Za i przeciw na Kasprzaka
4 lipca 2008
Ponownie wracamy do tematu świateł na skrzyżowaniu Kasprzaka i Bema. Po ostatnim głośnym proteście mieszkańców i blokadzie drogi, w redakcji rozdzwoniły się telefony.
- Taki protest jest bez sensu i ja się z nim nie zgadzam. Mieszkam na Woli od kilkudziesięciu lat. Chcąc przejść na drugą stronę jezdni zawsze udawałam się do najbliższych świateł. To przejście powinno być w ogóle zlikwidowane. Wtedy nikt nie mówiłby, że ciągle są tu wypadki. Wyobraźmy sobie, że te światła powstaną. Ruch samochodowy będzie kompletnie sparaliżowany. Bo jak miałby nie być, skoro co kilkaset metrów będzie ustawiona sygnalizacja świetlna. I żeby nie było - nie mówię tego jako kierowca, tylko jako zwykły przechodzień - podsumowuje miesz-kanka.
Było wiele podobnych głosów: - To przejście jest niebezpieczne, ale instalacja kolejnych świateł nie jest dobrym rozwiązaniem. Proszę sobie wyobrazić, co by to było, gdyby przy każdym przejściu dla pieszych montowano światła. Warszawa stanęłaby w korkach. Nie można do sprawy podchodzić indywidualnie. Trzeba na nią patrzeć szerzej. Mieszkańcy powinni zwrócić uwagę nie tylko na siebie i swój "problem", ale na dobro ogółu. Dlaczego pół Warszawy ma cierpieć z powodu ko-lejnych świateł w miejscu, gdzie być ich nie powinno. Likwidacja omawianego przejścia jest najlepszym wyjściem. Ostatnio zauważyłem, że ludzie stają się po prostu wygodni. Ciężko jest przejść kilkaset metrów do skrzyżowania ze światłami. Trzeba je utworzyć tam, gdzie jest ludziom wygodniej. Jeżeli w taki sposób będzie prowadziło się politykę ruchu miejskiego w Warszawie, to niedługo zamiast jeździć samochodami, zaczniemy latać, bo tylko w powietrzu nie ma żadnej sygnalizacji - komentuje jeden z pobliskich mieszkańców.
Jak widać światła przy skrzyżowaniu Kasprzaka i Bema budzą kontrowersje. Jedni uważają, że protest jest jak najbardziej słuszny i na miejscu, inni zaś negują postępowanie protestujących. Co wyniknie z tej wojny i jak zakończy się ten konflikt interesów? Z pewnością na bieżąco będziemy śledzić tę sprawę.
Agnieszka Pająk-Czech