Bródno miało być tramwajową potęgą
26 maja 2015
Rok 1938. Tramwaj pędzi ulicą Wysockiego. Przy kościele Matki Bożej Różańcowej skręca na północny-wschód w Białołęcką i po chwili odbija w lewo, w ulicę Ogińskiego. Między willami i kamieniczkami przecina Toruńską, mija osiedle dla bezrobotnych i gna na Białołękę Dworską. Tam póki co ma pętlę. Dopiero trwają bowiem prace przy budowie mostu z Białołęki na Bielany, a linia tramwajowa przez Wisłę dojedzie aż do Marymonckiej.
Wagoniki na Wysockiego
Jakie wtedy było Bródno? Wciąż przedmiejskie, choć kwadratowe nowe wille zaczęły wypierać kurniki i gołębniki. Główne ulice - Białołęcka i Piotra Wysockiego - wciąż były brukowane a wzdłuż nich ciągnęły się głębokie, cuchnące rynsztoki. Drewniana zabudowa przypominała bardziej Otwock czy Świder, jednak nowoczesna kamienica ze szkła i betonu przy Białołęckiej, należąca do pana Derewońki, idealnie pasowałaby również do Puławskiej czy alei Niepodległości. Ostatecznie linię tramwajową w ciągu Białołęcka - Wysockiego - Marywilska zlikwidowano w 1971 roku a elektrowozy pojechały Budowlaną i Rembielińską do Annopola i na Żerań Wschodni. Tramwaj dojeżdżający do pętli przy Toruńskiej jeździł tu od 1924 i wydawało się, że to nie jest ostatnie słowo w komunikacji szynowej. Plany były bowiem dalekosiężne. Jako że liczba samochodów zwiększała się, ale wciąż nie była zatrważająca, najbardziej popularnym środkiem komunikacyjnym był tramwaj. Dlatego po wybudowaniu metra, które miało m.in. dojechać na Pragę, planiści wymyślili sobie gęstą sieć torowisk. I tak przykładowo tramwaj na Targówku miał jeździć ul. Wincentego do bramy wschodniej cmentarza Bródnowskiego, ale na przedłużeniu ulicy Strzeleckiej, tunelem pod linią kolejową, elektrowozy miały dojeżdżać ulicą Tadeusza Korzona do placu Horodelskiego. Po placu nie ma dziś śladu, zaś sama Korzona to malutka uliczka osiedlowa.
Tramwaj na Ogińskiego
Zdecydowanie ciekawsze perspektywy miało Bródno. Od strony Pragi torowisko miało, naturalnie, biec al. Odrowąża, a na Bródnie wjeżdżać w Białołęcką. Jedna linia miała odbijać w Wysockiego do pętli Pelcowizna (jak zresztą było do 1971 roku), a druga - przy kościele skręcać w Białołęcką. Po kilkuset metrach znów planowano rozwidlenie. Jedna nitka miała prowadzić Białołęcką do dzisiejszych Brzezin, druga zaś - wąską uliczką Ogińskiego, przez plac Annopolski i osiedle dla bezdomnych aż do dzisiejszej Płochocińskiej. Tu linia odbijałaby na wschód i przez most na Wiśle łączyłaby się z Marymoncką. Dość powiedzieć, że osobna linia miała prowadzić na Bródno z Żoliborza przez most Zygmunta Krasińskiego. Zupełnie jak w programie wyborczym Hanny Gronkiewicz-Waltz z 2006 roku.
Tramwaj na Kondratowicza
Ostatecznie linię tramwajową w ciągu Białołęcka - Wysockiego - Marywilska zlikwidowano w 1971 roku a elektrowozy pojechały Budowlaną i Rembielińską do Annopola i na Żerań Wschodni. Jezdnie ulicy Wysockiego są jednak rozdzielone szerokim pasem zieleni. Po co? Lechosław Zakrzewski, nieżyjący już działacz Koła Miłośników Bródna opowiadał mi, że przed 45 laty władze miały plan, by zachować rezerwę pod ewentualną linię tramwajową. - "Mówiło się", że tory pobiegłyby Białołęcką od kościoła do Kondratowicza, ułożone na pasie rozdzielającym jezdnie Kondratowicza dochodziłyby do dzisiejszego ratusza Targówka i skręcałyby w Wincentego, do pętli koło cmentarza - mówił mi pan Zakrzewski.
Wielki come back?
Czy doczekamy zatem powrotu tramwaju na Wysockiego? Niewykluczone, tym bardziej że od czasu do czasu słychać o ewentualnych planach odtworzenia torowiska na Powązkowskiej. Przed wojną tramwaje dojeżdżały nią do cmentarza Wojskowego - teraz miałyby prowadzić do linii na Powstańców Śląskich.
Przemysław Burkiewicz