"9 godzin to za dużo". Ósmoklasiści przeciążeni zajęciami
26 listopada 2019
- Czy uczniowie ósmej klasy muszą mieć po 9 godzin lekcyjnych jednego dnia? - dopytują rodzice uczniów ze szkoły podstawowej nr 365. Uważają, że dzieci są przeciążone natłokiem godzin lekcyjnych.
Sprawa dotyczy najstarszych roczników w szkole podstawowej nr 365 im. Wojciecha Zawadzkiego przy ul. Płużnickiej 4.
Będzie trzecia zmiana w szkole na Podróżniczej. Lekcje zaczynają się o 7.10
Zatłoczone korytarze w czasie przerw, ciasne sale i wf na korytarzach - to szara rzeczywistość najstarszej szkoły na Białołęce.
Ósmoklasiści potrafią spędzić w budynku szkoły osiem godzin zegarowych. Dyrekcja tłumaczy to specyfiką placówki.
- Jak przeglądam plan zajęć lekcyjnych dla naszych dwóch klas ósmych, to tylko raz w tygodniu mają one po 9 godzin lekcyjnych, czyli uczą się do godziny 16. Zazwyczaj mają po 7-8 godzin. Nie wynika to z przepełnienia szkoły, tylko z programu dla szkół dwujęzycznych. Klasy siódme i ósme klasy w nowej podstawie programowej mają bardzo dużo godzin, znacznie więcej niż szóste. Rodziców może to zaskakiwać. Matematyka to cztery godziny tygodniowo, język polski - pięć, ale w siódmej klasie wchodzą chemia i fizyka i to są godziny podwójne, wchodzi WOS - wylicza Grażyna Skierska, wicedyrektor SP 365.
"Klasy dwujęzyczne tak mają"
Jak dalej wyjaśnia dyrektorka, jest też dodatkowa godzina matematyki, która przygotowuje najstarszą klasę do egzaminu do szkół średnich. - Matematyka jest zawsze "piętą Achillesową" uczniów, więc chcemy im pomóc w zdaniu egzaminu. Rodzice też mogą być zaskoczeni, ale jeżeli zapisują uczniów do klasy dwujęzycznej, to dzieci mają więcej lekcji. Bo zamiast trzech godzin języka angielskiego mamy pięć godzin i do tego jeszcze musi być piąta godzina z innego przedmiotu prowadzona w języku angielskim - np. matematyka, fizyka lub geografia. Na tym polega dwujęzyczność klas. Plus lekcje drugiego języka, u nas jest hiszpański lub niemiecki po dwie godziny tygodniowo. Czasami rodzic zapisuje dziecko do klasy dwujęzycznej a później zderza się z tą rzeczywistością i dziwi się, że jest przeciążone - mówi Grażyna Skierska.
Nauczyciele religii... czuli się dyskryminowani
Wśród rodziców pojawiają się też głosy, że dwie godziny zajęć z religii tygodniowo może powodować dodatkowe obciążenie dla ich dzieci. A osoby, które na religię nie chodzą, często w środku dnia muszą spędzić w szkole tzw. okienka, bez celu przesiadując na korytarzach.
- Staramy się układać religię na początku lub na końcu zajęć, żeby nikogo nie skrzywdzić. Jednak były wyrażane zdania, że dochodzi do dyskryminowania nauczycieli przedmiotu religii ze względu na umieszczanie ich np. tylko w godzinach porannych lub tylko w godzinach popołudniowych. Że rozdziela się im dzień na rano i na popołudnie, co jest niewygodne. Jak tylko jest to możliwe, staramy się, żeby to były godziny pierwsze albo ostatnie, w skrajnych sytuacjach coś tam wpadnie pomiędzy - zapewnia Grażyna Skierska.
(DB)
.