REKLAMA

Puls Warszawy

różne

 

Arogancja i obojętność w Szpitalu Bródnowskim

  6 marca 2013

alt='Arogancja i obojętność w Szpitalu Bródnowskim'

- Czy lekarze i pielęgniarki to też ludzie? Mają rodziny i boją się o ich zdrowie? Czasem wydaje mi się, że przekraczając próg szpitala, wkraczam do prywatnego folwarku personelu medycznego, traktującego z góry każdego, kto ośmieli się im przeszkodzić - mówi z rozgoryczeniem nasza czytelniczka, której teściowa trafiła do Szpitala Bródnowskiego kilka dni temu.

REKLAMA

Karetka zabrała teściową z domu opieki. Starsza pani trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy po godz. 18. Do szpitala natychmiast wyruszyła synowa pacjentki i "zderzyła się" z murem obojętności personelu - nie była w stanie dowiedzieć się czegokolwiek.

- Lekarz na SOR-ze nie miał czasu i zbył mnie tłumaczeniami o niedokrwistości. Potem powiedział, że teściową przyjęto na oddział gastroenterologii - czyli miejsce, gdzie leczy się schorzenia przewodu pokarmowego. Co ma do tego anemia? - opowiada czytelniczka.

Na szóstym piętrze, już po godzinie 21, okazało się, że teściowa na oddział wcale nie dojechała. Po pół godzinie oczekiwania synowa kolejny raz spróbowała dowiedzieć się czegokolwiek. - W życiu nie czułam się tak zlekceważona. Pielęgniarki były wyraźnie zirytowane moimi pytaniami. - Nie życzę nikomu, aby znalazł się w takiej sytuacji. Obojętność i pobłażliwa arogancja pracowników szpitala była niewyobrażalna - mówi czytelniczka. Jedna nie słuchała pytań, druga zaczęła prywatną rozmowę przez telefon - w czasie gdy próbowałam dowiedzieć się przynajmniej, gdzie i u kogo można zasięgnąć informacji. W końcu zostałam wyproszona z oddziału słowami "o tej porze pani nie powinna tu stać, proszę poczekać na zewnątrz". Pół godziny później na korytarzu pojawiła się lekarz dyżurna, która nawet na chwilę nie zatrzymała się, żeby odpowiedzieć na jakiekolwiek pytania. Idąc szybkim krokiem rzuciła: "jak zbadam to wtedy". Najciekawsze jest to, że zignorowano nawet prośby o podanie numeru telefonu, pod który będzie można zadzwonić - skarży się kobieta.

Tego dnia czytelniczce nic nie udało się ustalić. Numer do oddziału udało się jej znaleźć już w domu, w internecie. Zadzwoniła. Pani doktor poinformowała krótko: "przez telefon informacji nie udzielamy".

Kiedy kolejnego dnia rano kobieta przyjechała do szpitala, okazało się, że dalej nic nie wiadomo, bo "nie ma lekarza prowadzącego". Kiedy będzie? "Nie wiem, może za dwie, trzy godziny"...

- Nie życzę nikomu, aby znalazł się w takiej sytuacji. Obojętność i pobłażliwa arogancja pracowników szpitala była niewyobrażalna - mówi zdenerwowana czytelniczka.

Rzecznik: to niedopuszczalne

- Sporządziłem pismo w imieniu zarządu szpitala o pilne wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Relacja jest bardzo precyzyjna i konkretna - mówi Piotr Gołaszewski, rzecznik szpitala. - Spotkam się też z panią doktor, aby wyjaśnienia nabrały tempa. Ja w takich sytuacjach dokładam starań, aby sprawa nabrała wewnętrznego rozgłosu i aby znane było nasze stanowisko co do bardzo negatywnej oceny takiego zachowania. Równolegle poprosiłem też o sprawdzenie, na miarę możliwości, oceny pracy pani doktor pod kątem relacji z pacjentami. To wszystko trochę potrwa. Jest mi także szczerze przykro, że doszło do takiej sytuacji. Moim marzeniem jest, aby radykalnie zmienić relacje lekarzy i pacjentów, choć przyznam, że to okazuje się trudniejsze niż zbilansowanie naszego szpitala i poprowadzenie go bez długów - dodaje.

Anna Sadowska

Czy nasi czytelnicy spotkali się z podobnymi sytuacjami w szpitalu na Bródnie? A może mają zupełnie inne doświadczenia? Czekamy na opinie: redakcja@gazetaecho.pl, 22 614-58-28.

 

REKLAMA

Czytaj na ten temat

Komentarze (35)

# Michał

07.03.2013 08:48

5 lat temu urodziło sie, tam moje dziecko i od tego momentu noga naszej rodziny tam nie postanie. Położne darły się, że żona nie chce przeć, że jest leniwa, że przez nią dziecko się udusi. Po groźbie wezwania Policji zawołały ordynatora który natychmiast zarządził cesarkę - dziecko było źle ułożone i owinięte pępowiną. Gdyby nie groźba Policji dziecka pewnie by z nami już nie było, albo by było upośledzone.

# Pacjent Kraków

07.03.2013 09:44

Taki system jest w Krakowie, szpital Narutowicza. Jeśli pacjent nie zapłaci, są to wymyślne systemy finansowania, rozpoczynasz leczenie w prywatnej przychodzni ordynatora, więc wszystko jest legalnie mimo konfliktu interesów, ordynator operuje swoich pacjentów z prywatnej przychodni, jeśli nie zapłacisz, to jesteś ignorowany w szpitalu. Nie otrzymasz właściwej opieki. Reakcja po czterech godzinach na krwawienie pooperacyjne. Ordynator nie przychodzi na dyżury w przychodzni, natomiast na oddziale szpitalny w tym czasie prowadzi prywatny folwark. Atmosfera przyjacielsko-rodzinna. I podobny był system na Śląsku, który opicywał tygodnik 'Chwila dla Ciebie'. Amber-ryka.

# Ewelina

13.03.2013 08:59

Rodziłam tam w 2011 - i bardzo dobrze wspominam zarówno sam poród, jak i kilka dni potem, jeśli nie liczyć okien, przez które wiało...

REKLAMA

# Sergiusz

13.03.2013 09:04

Wiało i do tego nic przez nie zobaczyć nie było można, bo chyba z 15 lat ich nie myli. Tak było jakieś 2-3 lata temu

# edka kredka

13.03.2013 10:46

ja zostałam przetransportowana karetką do tego szpitala z innej dzielnicy 11 lat temu będąc na półmetku ciąży z łożyskiem centralnie przodującym, wcześniej leżałam w dwóch innych szpitalach które albo nie miały odpowiedniej aparatury albo formalnych możliwości utrzymania przy życiu i zdrowiu wcześniaka, to że znalazłam się w tym szpitalu to nie była moja decyzja, wcześniej nikt z personelu szpitalnego nie pozwalał mi choćby stanąć na nogi bo miałam takie zalecenia żeby nie chodzić, ale jeśli już to na wózku inwalidzkim do toalety i pod prysznic pod opieką salowej, w tym szpitalu ulokowano mnie w sali z łazienką z prysznicem i na wprost stołówki, żebym sama sobie mogła radzić i nie zawracać nikomu głowy, nikt z pielęgniarek i salowych nie interesował się tym jak sobie radzę, a kiedy kilka tygodni później czekałam pod automatem telefonicznym na korytarzu na umówiony telefon od męża, to pielęgniarka widząc mnie opartą o kozetkę niecierpliwie wyczekującą aż ona skończy rozmowę prowadzoną właśnie przez tenże tel odwróciła się do mnie tyłem i kontynuowała rozmowę przez kolejnych 20 minut mimo ze wiedziała o tym ze czekam na umówiony tel. zdenerwowałam się jej postawą na tyle że dostałam krwotoku, dopiero wtedy skończyła i z pretensjami do mnie strasznymi głośno wzywała pomoc, wylądowałam na cesarce gdzie salowa także miała prtetensje o to ze cyt. "w majtkach wybieram się rodzić", po porodzie dalsze pretensje do mnie o wszystko, np. o silne uczulenie dziecka, o to że nie dam rady chodzić po cesarce i kilku miesiącach leżenia, że "za często sikam", itp. z ulgą opuszczałam ten szpital który przyprawił mnie wręcz o depresję:(

# takseo

25.07.2013 11:59

warto też tutaj poczytać o tym szpitalu
http://www.gowork.pl/opinie_czytaj,6569

REKLAMA

# ja31

15.09.2013 12:28

potwierdzam!! szpital Bródnowski - szczególnie SOR to najgorsze g*wno !

# mkk

13.01.2014 16:40

Sor to żenada lekarz ustala kolejność na podstawie tego co wypisze recepcjonistka, do tego raz postawiona diagnoza jest swieta, a jak pacjenta boli? "to musi tak bolec, mozemy podać tylko kroplowke", ale kroplowke dali dopiero po 1,5 h czekania, oczywiscie lekarz nawet sie nie pofatygowal by sprawdzić zalecenie ekipy karetki i nawet nie sprawdzal objawów zapalenia wyrostka (chirurg), bo przecież rano zdiagnozowano co innego, odeslal do szpitala praskiego, tam stwierdzono ze diagnoza jest wadliwa i odeslano spowrotem, gdzie małżonka wijąc sie z bolu czekala 4h na przyjęcie - horror

# Daniel1527

13.02.2014 20:53

Ten szpital jest straszny!!! Pojechałem tam wraz z żoną gdyż dostała plamienia, Pani nie wiem czy to była pielegniarka czy lekarz kazała nam czekać 40 minut aż ktoś łaskawie się nią zajmie. Gdy wkurzony zrobiłem awanturę pojawił sie lekarz i przebadał żonę. Zostałą natychmiast przyjęta na oddział z zagrożeniem poronienia, Personel z małymi wyjątkami bardzo opryskliwy i nie miły nie interesuje sie pacjentem. Jakaś masakra omijajcie ten szpital jeśli to tylko możliwe!!!

REKLAMA

# Zażenowana

25.05.2014 17:27

Chciałabym przestrzec wszystkich przed szpitalem bródnowskim. To jest niewiarygodne jak ludzie są tam leczeni. Nie będę opisywała całego przebiegu leczenia mojej Cioci w tym szpitalu, bo wyszłaby z tego książka, ale skupię się na ostatnich miesiącach. Od września 2013 roku Ciocię bardzo bolał brzuch, wymiotowała. Kilka razy była w szpitalu. Miała robionych wiele badań. Chudła w oczach. Na początku 2014 roku miała już tak złe wyniki badań, że potrzebna była transfuzja krwi. Nie zadali sobie trudu, żeby znaleźć przyczynę. Po dwóch tygodniach wypisali Ciocię do domu, żeby już w lutym znowu tam trafiła. I ponownie miała podawaną krew, gdyż wyniki badań były tragiczne. Robili Jej tomografię brzucha, gastroskopię, kolonoskopię, które nic nie wykazały (zastanawiam się po co robić sobie badania, skoro i tak nic nie wykażą? A może tylko tak jest w tym szpitalu?). Po jednej kolonoskopii była kolejna, bo lekarzom nie chciało się troszkę pomyśleć przy pierwszej i od razu pobrać wycinki zarówna z jelita cienkiego, jak i grubego. Tak wymęczoną, schorowaną, wychudzoną kobietę męczyli i zadawali zbędne cierpienie dwa razy, jakby nie mogli za jednym razem pobrać wycinków z obu jelit. I po drugiej kolonoskopii biopsja wykazała raka złośliwego. Lekarze nie byli w stanie stwierdzić, gdzie on się umiejscowił. Biopsja komórek rakowych nie wykazała ani na jelicie cienkim, ani na jelicie grubym. Po operacji dowiedzieliśmy się, że rak zaatakował całą lewą stronę. Był tak rozległy, że nawet go nie ruszyli, tylko udrożnili jelito grube i zrobili stomię. Do końca życia będę zadawała sobie pytanie jak to możliwe, że na żadnym z narządów, z których pobrane były wycinki nie było zmian nowotworowych, a rak prawdopodobnie był tak rozległy i były przerzuty, że nic już nie dało się zrobić. Poraża mnie również nieodpowiedzialność lekarzy. Przez prawie cztery tygodnie Ciocia dostawała kroplówki, oprócz zwykłego jedzenia była również żywiona pozajelitowo. Przytyła cztery kilogramy (z 37 na 41), żeby później przejść na oddział chirurgii i od niedzieli do czwartku nie dostawać normalnego jedzenia, bo hrabiostwo nie wiedziało kiedy Ją zoperują (znowu schudła ponad 3 kg). To jest żenada! Jakby tego było mało, personel (oczywiście są wyjątki)-tragedia! Tacy ludzie powinni pracować w kamieniołomach, a nie przy chorych. Nie daj Boże trafić na salę pooperacyjną na trzecim piętrze oddziału chirurgii. Pielęgniarka, która powinna opiekować się chorymi robi wręcz odwrotnie. Niestety nie znam jej nazwiska, ale od razu z twarzy widać, że to człowiek bez serca. Jeśli w ogóle kogoś takiego można nazwać człowiekiem. Ciocia po operacji była bardzo spuchnięta, chociaż stwierdzenie "bardzo" jest chyba nieadekwatne do tego jak wyglądała. Miałam wrażenie, że zaraz skóra Jej pęknie na ciele. Nie miała siły się w ogóle poruszać, a ta osoba zwana "pielęgniarką" kazała Jej ruszać rękoma i nogami, żeby mięśnie nie zanikły. Ciocia prosiła ją, że nie da rady, żeby dała Jej spokój, ale nie, bo parametry są dobre. Takie dobre były parametry, że Ciocia następnego dnia zmarła. Tak męczyła człowieka będącego w agonii. To potwór! Życzę tej osobie wszystkiego najgorszego!

# doinformowana

04.08.2014 10:57

Na Gastroenterologii leczy się niedokrwistości, Pani nie rozumie specyfiki oddziału. Nie powinno się dopuszczać takich artykułów do publikacji, ponieważ wprowadzają w błąd czytelnika.

# Zażenowana

18.08.2014 10:46

Do Pani Doinformowanej
Pani chyba powinna nauczyć się czytać teksty ze zrozumieniem, bo to średnio Pani wychodzi. Chyba na każdym oddziale lekarze powinni znaleźć przyczynę pogarszającego się stanu zdrowia, a im to raczej się nie śpieszyło. Ciocię zżerał rak (doszli do tego dopiero przed śmiercią Cioci), który pustoszył Jej organizm i dlatego musiała mieć podawaną krew. No chyba ten Pani "wspaniały" oddział Gastroenterologii zajmuje się diagnozowaniem chorych. Musi wykluczyć albo stwierdzić chorobę. Wydaje mi się, że jest Pani pielęgniarką pracującą w tym szpitalu, skoro ten wpis tak Panią zbulwersował. Dodam również, że Ciocia leżała na tym oddziale ze względu na problemy układu pokarmowego.
#Zażenowana

REKLAMA

# burdel

08.12.2014 12:56

Tylko mało i mało a jakiej jakości jest ta Wasza praca ? Zastanawiacie się nad tym ? Kroplówka leje się do łóżka, pacjent w mokrej pielusze, karmić się nie chce niech się odwodni, ale siedzieć i pytlować z koleżankami to jest czas. Widok z neurologii Szpitala Bródnowskiego

# lekarz

08.12.2014 13:56

ten szpital to dno personel niedouczony

# kitekat

18.12.2014 07:52

Boże, nigdy więcej tego szpitala. Nie chcę wymieniać nazwisk na Oddziale Neurologii, ale na moje pytanie (mój wujek leżał po krwiaku mózgu) o stan pacjenta i rokowania usłyszałem. "No chyba pan widzi". To cała informacja jaką udało nam się uzyskać.

REKLAMA

# nino20014

18.12.2014 08:11

do #lekarz. Pan/Pani to też personel

# dlapacjentow

03.01.2015 14:21

Noclegi dla Pacjentów Szpitala Bródnowskiego
Oferujemy noclegi w Hostelu "Na Zaciszu" dla Pacjentów Szpitala, ze względu na bliską odległość od szpitala - 3 przystanki autobusem (5 minut) jest to świetna lokalizacja dla osób potrzebujących czestych wizyt z lekarzem/rodziny odwiedzającej.
Wyróżniają nas konkurencyjne ceny i dbałość o naszych gości. Nasze atuty : bardzo dobry dojazd do centrum, niedaleko pizzerii, sklepów, szpital Bródnowski, klinika Enel Med oraz park, las. Do dyspozycji gości ogródek z altanką, grill. Wyposażenie pokoi jak w hotelu, TV, WiFi, kawa, herbata, bezpłatny monitorowany parking.
Miejsce jest wygodne zarówno dla osób starszych jak i dzieci, okolica jest spokojna, (nie przy głownej ulicy!) bezpieczna.
http://nocleginazaciszu.pl

# gienia

24.03.2015 09:22

byłam w tym szpitalu na oddziale chirurgii na planowy zabieg i muszę przyznać, że takiego syfu i tak obskórnego szpitala dawno nie widziałam. Najgorsze były łazienki - bez mydła, papiersu, prysznice bez zasłonek. toalety wspólne dla kobiet i mężczyżn, bez desek na sedesach. jednym słowem koszmar!
pielęgniarki, też niezbyt chętnie pomagaja pacjentą. Ciągle słyszałam, że a to zaraz po je sniadanie, a to ona sie tym nie zajmje, tylko ktoś inny, albo ona to nie wie.
już lekarzy wykazywali się wiekszą empatią.
Ogólnie nie polecam!

REKLAMA

# Ilons

24.03.2015 12:05

Poradnia Onkologii Ginekologicznej: Brak lekarza prowadzącego, każdy z tam obecnych co innego mówi i co innego ordynuje. Babcia 80 letnia z nowotworem, po operacji jden lekarz ordynuje antybiotyk - w 7 dobie! a inny tego nie zauważa. Efekt: obustronne zapalenie płuc, dają antybiotyk, ale nie dają tabletek przeciwkaszlowych, które za 8 zł należało samemu sobie kupić w aptece, w efekcie rana po operacji się rozłazi. Babcię wypisują do domu - bez żadnych leków a w karcie informacyjnej zapisano: zastosowano anybiokoterapię - ale JAKIMI LEKAMI, żeby np. je kontynuować? Bo wypuszczono ze szpitala babcię CHORĄ po operacji nowotworu. Dziś był lekarz z przychodni rejonowej i jak zobaczył kartę z wypisu to się złapał za głowę. Przepisał antybiotyki - rana pooperacyjna ropieje i sączy krew. Rzeźnia - ludzie jak najdalej a lekarze po godzinie 12 w południe z oddziału znikają. Gdzie? No jak gdzie na prywatę. WSTYD! Rzeźnia a ine szpital.

# Karoll

02.09.2015 10:13

Włos się na głowie jeży jak się czyta takie informacje. I niby szpital w Warszawie... Jak tu się nie nabawić depresji ale co zrobić, taka rzeczywistość...
http://www.psychoterapiagestalt.waw.pl/?a=psychoterapia-kiedy-warto po takich przygodach albo wizyta u psychologa murowana...
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje w Pulsie Warszawy

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Najchętniej czytane w Pulsie Warszawy

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe