Żelazna 64: historyczna już cukiernia na Woli
24 marca 2014
- Jesteśmy jednym z dwóch warszawskich zakładów prawdziwie wytwarzających ciastka - mówi Jerzy Waldemar Zosicz, właściciel cukierni na rogu Żelaznej i Krochmalnej, działającej w tym miejscu od 1972 roku.
- Praktycznie wychowywałem się w cukierni. Więcej tam spędzałem czasu niż w szkole. Nauczyłem się wszystkiego, a kiedy ojciec się wyprowadził na Żoliborz i tam otworzył cukiernię, przejąłem firmę. Studiowałem na SGPiS, ale nie skończyłem. Gdy ktoś poprosi o pączka ze specjalnym nadzieniem, różą czy koniakiem - odmawiam. Po zapiekaniu każde nadzienie smakuje praktycznie tak samo. U nich pączek kosztuje 50 gr, u nas 2 zł, ale robimy na naturalnych składnikach - mówi pan Jerzy. Do dziś należę do cechu cukierniczego, mam miejsce w jego zarządzie. Jesteśmy jednym z dwóch zakładów cukierniczych w Warszawie, które wszystko wytwarzają na miejscu. Mamy swoje receptury, działamy na zupełnie innych zasadach, niż "sieciówki". Tam np. pączki robi się tak, że do gotowego już ciasta wpuszcza się przez rurkę nadzienie. My nadzienie zapiekamy w pączku. Dlatego, gdy ktoś poprosi o pączka ze specjalnym nadzieniem - różą czy koniakiem - odmawiam. Po zapiekaniu każde nadzienie smakuje praktycznie tak samo. U nich pączek kosztuje 50 gr, u nas 2 zł, ale robimy na naturalnych składnikach - mówi pan Jerzy.
Asortyment cukierni jest bardzo duży: blisko 40 rodzajów rozmaitych ciastek. Na miejscu robione są także lody i torty. Nad wszystkim czuwa ten sam od lat szef kuchni.
- Jeżeli ktoś robi zupę, to trzeba nauczyć go robić tak, żeby w następne dni wychodziła mu taka sama. I to umiemy, ale pan Wiesio robi wyjątkowo. Do tego stopnia, że doświadczeni klienci rozpoznają, że go akurat tego dnia nie było - dodaje.
Dużo czasu w zakładzie przy ul. Żelaznej spędza żona właściciela, pani Wiesława. Nie tylko dogląda 12 pracowników, ale też czuwa nad "oprawą artystyczną". Prowadzi blog, na którym dokumentuje życie cukierni. To ona jest autorką ozdobnych wyrobów.
- Co najtrudniej zrobić? Ciastka francuskie. Tam wystarczy popełnić jeden błąd i jest niedobrze. Wyrabiamy też chleb na zakwasie, choć smak ma specyficzny i z pewnością jest głównie dla koneserów. Pamiętam jak kiedyś zrobiliśmy tort. Ważył 60 kg i miał 1,2 m średnicy - opowiada właściciel cukierni.
Dzieci dawno poszły na swoje i jakoś do sztuki cukierniczej ich nie ciągnęło. To jednak nie problem, że zakładu nie będzie komu zostawić. Niestety - naciska rzeczywistość.
- Na szczęście do tego naszego budynku nikt do tej pory nie zgłaszał roszczeń, a na Woli jest tego sporo. Niestety czynsze w budynkach mieszkalnych ciągle rosną. Kiedyś mieliśmy dzierżawę długoterminową, ostatnio dają nam trzyletnią i na coraz trudniejszych warunkach. Obecna wygasa z końcem marca. Jeżeli czynsz przekroczy nasze możliwości, trzeba będzie się wyprowadzić. Ale, może tak źle nie będzie - mówi Zosicz.
mac