jadę do Pani Prezydent z informacją, że potrzebuję 30 mln na nową szkołę i słyszę, że jutro je dostanę. A przekonać trzeba nie tylko zarząd miasta, ale i radnych stolicy. Przypominam też, że w ubiegłym roku szkolnym oddaliśmy na Białołęce trzy szkoły podstawowe na pięć w całej Warszawie! Sytuacja w białołęckiej oświacie wynika z rekordowego tempa przyrostu liczby dzieci. Przygotowanie roku szkolnego z zabezpieczeniem miejsc dla wszystkich to prawdziwe wyzwanie. Składamy te edukacyjne puzzle wiele miesięcy wcześniej i na bieżąco reagujemy, gdy w miarę zbliżania się roku szkolnego przybywa kolejna rzesza uczniów. Od lat największą bolączką jest brak meldunków, który musimy uwzględniać w naszych analizach. Nie wyobrażam sobie, aby dla jakiegokolwiek ucznia zabrakło miejsca, nie wyobrażam sobie także nauki na trzy zmiany, dlatego oprócz budowy nowych placówek zabezpieczamy miejsca dla dzieci niestandardowo, np. tworząc filie szkół w wynajmowanych budynkach. Jeśli chodzi natomiast o miejsca w przedszkolach, to w październiku ogłoszony zostanie przetarg na 1200 dodatkowych miejsc w placówkach niepublicznych. Jestem przekonany, że wśród 65 podmiotów niepublicznych w naszej dzielnicy, znajdą się chętni do zabezpieczenia tych miejsc. Zwłaszcza, że wzrosła wysokość stawki, jaką miasto może zaproponować za jednego przedszkolaka.
Edukacja to nie tylko miejsca w szkole, dla mnie jako burmistrza, ale i ojca dwóch córek, które uczą się w jednej z białołęckich szkół, ważne jest bezpieczeństwo uczniów nawet w czasie wakacji - dlatego w ramach akcji "Lato w mieście" opieką objęliśmy w tym roku wszystkie dzieci zgłoszone przez rodziców.
Cieszy też fakt, że wraz z liczbą miejsc w szkołach idzie jakość nauczania - w sprawdzianie szóstoklasisty Białołęka zajęła trzecie miejsce w Warszawie i jest w ścisłej czołówce w Polsce.
- Liczba inwestycji oświatowych rzeczywiście daje się zauważyć. Natomiast wciąż bardzo słabo wygląda służba zdrowia. W ciągu ostatnich 20 lat powstała zaledwie jedna przychodnia publiczna - na Milenijnej.
- Rok temu udało się doprowadzić do uruchomienia w niej nocnej pomocy lekarskiej. W tym roku - we współpracy ze wszystkimi ugrupowaniami obecnymi w białołęckim samorządzie, wypracowałem stanowisko w sprawie konieczności budowy wielospecjalistycznej przychodni ze szpitalem chirurgii jednego dnia i przekonałem do tej inwestycji władze stolicy. Budowa ma się zakończyć w 2018 roku. Mamy już na ten cel działkę przy skrzyżowaniu ulic Białołęckiej i Przykoszarowej o powierzchni 14 tys. mkw. W przychodni mają przyjmować: kardiolog, neurolog, ginekolog, chirurg i ortopeda. Będziemy też walczyć o pediatrię. I oczywiście o dotrzymanie terminu realizacji przychodni.
- Niemal w tym samym momencie, kiedy część radnych dzielnicy złożyło wniosek o odwołanie przewodniczącej, otrzymał Pan inny cios - Biuro Drogownictwa i Komunikacji negatywnie odpowiedziało na petycję 11 tysięcy mieszkańców w sprawie budowy stacji metra Grodzisk przy Trasie Toruńskiej.
- Komunikacja szynowa to priorytetowe zadanie, jakie postawiłem sobie i kierowanemu przeze mnie zarządowi w tej kadencji. W tym przypadku także niezwykle potrzebny jest wspólny sojusz ponad podziałami. Żeby była jasność - równolegle zabiegamy zarówno o tramwaj, jak i o metro. Metro zgodnie z naszymi analizami powinno dotrzeć do stacji Grodzisk, a zadaniem linii tramwajowej w Trasie Olszynki Grochowskiej byłoby rozwiezienie mieszkańców w dalsze rejony Zielonej Białołęki. Nie zgadzam się z odpowiedzią Biura Drogownictwa na petycję mieszkańców w sprawie budowy metra. Skandalem jest powoływanie się przy przygotowywaniu tak ważnej decyzji, jak przebieg metra, na błędne analizy demograficzne - a z tym niestety mamy do czynienia. Uważam, że budowa metra na Zieloną Białołękę to temat otwarty. I nadal jestem w tej kwestii optymistą.
- Białołęce brakuje programu budowy dróg. Ludzie wciąż nie wiedzą, kiedy i jakie ulice będą budowane lub przebudowywane. Jaka jest szansa, że coś się zmieni w tej materii?
- Szykują się trzy duże inwestycje w infrastrukturę drogową. Pierwsza to długo oczekiwana przebudowa przy udziale unijnych środków ciągu ulic Marywilska - Czołowa - Polnych Kwiatów, która niewątpliwie odciąży ulicę Modlińską i Płochocińską. Przebudowany ciąg komunikacyjny docelowo będzie łączył S8 z Trasą Mostu Skłodowskiej-Curie i mamy nadzieję, że przyspieszy prace nad przedłużeniem tej ostatniej.
Drugim ważnym przedsięwzięciem jest przebudowa skrzyżowania Zdziarska/Kąty Grodziskie wraz z budową nowej przeprawy na rzece Długiej za 10 mln złotych. Zabezpieczyliśmy już fundusze na ten cel, rozpoczęto prace projektowe.
Trzecia ważna inwestycja drogowa to kompleksowa przebudowa ulicy Głębockiej na kwotę ponad 21 mln zł, z rondami, dodatkowymi pasami do skrętów, ścieżkami rowerowymi i wygodnymi chodnikami.
- Wymienił Pan główne ulice, a jednym z najczęstszych tematów, jakie trafiają do naszej redakcji, jest zgłaszana przez mieszkańców konieczność budowy lokalnych dróg. Ludzie mieszkają przy gruntówkach, bez kanalizacji i oświetlenia.
- I znów paradoks, bo budujemy najwięcej dróg lokalnych w Warszawie. Wiem, że dla tych, którzy mieszkają przy ulicach gruntowych i wciąż czekają na asfalt (wśród których jestem także ja, mieszkam przy szutrówce) zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale takie są liczby. Tylko z budżetu dzielnicy wydajemy rocznie na ten cel ponad 8 mln złotych. Największym problemem jest brak własności gruntów, co wydłuża i znacząco podraża koszty tych inwestycji oraz fakt, że takich nowych dróg na zabudowywanych polach w szybkim tempie przybywa. Mimo to w ciągu ostatnich ośmiu lat udało się zbudować i zmodernizować 25 km dróg. Dodatkowo udało nam się tak wypracować relacje z deweloperami, że to oni na własnych gruntach i za swoje pieniądze budują i przekazują urzędowi dzielnicy drogi dojazdowe do osiedli (w ciągu ośmiu lat łącznie ponad 10 km), rocznie o wartości ponad 5 mln zł. Powstająca przy Światowida Galeria Północna zbuduje system drogowy wokół inwestycji, a w drugim etapie jest szansa, że zbuduje przystanek tramwajowy.
Pracę w samorządzie rozumiem jako umiejętność współpracy dla dobra mieszkańców i to nie zawsze z wykorzystaniem pieniędzy publicznych. Tak jak choćby sprawa z ostatniego tygodnia - przepompownia ścieków na osiedlu Derby, w sprawie której właśnie zostało podpisane porozumienie między deweloperami a MPWiK. Deweloperzy zaprojektują przepompownię oraz przekażą grunt a MPWiK zbuduje i będzie utrzymywało obiekt. Skorzystają mieszkańcy, bo zamknięta zostanie przeciążona przepompownia, którą musieli utrzymywać z własnej kieszeni. Nie wydaliśmy z budżetu dzielnicy ani złotówki, ale włożyliśmy dużo pracy, by do tego porozumienia doprowadzić.
- Wiele emocji wzbudza ostatnio potencjalny przebieg gazociągu wzdłuż Kanału Żerańskiego. Mieszkańcy zarzucają Panu, że władze dzielnicy nic nie robią w tej sprawie?
- Choć przepisy dają nam niewiele możliwości, po mojej interwencji udało się nakłonić inwestora do zmiany jego przebiegu zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców. Co więcej, inwestor zadeklarował, iż w ramach rekompensaty za uciążliwości związane z prowadzeniem budowy, gotów jest zbudować i nieodpłatnie przekazać ciąg pieszo-rowerowy na całym odcinku wzdłuż Kanału Żerańskiego, natomiast obszar zajęty pod prace budowlane zostanie uporządkowany, obsadzony zielenią zgodnie z wytycznymi władz miasta i urządzony jako teren rekreacyjny. Dodatkowo, aby mieszkańcy mogli uzyskać wszelkie informacje związane z inwestycją, m.in. na temat bezpieczeństwa gazociągu, na nasz wniosek na przełomie października i listopada PGNiG Termika zorganizuje specjalne spotkanie z ekspertami zabezpieczania tego typu inwestycji. Oczywiście to dopiero początek rozmów, w dalszych negocjacjach nadal będę twardo stał po stronie mieszkańców.
- Po ostatnich wyborach samorządowych z bardzo dobrym wynikiem dostał się Pan do Rady Warszawy. Zrzekł się Pan mandatu, by pracować jako burmistrz. Czy dziś - być może w przededniu odwołania Pana ze stanowiska, nie żałuje Pan tej decyzji?
- Nigdy nie żałowałem i nawet teraz nie żałuję, że podjąłem się pracy dla Białołęki najpierw jako zastępca burmistrza, a od dwóch lat jako burmistrz. Jest to praca, której pozytywne efekty są namacalne i przynoszą ogromną satysfakcję. Mój bardzo dobry wynik sprzed roku potraktowałem jako mandat do sprawowania funkcji burmistrza otrzymany bezpośrednio od mieszkańców. Jestem miłośnikiem biegania na długie dystanse, dlatego pozwolę sobie na "biegowe" podsumowanie - rozwój Białołęki to maraton, aby jednak dzielnicy dotrzymać kroku, trzeba ten maraton przebiec w sprinterskim tempie.
Rozmawiał oko
.