BioBazar w fabryce Norblina: ekologicznie i... drogo
25 kwietnia 2014
W każdą środę i sobotę w dawnej Fabryce Norblina, przy skrzyżowaniu Żelaznej i wielkiej dziury po Prostej, odbywają się BioBazary. Kilkudziesięciu wystawców sprzedaje tu ekologiczne produkty w niezwykłym, postindustrialnym klimacie.
- Te francuskie wina są produkowane wyłącznie z winogron, które same też mają certyfikat - dowiaduję się na stoisku winiarskim. - Ich uprawa odbywa się zgodnie z fazami księżyca, zgodnie z zasadami rolnictwa biodynamicznego.
- Nasza marchew corocznie przechodzi testy na obecność prawie 200 substancji, kontrole nie stwierdzają nawet śladowych ilości - dowiaduję się od jednego z rolników. - Tylko proszę nie drukować mojego nazwiska. Ostatnio wypowiadałem się w mediach i dostałem potem tyle zamówień, że nie miałem życia.
Na sąsiednich stoiskach widać m.in. olej lniany za 25 zł, ser gouda po 65 zł/kg, sery owcze po 100 zł/kg, mydła po 30 zł, jabłka po 10 zł/kg...
- Ceny są kilkakrotnie wyższe niż w sklepach - przyznaje pani ze stoiska z rybami. - Ale to przecież zupełnie inne produkty. Na przykład te ryby pochodzą ze stawów ekologicznych, są wędzone w małych wędzarniach opalanych drewnem. Przywozimy je na Wolę aż z Mazur.
W sąsiedniej hali fabrycznej oko kuszą sery z małych włoskich mleczarni i kawa z półdzikich plantacji w Ameryce Środkowej. Są nawet kosmetyki.
- To wyroby w 100% ekologiczne, powstające z udziałem żywych kultur bakterii - opowiada wystawca. - Są zupełnie neutralne dla skóry, a przy tym stymulują naturalną odporność.
- Polacy przychodzą tu, bo zaczynają poważnie interesować się tym, skąd pochodzą kupowane przez nich produkty - mówi po angielsku jeden z handlarzy kawy. I chyba właśnie z tego wynika popularność BioBazaru.
GD